2.26.Nie wydajesz się być jak oni.

11.9K 463 232
                                    




Pan Uncle przechodził właśnie po całej klasie, tłumacząc nam działania enzymów, trzymając w dłoni kubek, a z niego co rusz na podłogę wylatywała kawa. Nie wiem, czy on tego nie czuł, że co chwile kolejne krople spadają mu na buty i spodnie? W sumie potrafiłam się chyba skupić tylko na tym. O enzymach mieliśmy już chyba trzecią lekcje i za każdym razem słyszałam dokładnie to samo. Chyba nawet śpiący ludzie na końcu klasy rozumieli już jak enzymy pomagają organizmowi, o inhibicjach, teorii zamka i klucza, która moim zdaniem była totalnie bezsensowna, ale wymyślił to ponoć mądry człowiek, więc nie szło się z nim kłócić.

Uncle był tak specyficznym człowiekiem, że podczas jazdy komunikacją miejską, gdy jechały ze mną młodsze roczniki, to po samym opisie zajęć bez wymawiania nazwiska wiedziałam już z której są szkoły i że o tego nauczyciela właśnie chodzi.  A często spotykałam się z taką sytuacją. Ilekroć chciałam się odwrócić do nich, aby sprostować jakąś dziwną informację na jego temat, albo dołączyć się do śmiesznej dyskusji, opowiadając dziwną historyjkę z moich zajęć, ale w sumie nie miałam odwagi i pewnie uważaliby mnie za plotkarę, ponieważ ich podsłuchiwałam, chociaż to oni darli się na cały autobus.

Przez klątwę posiadania trzech torebek, z których zapominałam co rusz wyciągać słuchawek byłam skazana na słuchanie tych totalnych głupot. A darli się naprawdę tak, że chyba każdy wiedział wszystko i ich życiu prywatnym. Mogłam nie wiedzieć kto siedzi za mną, ale i tak poznawałam nowinki z weekendowych imprez, z tego co oglądają w internecie i z jakich przyczyn pokłócili się wczoraj podczas kolacji ze swoją mamą. Czy tylko ja nienawidziłam rozmawiać w komunikacji miejskiej zdając sobie sprawę, że wszyscy dookoła mnie też posiadają uszy i zmysł słuchu? To było denerwujące.

Uncle dostał naganę od dyrektorki, że próbne wyniki z matur były bardzo słabe. I co się dziwić, skoro na biologię trzeba było uczyć się samemu w domu, bo to co on mówił nawet czasami nie istniało w podręczniku. Starałam się jakoś na bieżąco korygować sobie umawiane materiały w domu i chyba właśnie tego ten człowiek oczekiwał. Jednakże teraz stwierdził, że będzie musiał trochę nas przykręcić, abyśmy nie skończyli tak, jak rocznik wyżej i z takiej o to przyczyny starszy pan po raz kolejny ciągnął z nami nużący się temat o enzymach w organizmie człowieka.

Był nauczycielem o nazwie ''mój przedmiot jest najważniejszy'' i miał spinę z matematykami przez to stety niestety. Najśmieszniejsze jednak było to, że często opowiadał o tym uczniom, podczas gdy profesorowie od matmy nie czuli takiej potrzeby rozmawiania o nim. Każdy ma inne podejście. Uncle był perełką tej szkoły i czasami czułam, że właśnie z tego powodu jest znana.

Zaczął się dzwonek na przerwę i na całe szczęście skończył Uncle. Nic tak nie potrafiło obudzić całej klasy jak zbawiający dźwięk dobiegający z korytarza. Każdy wstał i ociężałym krokiem ruszył w kierunku wyjścia. Nie mieli po tej lekcji nawet tyle energii, aby móc wybiec jak najszybciej.

-Może i jestem debilem z bioli, ale już nawet ja wiem, że substrat pasuje do enzymu jak klucz do zamka. - ziewnęła Alice, podczas marszu przez korytarz, aby udać się do innej sali.

-Ta teoria jest beznadziejna. - mruknął Dennis.

-To samo uważam! - odwróciłam się w jego stronę, przybijając piątkę.

-W końcu wyszliśmy z tego gówna i czas na jakieś przydatne lekcje. - uśmiechnął się Kevin.

-Przecież teraz chemia. - prychnął Patrick, na co dostał łokciem w ramię.

-Nigdy nie zrozumiecie sztuki, jesteście tylko prostymi ludźmi. - odparł obrażony.

-Niech ma coś od życia. Może kiedyś z tego DNA sobie skonstruuje dziewczynę. - zaśmiał się Dennis.

The Beast - JUŻ W SPRZEDAŻYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz