tłumaczenie z tumblra @/ princessfbi
-Szukałem cię wszędzie... Co robisz siedząc w ciemności?
Eddie odchylił głowę do tyłu, by przycisnąć się do ściany, gdy go usłyszał.
Oczywiście, że to był Buck. Buck zawsze byłby tym, który przychodził go szukać, nawet gdy Eddie nie chciał być znaleziony.
Na litość, Buck nie zapalił światła i Eddie zamrugał do niego przez ciemność, gdy Buck po prostu zamknął za sobą drzwi. Nucąc, myślał nad odpowiedzią, zanim ułożył ją w słowa. Frank namawiał go, żeby starał się robić to rzadziej. Chciał, żeby Eddie mówił swoje zdanie w chwilach, które nie były implozją powściągliwości, w których Eddie mówił niewłaściwe rzeczy z właściwymi uczuciami; w których uwolnienie było zawsze przyćmione przez zranione wyrazy, które po nim następowały. Jak z jego ojcem na przyjęciu. Bobby w salonie. Buck.
Buck, który miał odwrotny problem, nie chowając urazy, kiedy powinien i przyjmując czułość, kiedy mógł, nawet jeśli była pusta i ulotna. Obcasy Bucka zagrzmiały na podłodze miękkimi szuraniami, zanim schylił się obok Eddiego, jego niekończące się nogi stukały o nogi Eddiego, gdy Buck złożył się, by usiąść obok niego.
-Po prostu... trochę się przestymulowałem- powiedział Eddie i ugryzł się w policzek, aby przełknąć z powrotem poczucie winy za powiedzenie tego. Frank popychał go do pracy nad tym.
-Rozumiem to- powiedział Buck bez nawet nutki wyrzutu- Kiedy pierwszy raz tu przyjechałem, byłem tak przyzwyczajony do bycia na własną rękę, że Chimney i Hen czasami byli za dużo.
Eddie uznał to za nieco trudne do wyobrażenia, gdy Buck operował na słońcu, adrenalinie i wygodzie przebywania wśród ludzi.
-Zwykłem chować się w późniejszej szafie, aż Bobby mnie znalazł i zaczął wciągać do pomocy przy gotowaniu.
Późniejsza szafa była ciasną szafą do chodzenia w tylnej części remizy. To był wstyd Bobby'ego. Zmora jego istnienia. Nienawidził jej. Ale to tam wszyscy wkładali rzeczy, które nie miały swojego miejsca i dlatego były późniejszym problemem. Prawie nie było tam miejsca, żeby stanąć, więc fakt, że Buck próbowałby się w nim ukryć, był w pewnym sensie komiczny. Eddie wydusił z siebie śmiech, a ramiona Bucka zdawały się rozluźnić na ten dźwięk.
-Czy wszyscy mnie szukali?
-Nieee- odetchnął Buck- Tylko ja. Chcesz, żebym poszedł?
To była ostatnia rzecz, jakiej Eddie kiedykolwiek chciał. Ale powiedzenie Buckowi, jak bardzo chciał, żeby został, powiedzenie Buckowi o każdym z tych trzepoczących uczuć w jego klatce piersiowej, które na początku uważał za przypadek niestrawności, a skończyło się na pełnym zauroczeniu, nie było czymś, co był jeszcze gotowy zwerbalizować.
Frank próbował zmusić go do pracy nad tym.
-Zostaniesz?- zapytał Eddie, bo to była przynajmniej częściowa prawda.
Buck wplótł swoje palce między palce Eddiego i nie mógł tego zobaczyć, ale wiedział, że na twarzy Bucka prawdopodobnie pojawił się uśmiech. Trzepotanie nabrało prędkości w stosunku do jego klatki piersiowej.
-Oczywiście.
A jego ramię było akurat tam, więc Eddie przechylił głowę i przycisnął do niego policzek, żeby odpocząć.
CZYTASZ
buddie stories
Romanceopowieści o dwóch strażakach, którzy próbują odnaleźć drogę do siebie i zwykle im się to udaje