2.12.Dobrze, że jest niewinny, prawda?

12.5K 502 175
                                    




W sumie od tego momentu w szkole już wszystko się zmieniło. Po raz kolejny ja, Alice, Dennis, Kevin I Patrick siedzieliśmy nierozłączni na korytarzu. Śmieszne, bo potrafiliśmy nawet głośno rozmawiać o sprawach, które dotyczyły Bestii, a były one przecież w tej placówce tematem tabu. Wszyscy gapili się na nas tak, jakbyśmy zaraz mieli się co najmniej na nich rzucić I kazać oddawać kanapki, bo jak nie, to obskoczą wpierdol.

Najlepsze, że wyglądaliśmy jak zwykła grupka znajomych. Nie byliśmy ani groźni, ani nie sprawialiśmy wrażenia, że moglibyśmy komuś coś zrobić. Nasz wygląd akurat był jak przeciętnych uczniów. Nawet nie wiem kiedy tak naprawdę cały świat zobaczył w nas potworów. Kiedyś każdy ukrywał się ze swoim powiązaniem z Bestią jak tylko mógł. Teraz w sumie mieliśmy już w to wszystko totalnie wywalone. Od kiedy każdy dowiedział się, że napuściłam Davida na Skipa Fangmanna, to patrzyli na mnie, jakbym co najmniej go zabiła. Nie chciałam uchodzić za groźną, ani być na językach innych, aczkolwiek raczej nic nie mogłam z tym zrobić. Przynajmniej wiedziałam, że jestem bezpieczna.

Zauważyłam Ethana na korytarzu I stwierdziłam, że może warto go w końcu przeprosić za ostatnią sytuację. Z tego wszystkiego kompletnie o tym zapominałam. Jasno dałam mu do zrozumienia, że nie bardzo liczył się dla mnie nasz krótki związek. Na dodatek myślał, że byłam z Bestią. Nie chciałam już mącić, bo to byłby I tak za duży szok dla niego, jakbym miała się tłumaczyć, że tylko udawaliśmy parę przed Travisem. W końcu mało kto by uwierzył w takie poronione pomysły.

Rocky szukał czegoś w swojej szafce, a na horyzoncie na całe szczęście nie było żadnych kolegów. Zagryzłam wargę I podeszłam niepewnie, opierając się o resztę szafek I czekając, aż w końcu na mnie spojrzy. Nie sądziłam, że będzie to takie trudne. Ja nie potrafiłam kompletnie tłumaczyć się z tego typu rzeczy.

-Co chcesz? - usłyszałam chłodne słowa Ethana, który nawet na mnie nie spojrzał, tylko nadal pakował swoje rzeczy do torby.

-Chciałam cię przeprosić za ostatnią sytuację. To nie tak. Ja naprawdę nie chciałam cię skrzywdzić. Nie chcę, abyś uważał mnie za jakąś fankę złych kolesi, bo ja I on...

-To się robi śmieszne. - przerwał mi. - Jakiś syndrom sztokholmski, czy co? Nie widzisz, że przez niego staczasz się na dno?

Myślałam, że się przesłyszałam. Niby co on mógł wiedzieć o moim życiu? Kompletnie nie wiedział, jak to wszystko wygląda między nami. Nie rozumiał tej więzi, nie ogarniał, że jesteśmy jednością. On nawet ich nie znał. Ja dopiero teraz czułam, że naprawdę żyje. Nie czułam, że mnie krzywdzą, że mnie ciągną na dno. Ja po prostu kochałam spędzać z nimi czas, byli moimi najlepszymi przyjaciółmi. Zacisnęłam mocno pięści, starając się nie wybuchnąć gniewem. Dlaczego on mnie oceniał pod pryzmatem ludzi, z którymi się zadawałam?

-Nic głupszego w życiu nie słyszałam. - zakpiłam. - Nie wiem czy wiesz, ale byłam w gangu już podczas naszego związku, a nawet przed nim też. Skoro się mną zainteresowałeś, to jakoś ci kurwa odpowiadałam. Więc skończ pierdolić, że się staczam, ponieważ jestem dokładnie taka sama jak kiedyś.

-Super, czyli jeszcze zataiłaś przede mną ten cudowny fakt, że pół czasu spędzasz ze mną, a pół ze swoim cudownym gangiem?! - zdenerwował się I walnął drzwiami od szafki.

-Ty nigdy nie zrozumiesz, jak to ciężko jest nagle zmienić całe swoje życie. - warknęłam. - Chciałam w tobie znaleźć odrobinę normalności, zwykłego życia, do którego mogłabym odreagować wszystko, co się działo w ekipie.

-Cudownie, że to ja byłem odskocznią. - wymamrotał. - Jakbym wiedział, że jesteś z nimi, to w życiu bym się tobą nie zainteresował.

-Może wypada najpierw kurwa kogoś dobrze poznać, Ethan. - warknęłam I poszłam sobie.

The Beast - JUŻ W SPRZEDAŻYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz