3.24.Tego chciał George.

14.1K 527 918
                                    




Jedynie oddechy usprawniały mój zmysł słuchu, tak to pozostałaby głucha cisza, otaczająca wszystko dookoła i wytłumiony każdy dźwięk istnienia. Czasem ewentualnie ktoś mocniej pociągnął nosem, zaszeleścił kurtką, gdy materiał ocierał się o siebie, albo przełknął ślinę. Obserwowałam szare kafelki w kształcie kwadratów rozłożone blisko siebie. Skupiałam się na brązowych liniach, które oddzielały od siebie następujące kształty. Zmęczone oczy bolały mnie, tak samo jak głowa i mogłabym przyrzec, że ledwo funkcjonowałam, chociaż w tym momencie moją jedyną czynnością było siedzenie i rozmyślanie nad dosłownie wszystkim, co zawaliło się ostatnimi czasy w moim życiu. Może i czas być lepszą osobą, skoro co chwile los postanawia sobie ze mnie kpić?

Moje ociężałe powieki przeleciały wzrokiem cały korytarz na którym się w tym momencie znajdowałam. Nic specjalnego. Około dwanaście krzeseł po sześć, ułożonych naprzeciwko siebie, jakiś wieszak w rogu pomieszczenia, okno z zasłonami, pełno ulotek i ogłoszeń na tablicach korkowych. No i drzwi. Jedne wyjściowe, a drugie, które prowadziły do pokoju, w którym cała farsa miała się zakończyć. 

Skupiłam wzrok na bliskich mi osobach, które siedziały naprzeciwko mnie. Mama, babcia i ojciec. Rodzice trzymali mocno za dłoń rozklejoną wdowę Stephanie Rootland, najwspanialszą i najdzielniejszą osobę na świecie. Włosy, które zazwyczaj miała ułożone w maleńki, niski koczek w tym momencie były powywijane na każdą stronę. Nie podniosła wzroku z podłogi, nic nie mówiła. Musiała czuć się w tym momencie najgorzej na całym świecie.

Znalazła mojego dziadka martwego w fotelu, w którym przesiadywał całe dnie, w jego gabinecie. Wychodził jedynie na posiłki, do toalety i sypialni. Każdy z nas zdawał sobie sprawę, że brak ruchu całkowicie go wykończył. Moja babcia nadal pomimo tego samego wieku była pełna energii, każdego dnia zajmowała się ogrodem, domem, wychodziła z psem na spacery, robiła przy kurniku. Miała dużo energii. A dziadek nie chciał chodzić...więc teraz leżał.

Moja mama nie potrafiła nawet podnieść się rano z łóżka, aby pojechać do Newport News. Nadal miała na sobie dresy, w których zazwyczaj kładła się spać i koszulkę do spania, na którą ojciec jedynie narzucił jej swoją marynarkę. Chociaż po nim też widziałam, że ledwo się trzyma. Nigdy nie przepadał za dziadkiem i wzajemnie, ale wiadomo, że nie potrafił patrzeć jak cała rodzina cierpi i musiał być tym, który sklei nas do kupy i będzie starał się podtrzymywać nas w niedoli, którą przyszło nam przeżywać.

Moja dłoń była spleciona z Willem, który siedział w tym momencie koło mnie. Był na uczelni, kiedy o wszystkim się dowiedział i natychmiast musiał rzucić wszystko w Ohio i wrócić do Wirginii, aby podpisać wczoraj ten cholerny papierek. Słyszałam tylko, jak wchodził do domu, ale od razu zatrzasnął się w swoim pokoju i wyszedł dopiero dzisiaj rano wraz ze mną. Złapał moją dłoń w samochodzie i nie puścił aż do tego momentu. Nie wiedziałam sama, czy bardziej boli mnie moje cierpienie, czy najbliższych, ale chyba oba naraz.

Siedzieliśmy w kancelarii w Newport News, gdzie miał zostać dzisiaj odczytany testament dziadka. Za trzy dni miał odbyć się pogrzeb. Byłam w tym wszystkim gdzieś z boku, kompletnie nie mogąc się z tym pogodzić. Zeszłej nocy David został ze mną, aż nie zasnęłam. W sumie nie wiedziałam nawet kiedy to się stało, ale gdy już się obudziłam, to go nie było. Chciał być tu dzisiaj ze mną, ale nie chciałam, aby wszystko dla mnie zostawiał. Musiał zajmować się Jacobem, a i tak miałam wyrzuty sumienia, że wczoraj musiał zapłacić Fosterowi, aby do niego pojechał i naszykował go do szkoły.

Rozmyślanie przerwał mi dźwięk otwierającej się klamki. Drzwi do pomieszczenia uchyliły się, a lekko siwawy mężczyzna w garniturze wyłonił się z pokoju, do którego wcześniej nie mieliśmy dostępu i spojrzał na całą naszą niewesołą gromadkę.

The Beast - JUŻ W SPRZEDAŻYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz