186. ,,Kocham cię ''

20 1 0
                                    

tłumaczenie z tumblra @/ clusterbuck

To go zaskakuje, o to chodzi.

I może powinien już do tego przywyknąć, bo ostatnio wiele rzeczy związanych z Buckiem go zaskoczyło. Począwszy od czasu, gdy Buck usiadł obok niego z ich udami przyciśniętymi do siebie, a po kręgosłupie Eddiego przebiegł dreszcz i dopiero po mniej więcej trzech i jednej czwartej sesji z Frankiem zdał sobie sprawę, że elektryczna iskra obecności Bucka była atrakcyjna i że Buck nie był pierwszym przy którym to poczuł. Po prostu po raz pierwszy sobie na to pozwolił.

Buck zaskoczył go również, kiedy pewnej nocy pochylił się z pytaniem w oczach, zatrzymując się ledwie centymetr od twarzy Eddiego. 

-Zatrzymaj mnie, jeśli tego nie chcesz- powiedział i pochylił się jeszcze bliżej.

Eddie nie powstrzymał go, a następnego ranka zrobił to ponownie. I jeszcze raz.

I to nie tylko te wielkie, zmieniające życie rzeczy. Buck zaskakuje go każdego dnia, pamięta o urodzinach mamy Eddiego i przypomina mu, żeby zadzwonił. Pojawia się z daniami na wynos z nowego tajskiego lokalu, którego Eddie chciał spróbować, tylko dlatego, że przejeżdżając obok niego pomyślał o nim.

On praktycznie wprowadza się, a jedyną rzeczą, która jest naprawdę zaskakujące jest to, jak płynne to jest.

Coraz trudniej jest go zaskoczyć, ale Eddie nadal jest zaskoczony, kiedy w pewien czwartkowy poranek siada naprzeciwko Bucka przy śniadaniu i myśli: 

-Kocham cię. 

Eddie zastyga. Słowa te przyszły mu do głowy bezwiednie, ale Buck siedzi naprzeciwko niego, wciąż śpiący, miękki i potargany, z włosami zakręconymi na czole i słabym zarysem zagniecenia poduszki, wciąż wciśniętym w policzek i jedyne, co Eddie może pomyśleć to :

-Kocham cię.

Słowa siedzą mu na języku i przez pół sekundy rozważa ich wypowiedzenie. Po prostu wypuścić je i zobaczyć, co się stanie, po prostu otworzyć usta i pozwolić, by kawałki spadły tam, gdzie mogą.

Jego usta rozchylają się i to jest tak daleko, jak sięga. Ponieważ...

Jeszcze tego nie powiedzieli. Nie powiedzieli nic, co nie może być powiedziane przez połączenie ust z ustami, przez połączenie warg ze szczęką, gardłem, obojczykiem i niżej. I nie chodzi o to, że Eddie uważa, że Buck źle by to odebrał, w żadnym wypadku, ale...

Czuje, że to duży krok. Czuję, że to ważne, że to powinno się stać w odpowiednim momencie. Specjalna chwila, a nie przypadkowy czwartkowy poranek przy talerzu jajecznicy i kawie z dziwnym mlekiem owsianym, na które Buck powoli przestawia Eddiego.

I może, gdzieś z tyłu głowy, Eddie chce się upewnić.

Czy on w ogóle wie, czym jest miłość? Powiedział to tylko raz, do Shannon, ale były okoliczności łagodzące. Nigdy tak naprawdę z tym nie siedział, nigdy nie myślał o tym, czy naprawdę ją kocha, czy nie. Nie miał innego wyboru, jak tylko ją kochać. Skąd ma wiedzieć, kiedy to jest prawdziwe?

-Hej- mruknął Buck, lekko marszcząc twarz- Wszystko w porządku?

Eddie zdaje sobie sprawę, że musiał siedzieć tam z lekko otwartymi ustami przez dłuższą chwilę. 

-Tak- mówi, potrząsając głową jak pies próbujący się osuszyć- Po prostu... myślałem. 

-O czymś konkretnym?- pyta Buck. Eddie szczerzy się. 

-O tobie- mówi i tyle, przynajmniej, jest prawdą.

----------

Ciągle o tym myśli. Raz nawet porusza ten temat z Frankiem, ale Frank tylko uśmiecha się tym tajemniczym uśmiechem terapeuty i mówi mu, że nie może po prostu dać mu odpowiedzi.

-Nie ma dobrej odpowiedzi- mówi Frank- Nie ma wymiernej definicji miłości. Po prostu wiesz, kiedy wiesz. 

-Nie jesteś żadną pomocą- mruczy Eddie, a Frank się śmieje, bo Eddie mówi mu to co najmniej trzy razy na sesji.

-Będziesz wiedział- mówi Frank- Obiecuję.

A Eddie nie jest pewien, czy będzie wiedział, ale na pewno ciągle o tym myśli. Ciągle o tym myśli, bez zachęty i dopiero odgryza się, zanim wszystko się wyleje.

Kiedy są na stacji i Buck wybiera grę wideo, którą lubi Eddie, zamiast tej, której sterowania Eddie nie potrafi rozgryźć przed śmiercią swojej postaci. Kocham cię.

Kiedy budzi się wcześnie w szarych godzinach przed świtem i znajduje Bucka obok siebie, rękę przerzuconą przez jego talię i jedną nogę zaklinowaną między jego. Kocham cię.

Kiedy Buck wypije o jednego drinka za dużo podczas wieczoru gier i zacznie nakładać brytyjski akcent, który, jak się upiera, jest wyjątkowo dokładny. 

-Kocham cię- myśli Eddie z uśmiechem tak szerokim, że aż ściąga spierzchniętą skórę warg.

I gdzieś w tym wszystkim Eddie myśli, że może rozumie, co Frank miał na myśli. Że nie ma wymiernej definicji, nie ma miernika, który można by porównać. Jest tylko wiedza, a Eddie jest pewien, że wie.

Zamierza powiedzieć Buckowi. Chce powiedzieć Buckowi, z trudem powstrzymuje się od wypowiadania słów za każdym razem, gdy Buck jest w pobliżu, ponieważ kocha Bucka i chce, żeby Buck o tym wiedział, ale także dlatego, że Buck jest osobą, z którą rozmawia o wszystkim.

Ale za każdym razem, gdy otwiera usta, by to powiedzieć, słowa nie przychodzą.

To jest wielkie. To jest wyjątkowe. To nie powinno wypływać z jego ust w każde popołudnie. Powinni przynajmniej wyjść na kolację, coś, co uczyni to specjalną okazją. To musi być odpowiedni moment, choć on sam nie bardzo wie, jaki. Wszystko, o czym myśli, wydaje mu się złe - za dużo, za mało, niemożliwe do zrealizowania.

----------

I w końcu nie ma żadnego właściwego momentu. Jest tylko Buck, siedzący na kanapie w salonie, próbujący ukryć fakt, że płacze na reklamie ubezpieczenia i trzy słowa, które wypadają z ust Eddiego tak łatwo jak oddychanie.

-Kocham cię. 

Buck odwraca się, by na niego spojrzeć, grymas przebijający się przez jego twarz i łzy dobrze rysujące się w oczach. 

-Bo zaraz się popłaczę na tej reklamie?- pyta, a Eddie się śmieje.

-Nie- mówi- Chociaż... tak, ale to nie jest tak...kocham cię- mówi ponownie- I starałem się znaleźć odpowiedni moment, aby to powiedzieć, ale ... nie wiem ... myślę, że może odpowiednim momentem, aby to powiedzieć jest zawsze, kiedy to czujesz. I miałem trochę kryzysu na temat tego, co to znaczy czuć to, ale byłem po prostu w mojej głowie o tym, myślę. Bo ja wiem. Kocham cię.

Uśmiech Bucka łagodnieje, przechodzi z grymasu w coś spokojniejszego. Coś, co rozświetla całą jego twarz, sprawia, że praktycznie promienieje, gdy pochyla się bliżej i sięga po twarz Eddiego. 

-Wiem, co masz na myśli- mruczy, opuszki palców pióra wzdłuż kości szczęki Eddiego- O czuciu, o wiedzy i o mówieniu. 

I Eddie wstrzymuje oddech, bo czuje, że może powinien, ale tym razem to, co mówi Buck, nie zaskakuje go.

-Kocham cię.

buddie storiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz