Siedziałam przed otwartą szafą, gapiąc się na nią, jakby była mi wrogiem, bo nie mogłam znaleźć żadnych zwyczajnych jeasnów. Czyżbym naprawdę wszystkie niekontrolowanie wrzuciła do prania? Ostatnio nawet miałam w szafie porządek, ale gdzie były moje ulubione pary spodni? Ani, jasnych, ani ciemnych, ni wysoki stan, który kochałam i lubiłam tylko takie, ni nawet niski, czy średni, których nienawidziłam całym sercem i jakbym miała więcej, niż sześć par jeansów, to wyrzuciłabym je jak najdalej, ale niestety miałam tylko dwie pary z wysokim stanem, do których zwykle się ograniczałam i mogłam nosić je naprzemiennie, byleby tylko nie ubierać tych ze średnim, czy niskim.Wysoki stan utrzymywał mój brzuch w płaskości. Mogłam ubrać dłuższą, czy krótszą bluzkę, ale i tak zawsze wsadzałam ją do spodni i nie było różnicy. A krótkie? Wywalały mi wszystkie fałdki na wierzch, nie eksponowały pośladów i wisiały na mnie jak jakieś worki. Po prostu totalnie niekorzystne.
Ale co sprawiło, że właśnie teraz o tym myślałam? Ja po prostu chciałam ubrać się do szkoły, a że starałam się odrzucać wszelkie problemy, które napływały do mnie z rzeczywistości, to musiałam zatrzymać się na idei jeansów, żeby chociaż raz znaleźć problem mniejszy, niż te dookoła mnie.
I tak z niewiadomych przyczyn nie miałam na dzisiaj nic do ubrania. Spojrzałam na półkę z dresami, w których zwykle spałam, oraz na tą ze spódnicami. Trudny wybór, zwłaszcza, że nie przepadałam ani za jednym, ani za drugim, a wszystkie moje legginsy prześwitywały z każdej strony. Dodatkowo miałam okres, a tamponów nienawidziłam, a nie ma co ukrywać - legginsy i zwykłe majtki z podpaską, wyglądają jak pampers.
Ale w spódnicy też z okresem nie uśmiecha mi się chodzić. Warknęłam pod nosem, chwytając jednak za dres z adidasa i pchając swoje nogi przez nogawki, aż w końcu byłam niemalże gotowa do wyjścia. I pewnie przez moje rozmyślenia już z dziesięć minut spóźniona.
Wymknęłam się z domu bez śniadania, co zawsze spotykało się z dysaprobatą później moich rodziców ze względu na wydarzenia z przeszłości. W samochodzie jedynie wyciągnęłam ze schowka pastylki na uspokojenie, które smakowały szałwią. Cóż, dzisiaj lunch będzie moim śniadobiadem.
W głowie próbowałam zająć swoje myśli innymi rzeczami, niż te, które mnie otaczały, które były aktualnymi problemami, które sprawiały, że moje życie co chwile się zmieniało. Potrzebowałam jakiegokolwiek bodźca, który oderwałby mnie od złych myśli w mojej głowie. Oglądałam szare miasto zza szyby samochodu. Wiosenna pogoda pełna chmurek, jednak nie takich, które zwiastowałyby deszcz, na całe szczęście, bo lunch na korytarzu to ostatnie na co miałam dzisiaj ochotę, biorąc pod uwagę, że spędziłam tak całą zimę.
Jednak nie mogłam uciec. Nie przez świat, który mnie otaczał. Problemem była jak zawsze ta jedna osoba. W sumie, to mało kiedy chyba miałam jakieś inne kłopoty, niż on sam. Przez dwa ostatnie wydarzenia nie chciałam o nim słyszeć, widzieć, po prostu potrzebowałam się na trochę odseparować. Zraziło mnie to, co powiedział Dennis, że powinnam sobie go odpuścić. I być może nie zrobiłoby to na mnie wrażenia, gdyby dzień wcześniej, przed jego wyjściem mnie nie pocałował. Nie wiedziałam czemu, ale ten krótki całus dał mi bezpieczeństwo, że nie zrobi nic złego, tak samo jak reszta chłopaków. Aczkolwiek jak zawsze okazało się, że to za mało. Bardziej bolało mnie to, że byłam kretynką. Jak mogłam w ogóle pomyśleć, że on zrobi coś dla mnie, skoro zawsze byłam tylko tą osobą do wykorzystywania? Na dodatek później przyszedł do mnie do domu ten cały Martin i jakimś to zbiegiem okoliczności rodzice przyprowadzili ułożonego chłopaka dla mnie, którego ojciec odkrył dawną sprawę Jenkinsów. Bardzo podejrzane...bardzo.
Jednak to mnie złamało. Wtedy już wiedziałam, że jemu nic nie pomoże. Cały czas to on zgrywał ofiarę, że jego rodzice nie akceptowali historii dziadka, a tak naprawdę to po prostu miał klapki na oczach, które zakrył mu człowiek, który był dla niego wzorem. Na dodatek obarczył go długiem, którego na pewno nadal spłacał. I później wiedziałam, że to dobrze, że nie chce wiązać się na stałe, że nikogo nie zaprasza oficjalnie do swojego życia i ma tylko nas - ludzi, którzy w większości nie znają jego imienia i nazwiska. Po prostu nie mógłby obarczać kolejnych pokoleń swoim długiem. Wiedziałam, że zapewne dług przełoży się na jego dzieci, być może nawet i wnuki, o ile w ogóle będzie planował takie związki. I wtedy uświadomiło mnie to tym bardziej, że dobrze, że tą osobą nigdy nie będę ja.
CZYTASZ
The Beast - JUŻ W SPRZEDAŻY
Teen FictionWrócił, jednak go nie znali. Jego imię, pochodzenie, przeszłość. Nic nie było o nim wiadome. Więc, dlaczego siał postrach wśród mieszkańców? Vivienne nie wierzy, że jest taki zły, ale co będzie, gdy Bestia pokaże swoje rogi? Lub co gorsza...prawdziw...