Czułam, jak ból głowy rozsadza całe moje ciało na drobne kawałki. Szum w uszach zagłuszał całą ciszę, a ja nie miałam nawet siły, aby podnieść powiekę do góry. W ustach czułam suchość, a pragnienie zabijało mnie od środka. Tak, to zdecydowanie był kac. Niechętnie otworzyłam oczy, przyglądając się białemu sufitowi. Chyba dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę nie byłam u siebie. Rozejrzałam się dookoła. Nie znałam tego pomieszczenia, a to jeszcze bardziej przyprawiło mnie o palpitację serca. Ściany były białe, na środku wielkie łóżko, w którym leżałam, parę szafek i ogromne lustro, dosłownie na przeciwko mnie.
Poczułam ulgę, widząc, że wciąż jestem w ubraniach, chociaż nie pocieszało mnie to, że były tak okropnie niewygodne. Spodnie, przylegające do ciała zaczęły mnie wpijać w każdą możliwą część moich dolnych partii ciała, a fakt, że czułam się okropnie, jeszcze bardziej to pogarszał. Na półeczce obok mnie stała butelka wody niegazowanej, która z pewnością była przeznaczona właśnie dla mnie. Nie myśląc długo, okręciłam ją i zaczęłam sączyć ciecz, jakby miała zgasić moje pragnienie, ale niestety, nie udawało jej się. Zachciało mi się wymiotować, ale wcześniej musiałam przeanalizować wszystkie fakty.
Zasnęłam w domu Dennisa.
I zamiast martwić się o siebie, znów powróciły mi okropne wspomnienia wczorajszego wieczoru, gdy Morgan dzwonił do Alice. Na dodatek właśnie spędziłam noc prawdopodobnie w sypialni jego rodziców. Nie było to sprawiedliwe, ani trochę i poczułam wyrzuty sumienia. Niemal od razu wyskoczyłam z łóżka, poprawiając po sobie pościel i zabierając ze sobą butelkę, jednak każdy krok w stronę drzwi, przysparzał mnie o coraz większe zawroty głowy.
W końcu udało mi się wyjść i skierowałam się w stronę salonu, gdzie gospodarz imprezy samodzielnie czyścił podłogę z porozrzucanych wszędzie chipsów. Wszystko już stało w innym miejscu, niż wczoraj. Usłyszał, że się zbliżam, dlatego odłożył miotłę i spojrzał na mnie, gdy tylko pojawiłam się na horyzoncie. Oparłam się o framugę, wzdychając ciężko.
-Gdzie wszyscy? - zaczęłam, rozglądając się po pomieszczeniach, gdzie w końcu było cicho.
-W domu. Jest piętnasta. Tylko ty tak długo spałaś. Za godzinę wracają moi rodzice, więc jakbyś była łaskawa się stąd usunąć, byłbym wdzięczny. - wydukał, a potem powrócił do zamiatania.
Wytrzeszczyłam oczy na znak, która jest godzina. Nie wahając się, wyjęłam telefon z tylnej kieszeni, który na szczęście tam był i ujrzałam nieodebrane połączenia od Tommiego. Specjalnie nie pił, bo miał mnie wczoraj odebrać. Zagryzłam wargę i wybrałam do niego numer, martwiąc się jak zareaguje.
-Gdzie ty jesteś?! - od razu usłyszałam się znajome wydarcie w słuchawce.
-Tam gdzie wczoraj, mógłbyś przyjechać? - westchnęłam.
-Kurwa, co ty tam robisz, dlaczego tam zostałaś?! Wiesz, jak się martwiłem?! Przecież tu chodzi o Bestie! - nie przestawał.
-Będziesz? - jęknęłam cicho.
-Tak, daj mi dwadzieścia minut.
Tommy był bardzo zły i czułam, że oberwie mi się za to i to bardzo porządnie. Nie obrażał się często, ale gdy miał obowiązek mnie pilnować i wymykało mu się wszystko spod kontroli, to dostawałam burę gorszą niż od rodziców. I zawsze w stu procentach była to niestety moja wina. Dlatego wiedziałam, że trzeba się przygotować na najgorsze.
-Twój partner, z którym byliśmy w barze się zezłościł? - zaśmiał się pod nosem Dennis.
-Możemy pogadać? - westchnęłam, siadając na fotel, który stał przy ścianie.
CZYTASZ
The Beast - JUŻ W SPRZEDAŻY
Teen FictionWrócił, jednak go nie znali. Jego imię, pochodzenie, przeszłość. Nic nie było o nim wiadome. Więc, dlaczego siał postrach wśród mieszkańców? Vivienne nie wierzy, że jest taki zły, ale co będzie, gdy Bestia pokaże swoje rogi? Lub co gorsza...prawdziw...