Myślałam, że ten dzień się nigdy nie skończy.Odetchnęłam tak naprawdę dopiero o północy, gdy data na moim telefonie zmieniła się z piątku na sobotę. To dlatego, że wiedziałam, że naprawdę przeżyłam te felerne dwadzieścia cztery godziny i nic złego już mnie w nich nie spotka. Fala porażek, która spłynęła na mnie odbiła się na mojej psychice tak bardzo, że poważnie zastanawiałam się, czy gdzieś nie uciec tylko po to, aby nie musieć rozwiązywać całej tej sprawy, a tym bardziej, aby chronić siebie. Chciałam to przerwać, aby nikt więcej przeze mnie nie cierpiał.
Ojciec wrócił do domu z trzy godziny później niż ja. Ułożyłam się pod drzwiami i przyłożyłam do nich ucho, aby usłyszeć o czym rozmawia z mamą. Poprowadził z nią dyskusję o procesie śledztwa, które dokonał dzisiejszego dnia w sprawie Fostera, o spotkaniu ze mną w szpitalu, zaproponowaniu mi sojuszu, oraz finalnemu włamaniu do piwnicy, co zostało dołączone do postępowania jako względny dowód i kolejny zarzut dla osób, które za to odpowiadały.
Czułam, że gdy się dowiedział, że straciliśmy nasze miejsce spotkań, będzie chciał mi dać trochę czasu i tylko dlatego nie poszedł na górę ze mną porozmawiać. Wróciłam do domu przybita, zjadłam obiad z popołudnia na kolacje i od razu się położyłam do siebie, a moje myśli nie mogły się oczyścić z tego galimatiasu, który towarzyszył mi przez cały dzień i nie chciał się skończyć do samego końca, jakby pragnął jedynie mnie dobijać.
Byłam przegrana. Cokolwiek nie zrobiłam, to nic nie znaczyło, bo sprawa nie ruszała do przodu, a było tylko gorzej. Mogłam tylko się obawiać, co się stanie w następnych dniach. Powoli niszczyli wszystkich członków mojej ekipy. Być może i teraz czyhali za moim oknem, a ja nie miałam pojęcia i siedziałam nieświadomie w moim pokoju.
Tęskniłam za Davidem do momentu, w którym nie zaatakowali nas po raz pierwszy. Od tego czasu dosłownie nie miałam ani chwili, aby powspominać to, co nas łączyło i co chciałabym, aby było kontynuowane. Potrzebowałam go tutaj najbardziej na świecie. Pragnęłam, aby ogarnął cały ten syf za mnie, bo wiedziałam, że tylko on może to zrobić. W tym momencie po prostu musiał przy mnie być, jak nigdy wcześniej. Jak miałam wybłagać go, aby wrócił? Dzwoniłam chyba z pięć razy, a nigdy nie byłam do tego skora, nie tylko ja zresztą próbowałam. On po prostu rozpłynął się w powietrzu, nie było z nim kontaktu, a za nami biegali jacyś psychopaci i wybijali dosłownie jedno po drugim, zostawiając mnie z niczym. Nie potrafiłam już wyobrazić sobie momentu, w którym wraca do Hampton, bo czułam, że ja już tego powrotu nie doświadczę. Mogłam tylko się modlić, że nie będzie na mnie zły, że rozwaliłam mu wszystko. Jeśli sądziłam, że utrata go na czas nieokreślony jest najgorsza na ziemi, to grubo się pomyliłam - niestety.
**
-I właśnie dlatego potrzebuje twojej pomocy, aby ogarnąć całe to gówno. - powiedziałam do siedzącego w moim pokoju Tommiego, który od trzech godzin słuchał moich wywodów na temat ekipy.
-Jedno pytanie. - odezwał się po tym wszystkim. - Wcale nie zaprosiłaś mnie tu na oglądanie horrorów, a twoja mama wcale nie upiekła ciasta?
-Jakbyś się dowiedział, że chodzi o ekipę, to byś nie przyszedł. - westchnęłam, kręcąc głową.
-Oczywiście, że nie. Lubie swoje życie. Po ostatniej akcji związanej z wyciąganiem twojego ukochanego z więzienia obiecałem ci skończyć maczać palce w jakąkolwiek sprawę.
-Nie mam ludzi do pomocy. Jeśli nie chcesz brać w tym oficjalnego udziału, to pomóż mi chociaż z tym radarem w sieci, który wykrywa oznaczone jednostki.
-I co ci mam tam zrobić? - westchnął Tommy, biorąc na kolana mojego laptopa.
-Mógłbyś ustawić jakieś nagrywanie ekranu, czy cokolwiek, co pozwoliłoby mi sprawdzić ich lokalizacje w ciągu dnia, gdy nie jestem na komputerze? Na przykład, abym sobie odtworzyła jakąś godzinę.
CZYTASZ
The Beast - JUŻ W SPRZEDAŻY
Teen FictionWrócił, jednak go nie znali. Jego imię, pochodzenie, przeszłość. Nic nie było o nim wiadome. Więc, dlaczego siał postrach wśród mieszkańców? Vivienne nie wierzy, że jest taki zły, ale co będzie, gdy Bestia pokaże swoje rogi? Lub co gorsza...prawdziw...