tłumaczenie z tumblra @/ clusterbuck
Buck uważa, że wszechświat może na niego krzyczeć. Może krzyk to nie do końca właściwe słowo. To raczej zrzędzenie. Jakby wszechświat siedział na jego ramieniu i szeptał mu do ucha.
Uważa też, że wszechświat może nazywać go głupim. I to cóż, może być uzasadnione. Czuje się trochę głupio, siedząc teraz w swoim pustym mieszkaniu i trzymając klucz, który Taylor wcisnęła mu do ręki. Nie za to, że zerwał z Taylor. Nie, jest pewien, że to najmądrzejsza rzecz, jaką zrobił od miesięcy. Ale za to, że pozwolił, by to zaszło tak daleko, jak zaszło.
-Myślałem, że nauczę się z tym żyć- słyszy siebie i zastanawia się, jaki miał w tym interes, mówiąc Eddiemu, że nie tak się mówi o kimś, kogo się kocha.
Telefon jest w jego ręku, zanim jeszcze podjął świadomą decyzję, by zadzwonić do Eddiego.
-Buck? - pyta Eddie, gdy tylko odbiera z nutą niepokoju w głosie.
-Musisz do mnie przyjechać - odpowiada Buck.
-Teraz? - pyta Eddie- Buck, czy wszystko w porządku?
Buck wyjmuje telefon z ucha i spogląda na godzinę. Robi się trochę późno.
-Tak- wzdycha- Tak, jest w porządku.
-Buck, co się dzieje?
Buck milczy.
-Buck, jeśli mi nie powiesz, to i tak przyjdę.
-Chciałem powiedzieć... - wzdycha ponownie- Musisz do mnie przyjść i powiedzieć mi, że jestem głupi. A może, że nie jestem głupi. Nie wiem. Po prostu czuję się...
-Głupi? - pyta Eddie, gdy Buck milknie, a Buck prycha.
-Trochę, tak.
-Jak głupio? - pyta Eddie- Nie zadzwonisz do Taylor, prawda?
-Nie, zdecydowanie nie - odpowiada Buck- Nie, to już koniec. Definitywny koniec.
Wydaje mu się, że Eddie może coś wymamrotać, ale jest za cicho, żeby mieć pewność.
-Nie wiem - mówi Buck po raz setny, jak się wydaje, właśnie dziś- Po prostu czuję, myślę, czuję. Czy to ma sens?
-Tak- mówi Eddie- Tak, ma. Będę tam za pół godziny, dobrze?
-Nie musisz- mówi Buck, nawet gdy coś w jego piersi się rozluźnia na myśl o Eddiem opartym o wyspę kuchenną, Eddiem opartym o barierkę balkonu, Eddiem rozłożonym na kanapie.
-Może chcę - mówi Eddie- Po drodze podrzucę Chrisa do Pepy i tak pytała o nocleg.
-Eddie...
-Hej- mówi Eddie, przerywając mu- Przestań mnie namawiać, żebym cię nie wspierał.
-Um- zaczyna Buck, a potem przełyka.
-Czy nie tego wszyscy chcemy w partnerze?- słowa Raviego odbijają się echem w jego głowie- Wiedzieć, że cię wspierają?
Buck zmienił zdanie. Wszechświat nie krzyczy na niego, tylko się śmieje.
-Buck?- pyta Eddie.
-Tak, dobrze- odpowiada Buck- Przynieś po drodze piwo, dobrze? Mam tylko trochę tego dziwnego gówna, które zostawiła Taylor.
-Tak- mówi Eddie- Na pewno tego nie pijemy.
----------
Eddie wpuszcza się do mieszkania pół godziny później. Buck słyszy dźwięk drzwi, ale nie rusza się z miejsca, w którym leży na balkonie, pochylony tak, że widzi niebo pomiędzy otaczającymi go wieżowcami. Nie ma tu gwiazd, nie przy tym całym zanieczyszczeniu światłem, ale jeśli Buck wyobrazi sobie, że jest wystarczająco silny, może udawać, że i tak je widzi.
CZYTASZ
buddie stories
Romanceopowieści o dwóch strażakach, którzy próbują odnaleźć drogę do siebie i zwykle im się to udaje