Gdybym była małym dzieckiem, to zapierałabym się nogami i rękami. Krzyczałabym na wszystkie strony, darła się i tarzała po podłodze, aż moja mama nie okazałaby nade mną litości. Wyłabym w nieskończoność, aż miałaby mnie dość i po prostu odpuściła, jak to zwykle dzieciakom. W tym momencie właśnie czułam się jakbym znów miała z siedem lat. Z załamanym wzrokiem obserwowałam drzwi wejściowe, a w mojej głowie miałam tylko jedno zdanie.Jak ja nie chce iść do szkoły.
Znów w to okropne miejsce, gdzie musisz siedzieć na dupsku przez cały dzień i udawać, że słuchasz nauczyciela i że obchodzi cię w ogóle jego zdanie. Niby byłam już pełnoletnia, ale musiałam skończyć liceum. Było to też bardziej niż pewne, że będę zmuszona wyjechać gdzieś na studia, ponieważ według moich rodziców w Hampton nie było odpowiedniego poziomu, abym mogła kontynuować tam naukę. Pamiętam, że dosłownie błagałam ich, aby pójść do liceum tutaj, ponieważ nie chciałam mieszkać w internacie. Willowi odpuścili, więc była to i moja karta przetargowa. Swoją drogą i on właśnie miał się przeprowadzić do Colombus w Stanie Ohio, które na całe szczęście nie było jakoś super daleko i dawało radę w jeden dzień wrócić do domu, aczkolwiek komu by się tyle jeździć chciało.
I z racji, że mój brat skończył już budę, to musiałam sobie dojechać do niej sama, gdy on smacznie chrapał w tym momencie na górze. A ja dosłownie siedziałam na schodach i gapiłam się na drzwi, bo tak bardzo nie chciałam znaleźć się po ich drugiej stronie. Wzięłam trzy głębokie wdechy i spojrzałam na zegarek. Za dwadzieścia minut miały odbyć się zajęcia i wypadałoby jednak się ruszyć. Jak ja nienawidziłam życia.
Po prostu odzwyczaiłam się od ludzi, a zwłaszcza od pewnych twarzy. Dopiero wczoraj w nocy pierwszy raz odpaliłam telefon, widząc tyle powiadomień, że jednak zdecydowałam się zerknąć na niego rano, gdy już się odwiesił. Nie przeczytałam żadnej. Stwierdziłam, że tak będzie dla mnie po prostu najlepiej. Oznaczyłam je tylko, aby zniknęły. Nie chciałam znać ich treści. Aczkolwiek z ciekawości sprawdziłam, czy żadna z nich nie należała do Bestii. Jednak tak jak sądziłam - nie warto było się chociażby łudzić.
W końcu jednak wsiadłam do tego pierdzielonego samochodu i wyruszyłam z domu, włączając sobie w radiu w końcu takie piosenki, jakie mi się podobały. Zaciskałam mocno dłonie na kierownicy, gdy tylko przypominało mi się w jakie okropne miejsce jadę i że zaparkować tam to będzie koszmar najgorszy na świecie.
W końcu wjechałam w parking liceum. Zostawiłam samochód w pierwszym, lepszym miejscu, które tylko zauważyłam, że jest wolne i wyszłam z niego, zamykając na kluczyk, bo ostatnio często o tym zapominałam i dostawałam zawału, gdy z powrotem wracałam do auta. Zarzuciłam torbę na bark i spojrzałam na budynek.
-Witaj, najgorsza kurwo, zaraz po Patrici. - szepnęłam do szkoły, po czym żwawym krokiem weszłam do środka.
Skierowałam się do mojej szafki, gdzie zostawiłam bardzo dużo swoich rzeczy, o których nawet zapomniałam. Liczyłam, że nikt mnie zaraz nie zaskoczy od tyłu i nie przywita się ze mną, bo naprawdę wolałam chociaż dzisiaj przez jeszcze jeden dzień być niewidzialna.
-Hej, Vivi.
I chuj trafił moją pelerynę niewidkę.
-Cze. - mruknęłam do Ethana, który nie sądziłam, że się ze mną przywita. Jego mina z wesolutkiej zmieniła się na dziwnie zmieszaną. Chyba mu bardzo szybko pokazałam, że nie chce z nikim rozmawiać, ale typek zawsze ewidentnie nie wiedział co jest pięć.
-Wszystko gra? Wyglądasz na niewyspaną. - chwycił na moje ramię.
-Tak, nie mam humoru. W końcu szkoła. - puściłam mu blady, sztuczny uśmiech, kierując się w stronę sali, a on maszerował za mną.
CZYTASZ
The Beast - JUŻ W SPRZEDAŻY
Novela JuvenilWrócił, jednak go nie znali. Jego imię, pochodzenie, przeszłość. Nic nie było o nim wiadome. Więc, dlaczego siał postrach wśród mieszkańców? Vivienne nie wierzy, że jest taki zły, ale co będzie, gdy Bestia pokaże swoje rogi? Lub co gorsza...prawdziw...