170. ,,Ten pocałunek był spełnieniem życzeń ''

21 3 0
                                    

tłumaczenie z tumblra @/ monsterrae1

Buck nigdy nie ośmieliłby się nazwać siebie szczęściarzem. Nikt, kto go poznał, nie nazwałby go szczęściarzem. Był bardzo podatny na wypadki i choć niektórzy nazywali go lekkomyślnym, on przysięgał, że po prostu czasem obrywał. Nie zawsze była to jego wina , bo na przykład skąd miał wiedzieć, że w ciężarówce jest bomba albo że tsunami uderzy w molo w dniu, w którym postanowił zabrać tam Chrisa.

Więc nie miał szczęścia, nawet uncji szczęścia. Miał jednak talent do odgadywania rzeczy, które mogą mu się przydarzyć, jedna z jego poprzednich partnerek nazwała to manifestacją, ale Buck nigdy się nad tym nie zastanawiał. Po prostu wiedział, że czasami powie coś w stylu "cholera, chciałbym mieć lody", a wtedy Maddie pojawi się w domu ich rodziców z kuflem ich ulubionych smaków pod ręką albo będą na stacji i Buck zażyczy sobie, żeby był film, tylko po to, żeby włączyć telewizor i dowiedzieć się, że faktycznie jest. To było zawsze głupie gówno, co było jednym z powodów, dla których nigdy nie myślał zbytnio o wzorcu.

Dopóki Chim nie wskazał go na imprezie świątecznej w domu Bobby'ego.

-Stop!- powiedział tylko jak Buck skończył mówić- Mówisz to i rzeczy się spełniają, to jest przerażające.

-Nie, nie spełniają- argumentował Buck, wiedząc , że z nich wszystkich Chim był najbardziej przesądny. 

-Trochę tak- dodała Maddie, zanim Buck zdążył się jeszcze pokłócić z Chimem- Odkąd byliśmy dziećmi, po prostu zwykle prosisz o bardzo proste rzeczy. 

-Mads, daj spokój, nie jestem magiczny ani nic takiego- zaśmiał się Buck. 

-Nie mówię, że magiczny, ale nie wiem Buck, masz sposób na to, że zawsze dostajesz to, czego sobie życzysz. 

Maddie wzruszyła ramionami, a Buck postanowił porzucić rozmowę akurat wtedy, gdy bardzo znajomy śmiech przykuł jego uwagę.

W przeciwieństwie do ostatnich świąt Bożego Narodzenia, Eddie świetnie się bawił na zjeździe świątecznym. Jego zadaniem była pomoc Bobby'emu w obsłudze grilla i właśnie rozmawiał z Bobby'm, gdy obaj pokazywali Harry'emu i Chrisowi tajniki dobrze przyrządzonego steku. Buck nie mógł powstrzymać uśmiechu na swojej twarzy na widok Eddiego i Chrisa tak szczęśliwych i spokojnych.

Nie powiedział tego na głos, bo nie chciał mieć do czynienia z dokuczliwymi uśmiechami i wiedzącymi uśmieszkami ze strony siostry i Chima , ale życzył sobie, żeby Eddie był jego, naprawdę jego i żeby mógł wychowywać Chrisa razem z nim, a nie tylko wtedy, gdyby doszło do najgorszego.

Życzenie opuściło jego głowę tak szybko, jak się w niej pojawiło, gdy Eddie odwrócił się, by na niego spojrzeć, z uśmiechem wciąż jasnym i wielkim na twarzy i skinął na niego, prosząc go małym ruchem głowy, by podszedł. Buck oczywiście usprawiedliwił się i dołączył do nich przy grillu.

----------

Przez resztę imprezy ledwie opuszczał stronę Eddiego, pod koniec nocy wdrapując się do jego ciężarówki i jadąc z nimi do domu. Wmówił sobie, że to po to, by odebrać swojego jeepa i wrócić do domu, ale wiedział, że Eddie poprosi go, by został na piwo, a potem piwo zamieni się w dwa, a wtedy Buck spędzi noc na kanapie i następnego ranka zje z nimi wczesne śniadanie. 

-Zostaniesz?- zapytał Eddie, tak jak Buck przewidział, tylko trochę bardziej nieśmiało niż zwykle, jakby myślał, że Buck może odmówić. Tak jakby kiedykolwiek mu odmówił.

-Tak- odpowiedział Buck i wszedł za nim do środka.

Choinka wciąż stała, mimo że było już po świętach, bliżej Nowego Roku niż Bożego Narodzenia naprawdę, bo był to jedyny dzień, w którym cały zespół mógł się zebrać i postanowili przedłużyć świąteczny nastrój nieco dłużej, ale z lampkami wciąż świecącymi w skoordynowanym mruganiu tęczowymi kolorami. Buck przyglądał się jej cicho, gdy Eddie pomagał Chrisowi w łóżku.

buddie storiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz