Tłumaczenie z tumblra @/hattalove
Dla odmiany nie budzi go koszmar. Eddie nie jest pewien, co to dokładnie jest. Właśnie skończyli poranną zmianę i spali do drugiej po południu, więc uważał na kofeinę, a kładąc się do łóżka, był na tyle zmęczony, że spodziewał się spać jak zabity.
Jednak kiedy już się w nim znajdzie, jego umysł nie chce się uspokoić. To nic konkretnego: przebłyski sceny, na którą wybrali się tuż przed końcem zmiany, jakiś żart Chima, który opowiedział, gdy rozlał na siebie kawę, strzępki listy zakupów. Eddie zasypia na jakieś dziesięć minut, po czym otwiera oczy o trzeciej nad ranem, nagle rozbudzony i wszystko jest ciche. Wszystko z wyjątkiem najcichszego szurania, które niesie się po schodach i wpada przez otwarte drzwi sypialni Eddiego.
W tym roku był w takiej sytuacji więcej razy, niż chciałby zliczyć. Ciało wyciąga go z łóżka, zanim jego umysł zdąży się w pełni uruchomić, a on po omacku toruje sobie drogę przez dom.
Przez drzwi do kuchni przemyka promień światła. Drzwi są do połowy zamknięte, więc Eddie puka we framugę, na tyle głośno, żeby Buck wiedział, że tam jest.
Stoi nad kuchenką, na której nie pali się żadne światło poza pomarańczową żarówką okapu, mieszając coś. Eddie zatrzymuje się na chwilę w pokoju i przygląda mu się: głupia bluza z kapturem i szorty, które przysięgał, mała dziura na pięcie jego skarpetki, miękkie ramiona zwijające się do przodu pod ciężarem tego, co sprawiło, że obudził się o tej porze.
Jest środowa noc. Buck przyjechał w sobotę, wyszedł, żeby podrzucić Jee-Yuna do Chima, a potem przespał tę noc i następną i następną i następną.
Jest środowa noc, Buck nie wyszedł od kilku dni, a Eddie jest na tyle samolubny, że go o to nie prosi.
-Przestań się na mnie gapić - mruczy Buck, głosem ściszonym, żeby pasował do chwili.
-Przestań budzić mnie w środku nocy - odpowiada Eddie, co wywołuje śmiech, bo to znajome terytorium. Nawet bardzo znajome. Mają swoje żarty o tym, że budzą się o dziwnych porach, bo jedno lub oboje nie mogą spać.
Podchodzi do pieca, stawiając lekkie kroki, aby zachować ciszę. Na pokrywie kuchenki wisi wieniec bożonarodzeniowy, wybrany przez Christophera, a jego wstążka zwisa na tyle nisko, że przeczesuje zmierzwione przez sen włosy Bucka. Eddie sięga ręką, żeby go oderwać.
-Co jemy? - pyta, przylegając na tyle blisko do boku Bucka, że czuje, jak jest ciepły i zagląda do rondla.
-Nie wiem jak ty - odpowiada Buck- Ja piję gorącą czekoladę z normalnymi piankami, bo nie jestem dziwakiem.
-Gorąca czekolada, co?
-To dozwolone - wzrusza ramionami Buck, wyłączając podgrzewacz- Są święta, a ja jestem dorosłym mężczyzną.
Eddie skręca i opiera się plecami o ladę, pozwalając, by ta wcisnęła się w jego dolną część pleców, łagodząc ból, który pozostał tam po przewracaniu się przez ostatnie kilka godzin.
-Nie oceniałem - mówi osądzająco.
Buck przewraca oczami i otwiera szafkę z kubkami. Nie sięga po te, co zwykle, tylko grzebie na zapleczu, aż wyciąga pasującą do siebie świąteczną parę: kubki w kształcie serc z wiedeńskiego jarmarku bożonarodzeniowego z 2015 r., które jakimś cudem znalazł w sklepie z używanymi rzeczami. Są to jedne z najbrzydszych naczyń kuchennych, jakie Eddie posiada i nie odważyłby się ich pozbyć nawet za milion lat.
-Myślałem, że wystarczy ci tylko na jeden - uśmiecha się i przygląda się wyolbrzymionym konturom twarzy Bucka w półmroku, jego ostrym i pięknym kątom. Czubki jego uszu są z jakiegoś powodu różowe.
CZYTASZ
buddie stories
Romanceopowieści o dwóch strażakach, którzy próbują odnaleźć drogę do siebie i zwykle im się to udaje