Niektórzynaprawdę miło spędzają dzisiejszy dzień. Chodzą na lody,spacery, do parku, portu, no po prostu robią wszystko inne, niż ja.Od ponad pół godziny siedziałam na fotelu w piwnicy Fostera ioglądałam kłócącą się Alice z Dennisem odnośnie złegoodcienia koloru karmazynowego na jego krawacie. Gdyby nie fakt, żemamy dzisiaj jakieś spotkanie gangu, to nigdy w życiu niezgodziłabym się na to, aby tyle to znosić. Przyjechaliśmy od razupo szkole i jako jedyni póki co zajmowaliśmy naszą siedzibę.Tudzież blondynka nie żałowała swoich standardowych tekstów zstronę Morgana, które zwykła hamować przy całej reszcie, gdymieliśmy jakieś zadania. Chociaż nadal widok Davida był dla mnieprzygnębiający, to wiedziałam, że nie mogę go do końca życiaunikać. Próbowałam sobie wytłumaczyć w głowie, że być możetak będzie lepiej, w końcu wkrótce wyjeżdżam, ale jakoś niepotrafiłam tego przełknąć.
Boprzecież to nie tak, że kompletnie nic do mnie nie czuł, prawda?
Miłośćto skomplikowana sprawa, jednak szczerze wierzyłam, że mogliśmycoś ugrać na kształt związku, jednak to było jednostronne. Mimoto, nadal kochałam go tak samo, jak w każdy inny dzień poprzedni.Bez względu na to, czy był blisko, czy daleko, to uczucie nieomijało mnie nawet na sekundę.
Podrapałamsię po głowie, obracając ją lekko w prawo, znów na kłócącąsię parę, która na sekundę chociaż zamilkła i odwzajemniłamoje spojrzenie. Mój obojętny wzrok chyba wyrażał więcej niżtysiąc słów.
-Powiedzjej, że ten jebany karmazynowy krawat nie odstaje niemalże niczymod jej sukienki. - wtrącił Morgan, wkręcając mnie w kłótnie, naktórą w ogóle nie miałam ochoty.
-Alice, totylko nic nie znaczący detal, ciesz się, że w ogóle chce iść. -mruknęłam pod nosem.
-Widzisz!- wykrzyczał Dennis, na co blondynka ewidentnie się oburzyła.
-Wy to sięchyba z choinki urwaliście. - pokręciła głową. - Dobra, ważne,że nasza trójka będzie się świetnie bawić na balu.
Na mojątwarz mimowolnie wkradł się ironiczny uśmiech i wydałam z siebiebliżej nieokreślony prześmiewczy dźwięk, co od razu zwróciłouwagę Evans jak i Morgana. I wtedy już chyba doskonale wiedzieli,co się święci. I o ile bulwers Alice byłam w stanie zrozumieć,bo zawsze dramatyzowała ponad normę, tak zmarszczona mimika Dennisawprawiła mnie w lekkie zdenerwowanie i zaniepokojenie.
-Nieidziesz? - Morgan ewidentnie zaskoczony, aż wstał z kanapy.
-Oczywiście,że nie. Nawet jutro się idę wypisać z listy. - wzruszyłamramionami, wracając do przeglądania telefonu.
-Ale zarazkurwa dostaniesz kopa w potylice. - Blondynka standardowo stanęłanade mną i wyrwała mi telefon z dłoni. - A to kurwa czemu?
-Nie mamsukienki, ani partnera, to bezsens. - zaśmiałam się zgaszona,zakładając ręce na klatce piersiowej i spoglądając na ichdwójkę.
Alice iDennis spojrzeli porozumiewawczo na siebie, a dopiero później zpowrotem przerzucili swój wzrok na mnie. Wyglądali jakby badalidokładnie wszystkie moje gesty, by upewnić się, czy ja na pewnonie żartuje.
Ckliwerzeczy nie przekonywały mnie nigdy jakoś szczególnie, ale zawszemarzyłam o balu licealnym na zakończenie szkoły. To takie cudownewydarzenie zawsze pokazywane na zakończenie niemalże połowyamerykańskich filmów dla nastolatek. Dziewczyny zawsze są pięknieubrane i umalowane, facet przychodzi po nich do domu, daje bukiecik,rodzice wyskakują z aparatem i wszystko uwieczniają. Później sątańce, jest pącz, kula dyskotekowa, muzyka, król i królowa balu.Zawsze, ale to absolutnie zawsze czekałam, aż dorosnę i będęmogła wziąć w tym udział na własnej skórze. Jednak ilekroćczas nieubłagalnie zbliżał się do tej daty, to miałam corazmniejszą ochotę, by tam iść.
CZYTASZ
The Beast - JUŻ W SPRZEDAŻY
Genç KurguWrócił, jednak go nie znali. Jego imię, pochodzenie, przeszłość. Nic nie było o nim wiadome. Więc, dlaczego siał postrach wśród mieszkańców? Vivienne nie wierzy, że jest taki zły, ale co będzie, gdy Bestia pokaże swoje rogi? Lub co gorsza...prawdziw...