171. ,,Zwycięzca robi następną kolejkę kawy i pakuje pozostałe prezenty? ''

20 1 0
                                    

tłumaczenie z tumblra @/ shortsighted-owl

-Wiesz, oślepniesz jeśli będziesz grał na tym przez całą noc i to bez włączonych świateł, Edmundo Diaz, wstydź się- mówi figlarnie Buck, gdy wchodzi w ciemność salonu, zerkając na zaciągnięte zasłony. 

Jedynie okazjonalny jasny błysk z gry walki w telewizorze oświetla profil Eddiego, klockowaty zestaw słuchawkowy Chrisa spłaszcza jego włosy, gdy siedzi na podłodze, oparty plecami o miękkość kanapy.

Starszy mężczyzna śmieje się, gdy przerywa grę, machając na słuchawki, by te opadły mu na szyję.

Wokół niego leżą nożyczki, różne rolki różnokolorowego papieru pakowego i coś, co wydaje się być dużą, splątaną kulą źle sklejonej taśmy. Mrużąc oczy, Buck zauważa połysk kilku zabłąkanych kawałków taśmy, które w jaskrawym świetle ekranu telewizora plamią przód bluzy Eddiego w kolorze lasu, błyszcząc jak lamówka pokrywająca gzyms.

Mała góra starannie zapakowanych prezentów - rogi złożone z wojskową precyzją - leży w stosie na końcu stolika do kawy. Jednak nadal dwie duże torby, które Buck ściągnął tego popołudnia ze strychu, nie były w pełni opróżnione z prezentów dla Chrisa, które on i Eddie chowali przez cały rok.

Opakowanie: 1, Diaz: 0.

-Widzę, że taśma i papier wygrały tę rundę- stwierdza Buck, kiwając głową na zwycięskie przybory do pakowania.

-Ja tylko wprowadzam ich w fałszywe poczucie bezpieczeństwa- odpowiada Eddie, zamierzając popchnąć kulkę taśmy skarpetkową stopą, ale po chwili lepiej się zastanowił, wstając na tyle, by wygodnie opaść z powrotem na kanapę. 

-Wrócę drugie podejście, gdy tylko faktycznie wygram mecz. 

-Nadal próbujesz pokonać Psa?- pyta Buck, ruszając się bliżej kanapy.

-Chris zawsze go ogrywa, muszę się poprawić i pokazać synowi, kto jest szefem. 

W jego głosie jest nutka dumy, co Buck zauważa. Że jego syn jest w stanie pokonać go w grach wideo, jest w stanie go nauczyć, a przynajmniej jest w stanie siedzieć i nagabywać tatę nad jego fatalną pamięcią o wielu, wielu kombinacjach przycisków postaci i odpowiadających im licznikach.

Buck budził się teraz o różnych dziwnych porach, gdy jasność ekranu telefonu Eddiego oświetlała twarz jego chłopaka, przewijającego wiki gry, jakby sam Buck był na bakier z informacjami.

-I pomyśleć, że niecałe dwa lata temu schowałeś pilota od telewizora i konsolę, bo SI poleciła ci lepszy ekspres do kawy- droczy się delikatnie Buck, szczerząc się, gdy Eddie przewidywalnie przewraca oczami. Jaki ojciec, taki prawie-nastoletni syn. 

-Skoro o tym mowa.

Kubek w rękach Bucka jest dobrze utrzymany, na jego brzegu jest mały odprysk, jego kolory są już wyprane od lat użytkowania, a z niego unosi się znajomy zapach ciepłych świątecznych przypraw, kawy i parującego mleka. Eddie wzdycha z uznaniem, gdy upuszcza kontroler na kolana i bierze oferowany napój, a w migoczącym świetle ekranu menu błyszczą kły, gdy uśmiecha się do Bucka, po czym bierze długi łyk kawy.

Buck wciąż uwielbia delikatną sympatię, z jaką oczy Eddiego miękną, gdy mu coś daje; pocałunek, gdy budzi się do przytomności każdego ranka, uścisk, gdy szuka pocieszenia po szczególnie wyczerpującej zmianie lub w tej chwili, doskonale zrobione piernikowe latte z dużą ilością pianki, tak jak Eddie lubi.

-Musisz być przytomny i czujny, graczu- uczucie zabarwia każde ze słów Bucka, a on sam obserwuje, jak uśmiech Eddiego rozkwita, jak odwrócone kąciki jego ust wychodzą poza brzeg kubka. 

Odpowiedź, gdy nadchodzi, jest serdeczna i z pianą na ustach, gdy Eddie otwiera oczy z miejsca, w którym je zamknął w niemalże błogości.

-Kocham cię- mówi Eddie do wnętrza kubka z kawą, dźwięk zniekształca się, gdy wydostaje się z kofeinowego ograniczenia. Buck macha ręką. 

-Wiem, wiem.

Bezczelnie, Eddie marszczy brwi i przechyla głowę w stronę kuchni. 

-Mówię do Hildy. 

To kolej Bucka, aby przewrócić oczami na odpowiedź swojego chłopaka. 

-Tak, tak, oczywiście, że mówisz. Nie widzę, żeby Hildy woziła cię do pracy albo ogrzewała cię w łóżku. 

Brwi Eddiego przechylają się w górę, na jego twarzy pojawia się zamyślony wyraz. 

-Kto wie, co przyniesie przyszłość, Buck, kto wie. 

Eddie sięga po kolejną porcję ust, tylko po to, by piankowe wąsy stały się jeszcze większe.

-Masz trochę...- Buck gestykuluje palcem do własnej wargi, tylko po to, by chichotać, gdy Eddie całkowicie omija piankowe wąsy- Chodź tu.

Duża dłoń delikatnie obejmuje szczękę Eddiego, opuszki palców Bucka czują szorstkość dziennego zarostu. Stąd Buck może dostrzec głębię oczu Eddiego, znak piękna wysoko na jego policzku i wielki biało-brązowy bałagan piany, który pokrywa jego górną wargę.

Powoli pochyla się, uważnie obserwując Eddiego, gdy powieki drugiego mężczyzny lekko opadają, gdy oddech lekko się zacina, gdy wchodzą sobie w orbitę. Bucka cieszy fakt, że ma taki wpływ na drugiego człowieka, widząc jak Eddie jeszcze bardziej się rozluźnia. Ma go. 

Buck działa jak błyskawica. Pochyla się i pozwala swojemu językowi zetrzeć przyprawioną piankę z wargi Eddiego, po czym składa delikatny pocałunek na rozgrzanych kawą ustach, czując małe, zszokowane sapnięcie Eddiego na swoich.

-Nie widzę , żeby Hildy była w stanie to zrobić, prawda?- ripostuje Buck, uśmiechając się, gdy odsuwa się na tyle, by obserwować, jak różowy kolor pełza po policzkach Eddiego, jak rumieniec pojawia się na czubkach jego uszu, gdy nie może powstrzymać się od śmiechu z wybryków swojego chłopaka.

Siadając obok niego, Buck otwiera jedną z szuflad pod stolikiem do kawy, grzebiąc w niej i wyciągając zapasowy kontroler.

- Ponieważ ja też cię kocham ... ah ah nie mówiłeś, że kochasz Hildy, mogę być tutaj większym mężczyzną. Zlituję się i dam ci kilka wskazówek, aby spróbować pokonać Chrisa. 

Siedząc bardziej prosto, Eddie naciska kilka przycisków na swoim kontrolerze, pozwalając grze przełączyć się na tryb 2 graczy, pokój teraz skąpany w białym świetle ekranu wyboru postaci.

-Och, więc myślisz, że możesz nadążyć za Chrisem? Jesteś lepszy ode mnie, co Buckley?-  mówi figlarnie Eddie, wbijając kolano w Bucka, pozwalając mu tam pozostać, jako punkt kontaktowy. Buck rzuca mu tylko boczne oko, zbliżając palec do ucha najbliższego Eddiemu.

-Powiedz mi, jaki ruch wykonuje Pies, jeśli dwukrotnie stukniesz X, a następnie wciśniesz O, ponownie stukając w prawy drążek analogowy?

Buck naciska przycisk i czuje lekkie brzęczenie drugiego kontrolera, który ożywa w jego rękach.

Eddie czuje, że jego twarz się marszczy, gdy próbuje wyszukać w swoim mózgu odpowiedź. Chris z pewnością już mu to mówił, tym lekko protekcjonalnym, nastoletnim tonem, który, jak wie Eddie, skrywa radość, że jego własny tata prosi go o pomoc. Spinujący gryz? Nie, nie, to tylko jedno naciśnięcie przycisku X potem O... może to było...

Obok niego Buck chichocze, delikatnie kołysząc ramieniem w Eddiego, zanim wybierze swojego bohatera, rycerza trzymającego miecz i tarczę w górze.

-Zwycięzca robi następną kolejkę kawy i pakuje pozostałe prezenty?-  sugeruje Buck,  jego oczy są skupione na ekranie, osiadając na poduszkach, gotowy do rozpoczęcia.

Zawsze tacy są; popychają się nawzajem trochę dalej, szybciej, wyżej - czy to w pracy, czy w zabawie.

I Buck wie, że obaj to uwielbiają.

Eddie tylko się uśmiecha, odłącza słuchawki, więc teraz słuchają upbeatowej muzyki z gry przez telewizor wypełniający salon.

-Gra rozpoczęta. 

buddie storiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz