Rozdział 9k słów, typowo Biviennowy.-X równa się sto dwanaście. - stwierdziłam pewnie, odkładając długopis między zeszyt. - Prawda?
-Prawda, prawda. - odparł znudzony David. - Skończysz już maltretować te zadania?
-Oczywiście, że nie. - pokręciłam głową. - Chce to zdać, a matma może mi to bardzo sprytnie uniemożliwić.
Czas chodzenia do szkoły zakończył się w zeszłym tygodniu. Od tego momentu bardzo dużo ćwiczyłam przed egzaminami na studia. Ohio State miało sporą renomę odnośnie poziomu nauczania i obawiałam się, że ja nie będę na tyle wybitną jednostką, aby się tam znaleźć. Rodzice męczyli mnie na każdym kroku i poważnie wszędzie już zabierałam ze sobą jakieś notatki i arkusze z poprzednich lat. Od kilku dni naprawdę sporo się zmieniło... w sumie to wszystko. Nagle zrobiło się jakoś prościej. Aczkolwiek nie od razu. Pierw były...
-Zasady? - powtórzyłam po nim z niedowierzaniem.
Związaliśmy się jedenastego maja. Chyba nie ma na świecie dziewczyny, która by w głowie nie zapamiętała sobie daty swojego związku. Już na następny dzień napisał do mnie o spotkanie w lesie. Spodziewałam się jakiegoś spaceru, czegokolwiek, ale to? Chyba nie musieliśmy sobie wszystkiego aż tak dodatkowo komplikować. Aczkolwiek... też mogłam sobie ustalać?
-Dzięki temu się nie zranimy, będziemy wiedzieć czego potrzebujemy i jak się do siebie dopasować. - sprostował siadając naprzeciwko mnie na ławce, na której tak wiele się wydarzyło w naszym życiu.
-A co jeśli druga osoba nie sprosta oczekiwaniom?
-Wtedy dojdziemy do wniosków, że nie ma co się kłócić, że między nami nikną uniesienia, bo po prostu i tak byśmy się nie dogadali.
W sumie to miało sens. Przynajmniej teraz chciał ze mną jawnie spróbować związku i nie uciekał od odpowiedzialności. Podobało mi się to, w jaki sposób się w to zaangażował i stawiał propozycję. Oboje będziemy po raz pierwszy wiedzieć na czym stoimy. Nie będzie niedomówień. To nasze zasady, które ustalimy między sobą będą naszą bazą zaufania. Negocjacje niczym ta beznadziejna umowa w Grayu, tylko bez krzty zboczenia i bardzo dobrze. To miało być romantyczne.
-Najważniejsza. - zaczął. - Na misji związku nie ma. Tam w pracy jesteśmy profejsonalistami i wykonujemy nasze zlecenia bez żadnych emocji. Nie chce, abyśmy skończyli jak reszta par w naszej ekipie. Nie chcę byś w trudnym wyborze gdy wielu naszych kompanów będzie w potrzasku próbowała ratować mnie w pierwszej kolejności, bo wypada. Na polu bitwy jesteśmy zwykłymi partnerami w gangu.
Podobało mi się jak argumentował mi wyraźnie każde swoje postanowienie. Dzięki temu wiedziałam co dokładnie mam robić, lub czego nie i zaczęłam rozumieć jego punkt widzenia.
-Dobrze, jaka następna?
-Koniec tej matmy. - David zabrał mi zeszyt. - Siedzisz tu od rana i bazgrolisz, jakbyś własnej chaty nie miała.
-Tu mi się lepiej myśli, po za tym czasem pomagasz. - wywróciłam oczami. - I nie od rana, a od tygodnia.
-No właśnie. I nie sprzątasz, ani nie gotujesz. Już Jacob mi bardziej pomaga.
Zmieniło się wszystko. W dzień, w którym zostaliśmy próbną parą i tak przewracałam się cały dzień z boku na bok z zżerającej zazdrości, że spotyka się z jakąś pożal się Boże Megan. Od razu wyobraziłam sobie ich jako taką szczęśliwą, bezproblemową rodzinkę. Zaprosiłam więc Alice, aby opowiedzieć jej w sumie, co się wydarzyło, a ona niemalże mi nie urwała głowy ze szczęścia. W sumie to była ze mnie cholernie dumna i łaziła cały czas powtarzając ''mówiłam ci, że wam się uda''. W sumie fakt, ciągle mnie dopingowała. Rodzicom także oznajmiłam prawdę. Machnęli jednak na to ręką wiedząc, że i tak mój czas w Hampton jest już policzony, a nasz związek nie potrwa zbyt długo. Mimo wszystko nie chciałam takiego scenariusza.
CZYTASZ
The Beast - JUŻ W SPRZEDAŻY
Teen FictionWrócił, jednak go nie znali. Jego imię, pochodzenie, przeszłość. Nic nie było o nim wiadome. Więc, dlaczego siał postrach wśród mieszkańców? Vivienne nie wierzy, że jest taki zły, ale co będzie, gdy Bestia pokaże swoje rogi? Lub co gorsza...prawdziw...