147. ,,możemy kupić ci smutny koc czy coś ''

25 3 0
                                    

tłumaczenie z tumblra @/ clusterbuck

Buck: Masz moją smutną bluzę z kapturem?

Buck: Potrzebuję mojej smutnej bluzy.

Eddie rozgląda się dookoła, jakby smutna bluza Buck'a miała leżeć w rogu jego salonu. Nie byłby to pierwszy raz i prawdopodobnie nie ostatni. Ale bluzy nie ma w żadnym z jej zwyczajowych miejsc, nie wisi na kominku, nie jest rzucona na róg sofy, ani nie jest złożona na półce przy drzwiach.

Eddie: Nie tutaj

Już ma zapytać, dlaczego Buck potrzebuje swojej smutnej bluzy, kiedy przychodzi kolejny sms.

Buck: Jesteś pewien? Myślałem, że zostawiłem ją tam w zeszłym tygodniu.

I właśnie wtedy zdaje sobie sprawę.

Eddie: Tak. Mam dobre i złe wieści.

Buck: ???

Telefon dzwoni, zanim zdąży napisać swoją odpowiedź, a on od razu odbiera, rozpoczynając swoje wyjaśnienia, zanim telefon dotrze do jego ucha.

-Zostawiłeś ją tutaj w zeszłym tygodniu- mówi Eddie- Ale był pewien incydent z plamą po kawie, więc jest teraz w pralce. 

-Jak udało ci się zrobić plamę z kawy na mojej bluzie?- pyta Buck.

-Chris przewrócił mój kubek, była w strefie rozprysku.

-Dlaczego moja bluza z kapturem była w strefie zachlapania?- pyta Buck z uśmiechem w głosie, gdy Eddie uświadamia sobie, do czego właśnie się przyznał.

-Miałem ją na sobie- mówi Eddie, mając nadzieję, że wyjdzie na nonszalanckiego-Byłem smutny.

-Tak?- pyta Buck- Z jakiego powodu byłeś smutny?

-Faktu, że znowu obudziłem się w pustym łóżku- myśli Eddie- Faktu, że nadal będę budził się w pustym łóżku. Faktu, że tak bardzo chcę cię przytulić, że to jest jak fizyczny ból, a nigdy tego nie zrobię, nie tak jakbym chciał.

-Sport- mówi Eddie i próbuje wymyślić nazwę jednej drużyny sportowej z Los Angeles-Królowie przegrali?- mówi i  to wychodzi bardziej jak pytanie niż by chciał, a Buck się roześmiał.

-To nie jest sezon hokejowy- mówi łagodnie z nutką rozbawienia kręcącą się wokół słów- Dlaczego miałeś na sobie smutną bluzę?

-Po co ci smutna bluza z kapturem?- pyta Eddie, a Buck wzdycha.

-Nawet nie wiem- mówi- Nic się nie stało.  Jestem po prostu...

-Po prostu- mówi Eddie, a Buck znów wzdycha.

-Tak.

-Chodź- mówi Eddie- Bluza nie będzie czysta przez jakiś czas, ale możemy kupić ci smutny koc czy coś.

-Mogę być twoim smutnym kapturem- myśli Eddie i natychmiast postanawia, że nigdy nie wypowie tych słów na głos. Nigdy by ich nie przeżył. 

-To nie to samo- mówi Buck, jego ton jest przesadnie żałobny, ale w kącikach jego słów pobrzmiewa śmiech.

-Może i tak, ale lepsze to niż nic- mówi Eddie, a Buck nuci.

-Tak- mówi- OK.

---------- 

Buck wpuszcza się do domu dwadzieścia minut później, przechodzi prosto na kanapę i zwala się na Eddiego, który przewraca oczami, marudzi i szturcha Buck'a w bok, ale potem przesuwa się po kanapie, aż są wygodnie spleceni razem, głowa Buck'a spoczywa na jego piersi.

-Hej- mruknął- Nadal poprostu. 

-Tak- mówi Buck, słowo na wpół zakopane w materiale koszulki Eddiego- Ale trochę mniej.

I Eddie nadal chce trzymać Bucka tak bardzo, że bolą go ręce, nadal pragnie Bucka w sposób, którego nigdy nie będzie miał, ale z Buckiem wtulonym w niego w ten sposób, jest to trochę mniej. Choćby na razie.

-Dobrze- mruczy do czubka głowy Buck'a- To jest dobre.

buddie storiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz