107. ,,Twój syn cię woła '' ,,Przed piątą rano jest twoim synem ''

24 1 0
                                    

tłumaczenie z tumblra @/ thatbuddie

-Tato!- głos Christophera jest donośny, tak głośny nawet przez zamknięte drzwi sypialni, a Eddie dusi jęk na poduszce. Przez okno nie dociera absolutnie żadne światło z ulic, poza słabym blaskiem odległej lampy ulicznej, co mówi Eddiemu, że musi być wcześnie, o wiele za wcześnie.

-Tato!

Tym razem wołaniu towarzyszy kilka głośnych uderzeń w drzwi, natarczywych stuknięć, które zdradzają podniecenie Christophera. Nie żeby jego oczekiwanie było wcześniej tajemnicą, z tym, że budził się przed świtem i robił to wszystkim innym.

-Tato!

-Twój syn cię woła- mówi Buck i choć Eddie nie może go zobaczyć, bo jego twarz jest nadal zakopana w poduszce, stłumiony dźwięk głosu Bucka mówi mu, że on również ukrywa się z dala od wstania. 

-Przed piątą rano jest twoim synem - odpowiada Eddie i czuje, jak ręka Bucka zbliża się, by uderzyć go w ramię. Pozostaje tam jednak, przyjemny ciężar na ciele Eddiego, gdy ten woli, by jego mózg obudził się prawidłowo.

Przez sekundę wszystko jest spokojne. A potem, całe piekło się rozpętuje.

-Czy Buck... Buck, zostałeś na noc?

W tym samym czasie Buck i Eddie gwałtownie siadają w łóżku, poduszka Bucka spada na podłogę od impetu jego ruchu. Ich głowy obracają się na boki, żeby mogli spojrzeć na siebie, zanim obrócą się do przodu, żeby spojrzeć w stronę drzwi do sypialni, tych samych drzwi, za którymi stoi Christopher. Potem spoglądają na siebie z powrotem.

Oczy Bucka są szerokie, a mimo ciemności Eddie doskonale widzi grające w nich tysiące emocji i wie, że te same myśli, które w tej chwili zalewają jego mózg, przebiegają również przez umysł Bucka.

Wspomnienia są jasne, kalejdoskop kolorów, który maluje życie w nowym, ekscytującym świetle. Piwa, śmiechy i przypadkowe zderzenia ich dłoni, skradzione spojrzenia i nieśmiałe uśmiechy i nieunikniona kulminacja lat pożądania, ciche, ale pewne wyznania, pierwsze pocałunki, które smakują jak druga szansa , drugie pocałunki, które smakują jak wieczne śluby,  zakochiwanie się w kółko i w kółko i wreszcie zasypianie otoczone tą miłością, tak nową, jak i znajomą.

Na środku łóżka ręka Eddiego znajduje rękę Bucka, a gdy ich palce splatają się, obaj wyrywają się ze wspomnień, by połączyć się ze sobą w teraźniejszości. Na twarzy Bucka pojawia się mały, ale zapierający dech w piersiach uśmiech, a Eddie chce go pocałować i uczynić swoim własnym.

-Hej- szepcze Buck, słowo to jest pieszczotą dla serca Eddiego.

-Cześć- odpowiada Eddie, równie zdyszany.

Łatwo jest pochylić się do przodu i pocałować Bucka, jakby to była ostatnia rzecz, jaką Eddie kiedykolwiek będzie miał okazję zrobić. Wargi Bucka są miękkie, a Eddie gubi się w ich powolnym ruchu, w sposobie, w jaki tak dobrze wpasowują się między jego własne. Pocałunek to pocałunek, ale Eddie staje się coraz bardziej pewien, że nigdy nie był naprawdę pocałowany, dopóki Buck nie połączył ich ust ostatniej nocy i nie oddał mu kawałka Eddiego.

-Buck? Tato?

Tym razem, gdy się rozdzielają, szerokie oczy Bucka są solidnym dowodem na jego rosnący niepokój.

-Christopher- mówi Buck, jego oczy poruszają się tam i z powrotem między własnymi oczami Eddiego a drzwiami sypialni.

Ostatniej nocy, pomiędzy całą magią i oddaniem, rozmawiali, słowa, które powinni byli wypowiedzieć lata temu, zmieszane ze słowami, których nie mogliby wypowiedzieć w żadnym innym momencie. Ale Eddie ani razu nie pomyślał o tym, żeby porozmawiać o zmianie we wszechświecie w odniesieniu do Christophera, nie dlatego, że nie było to ważne, wcale nie, ale dlatego, że uważał wszystko w tym temacie za pewnik, za daną, za stały punkt.

buddie storiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz