Zeszłam na dół po schodach, niczego nie podejrzewając, aż do momentu, gdy na drodze stanęli moi rodzice, którzy byli za bardzo uśmiechnięci. Zwykle nie widziałam ich w takim wydaniu. Zmarszczyłam się dziwnie na nich widok, po czym chciałam przejść, ale mi nie pozwolili. Zaczęłam się zastanawiać, czy to przypadkiem nie jest nadal sen I uszczypnęłam się delikatnie w dłoń, ale nie. Na pewno nie spałam. Skrzywiłam usta, nie odzywając się I czekając na to, co właściwie mi powiedzą. Niczego wielkiego się nie spodziewałam, chyba że nagle by mi wyskoczyli z czymś nieprawdopodobnym, typu, że odkryli, że mam nikły kontakt z ekipą. Czułam, że to niemożliwe, aby wiedzieli, a jednak dziwna myśl naszła. Miałam chyba setki alibi dla siebie. W sumie tym razem to nawet nie była moja wina! Może w paru procentach, bo jednak z własnej woli poszłam na imprezę u Felixa, oraz na to ognisko...ale reszta to oni! Oni mnie nachodzili! Pod szkołą, pod domem! Błagam, niech ktoś uwierzy.-Twoje stopnie ostatnio bardzo się poprawiły, ale martwimy się o ciebie. - westchnęła mama, nie pozwalając mi nadal przejść do dużego pokoju, a ja stałam jak zaklęta na trzech ostatnich stopniach schodów.
-Jesteś zamknięta w sobie, z nikim nie gadasz, po szkole zamykasz się w swoim pokoju I nie wychodzisz z niego cały dzień. Wiemy, że zaczęłaś ostatnio wychodzić ze znajomymi, z czego się bardzo cieszymy, ale doskonale wiesz, że tak nie może być... - kontynuował ojciec.
-Chcieliśmy z tobą pogadać o tej sytuacji, która miała miejsce w czerwcu, ale rozumiemy, że nadal możesz być za to na nas obrażona. Jednak zdajesz sobie sprawę, że jeśli złamiesz znów tą regułę, to...
-Skończ. - zażądałam. - Nie chce więcej słyszeć, że mówicie o Bestii. - warknęłam.
-W każdym razie. - ojciec chrząknął. - Wiemy, że może ci być jeszcze ciężej po odejściu Willa, bo jesteśmy tylko w trójkę w domu, a ty pewnie miałaś w nim jakieś oparcie. Jednak chcieliśmy coś naprawić I chociaż w maleńkim stopniu zrewanżować ci to, ile wycierpiałaś.
I w tym momencie przepuścili mnie, a ja z lekkimi obawami zeszłam po schodach, bo kompletnie nie wiedziałam, co mnie czeka tam na dole. Ich miny wydawały się śmiertelnie poważne I nawet ja z czasem zrozumiałam, że znajduję się w jeszcze dziwniejszej sytuacji, niż na początku bym podejrzewała. Stanęłam na środku salonu I rozejrzałam się, aż usłyszałam szczekanie I tupot łap. Moje oczy niemal nie wyskoczyły w tamtym momencie z orbit, a jeszcze bardziej w momencie, w którym zobaczyłam, jak prosto na mnie biegnie ogromny, puchany, rudy Chow Chow. Merdał ogonem, stając przede mną I dając się głaskać. Początkowo bez słowa, w dalszym osłupieniu miziałam jego gęstą sierść, kompletnie nie wiedząc, co w tym momencie mam zrobić. Mimowolnie uśmiechałam się, bo zawsze marzyłam o psie. Może niekoniecznie takim ogromnym, aczkolwiek cholernie w tym momencie się cieszyłam. Rodzice podeszli, a potem usiedli na kanapie, obserwując nadal moją reakcje, a ja chyba ewidentnie czekałam teraz na jakieś wyjaśnienia, w związku z czym się po tak wielu latach zdecydowali na psa, chociaż zawsze mówili mi bardzo dosadnie, że w naszym domu nie ma miejsca nawet przez minutę, żeby trzymać jakiegokolwiek zwierzaka.
-To samiec, ze schroniska. Stwierdziliśmy, że możemy sobie teraz na niego pozwolić po wyjeździe Willa. Przynajmniej mniej brudzi niż twój brat. - zaśmiał się ojciec.
-Dziękuje...zawsze chciałam psa. - stwierdziłam, gapiąc się na słodki, ogromny pyszczek Chow Chowa.
-Nie nadano mu żadnego imienia, więc możesz to zrobić. - zaproponowała mama.
-Trudna sprawa. - westchnęłam, podziwiając jego oczka, matko, jaki on był słodki.
-Spójrz na niego I pierwsze co ci się z nim skojarzy, to będzie jego imię.
CZYTASZ
The Beast - JUŻ W SPRZEDAŻY
Teen FictionWrócił, jednak go nie znali. Jego imię, pochodzenie, przeszłość. Nic nie było o nim wiadome. Więc, dlaczego siał postrach wśród mieszkańców? Vivienne nie wierzy, że jest taki zły, ale co będzie, gdy Bestia pokaże swoje rogi? Lub co gorsza...prawdziw...