41. ,,To niepraktyczne ''

52 5 0
                                    

Tłumaczenie z tumblra  @/capsycartwright

Eddie nie był pewien, czy kiedykolwiek znudzi mu się trzymanie Bucka za rękę. To było głupie, naprawdę, zwykły rodzaj intymności, ale sprawiało, że serce Eddiego śpiewało mu w piersi. Byli razem już od kilku tygodni, a uczucie dłoni Bucka w jego dłoni wciąż sprawiało, że robiło mu się słabo w kolanach. Kochając Evana Buckleya i będąc z Evanem Buckleyem, Eddie zaczynał rozumieć, dlaczego ludzie od tysięcy lat pisali piosenki i wiersze o miłości - było tyle do powiedzenia o ludziach, których się kochało i nigdy nie miało się wrażenia, że słów jest za mało.

Eddie zdecydowanie nie miał na to słów - na prostą, cichą, domową intymność tego, jak Buck chował telefon do kieszeni, bez słowa wyciągając rękę do Eddiego, by ten ją ujął. To było coś więcej niż tylko czułość - nie, to była intymność i znajomość w najwspanialszych formach, w jakich Eddie kiedykolwiek je znał.

-Zrobiłeś listę?- zapytał Eddie, owijając palce wokół palców Bucka, a ich dłonie kołysały się między nimi, gdy szli w kierunku sklepu spożywczego. Buck przytaknął.

-Nie potrzebujemy wiele- zapewnił, a Eddie nie miał nic przeciwko temu, żeby tak było. 

Nigdy nie sądził, że będzie mógł to powtórzyć, że będzie dzielił życie, wszystkie sprawy i obowiązki związane z dorosłością, z kimś innym, ale jak dotąd tego ranka Buck zawiózł ich do apteki, żeby Eddie mógł zrealizować receptę Christophera, a także swoją własną (Eddie był zakłopotany, kiedy po raz pierwszy wręczył aptekarzowi kartkę papieru, ale potem aptekarz nie zmrużył oka i Eddie szybko zdał sobie sprawę, że nikogo to nie obchodzi), wzięli też parę butów Bucka do reperacji, oddali je do pralni chemicznej, a teraz robili zakupy spożywcze i Eddie rozkoszował się tym, że każdą z tych nudnych czynności nie musi wykonywać sam.

Eddie poruszył się, by puścić rękę Bucka, gdy ten sięgał po koszyk, a Buck potrząsnął głową, uśmiechając się.

-Ty trzymasz kosz - wyjaśnił Buck- Ja wrzucę to, czego potrzebujemy.

-To będzie bardzo niepraktyczne - ostrzegł Eddie, ale trzymał się mocno koszyka wolną ręką, pozwalając Buckowi wciągnąć go do sklepu spożywczego. Było względnie cicho, a Eddie nie mógł się powstrzymać od patrzenia, jak Buck przegląda dział z owocami i warzywami.

-Maliny czy borówki?- zapytał Buck, wskazując na jedną z nich.

-Borówki - odpowiedział Eddie, bo to były ulubione owoce Bucka.

-Maliny - mruknął Buck, a Eddie nie mógł się powstrzymać od przewrócenia oczami, gdy Buck włożył do koszyka paczkę malin.

-Weź obie - zaproponował Eddie- W ten weekend moglibyśmy zrobić z nich placki.

-To genialny pomysł - zgodził się Buck i kolejna paczka owoców dołączyła do samotnych malin siedzących w koszyku.

-Jestem z tego znany - nucił Eddie, pozwalając Buckowi prowadzić ich przez dział z produktami-Jak ty, na przykład.

Buck uśmiechnął się do niego.

-Dlaczego jestem genialnym pomysłem?

-Po pierwsze, jesteś bardzo ładny - zauważył Eddie, zdobywając się na szybki pocałunek w usta- Gotujesz, co jest zarówno praktyczne, jak i seksowne.

-To jest bardzo seksowne z mojej strony, prawda?

Eddie przytaknął.

-I trzymasz mnie za rękę - ścisnął palce Bucka- Nawet wtedy, gdy trzymanie mnie za rękę jest strasznie niepraktyczne, a zakupy w sklepie spożywczym zajmą nam dwa razy więcej czasu, bo jesteśmy dwiema rękami w dół.

Buck uśmiechnął się, a Eddie zapragnął zatrzymać czas i uchwycić wyraz twarzy Bucka dla potomności. Wyglądał na szczęśliwego, uświadomił sobie Eddie - naprawdę, autentycznie szczęśliwego, jego włosy były puszyste od pospiesznego prysznica, który wziął rano, a na policzkach malował się blask, w który Eddie nie mógł uwierzyć, że sam się tam znalazł. Eddie chciałby móc zapisać tę chwilę, wszystkie chwile, które nastąpiły wcześniej i wszystkie, które nadejdą w przyszłości, aby móc je oglądać w tych rzadkich chwilach, kiedy był sam i przypominać sobie, że Evan Buckley go kocha - kocha go absolutnie i bezwarunkowo.

-To niepraktyczne - zgodził się Buck- Ale masz taki wyraz twarzy, kiedy trzymam cię za rękę - wyjaśnił, a Eddie znał ten wyraz , był to rodzaj nastrojowego, obrzydliwie zakochanego wyrazu, którego kiedyś mógł się wstydzić- A czasem ściskasz moją rękę i to jest miłe.

-Robię tak, kiedy się denerwuję - przyznał Eddie, bo choć był już tak dobry, jak teraz, to czasami tłumy w Los Angeles były zbyt wielkie i ściskał palce Bucka, a ten zawsze odwzajemniał się tym samym i była to jedyna rzecz, która uspokajała Eddiego w tych chwilach niepokoju- Albo kiedy chcę ci przypomnieć, że jestem obok ciebie.

-Tam, gdzie zawsze chcę, żebyś był - mruknął Buck i pocałował Eddiego, nie na tyle mocno, żeby można go było zamienić na potężne zniszczenie wystawy awokado, przy której się zatrzymali. Eddie nie był w stanie zmusić się, żeby się tym przejąć.

-Zawsze – powiedział Eddie i uśmiechnął się- Czy możemy wziąć lody?

Buck odwzajemnił uśmiech.

-To tak, jakbyś potrafił czytać w moich myślach, kochanie. 

buddie storiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz