71. ,,Nigdy nie umówiłbym się z kimś, kto kroi swoje spaghetti ''

42 3 0
                                    

tłumaczenie z tumblra @/hattalove

Eddie naprawdę powinien był to przemyśleć.

To pewnie karma, czy coś takiego. Dobrzy przyjaciele nie świętują zerwania przyjaciela z jego drugą osobą, nawet jeśli ta druga osoba jest okropną kobietą, a Eddie wypił tego drinka tej nocy, kiedy Buck pojawił się z Jeepem pełnym jego rzeczy i teraz pieprzony wszechświat się mści.

To jedyne wytłumaczenie, dlaczego Eddie obudził się, gdy zobaczył Bucka wbiegającego przez drzwi o wpół do pierwszej w nocy, z kołnierzykiem przekrzywionym na tyle, żeby sugerować, co dokładnie robił. Eddie położył się spać trzy godziny temu, ale wtedy dopadł go jeden z jego ulubionych horrorów i obudził się, krztusząc się czymś, co jak mu się przez chwilę wydawało było krwią Bucka, a teraz jest tutaj. Siedział na kanapie i patrzył, jak Buck zdejmuje buty, trochę się chwiejąc.

Dzisiejsza randka miała na imię Wiktoria. Eddie chciałby zapomnieć o tej informacji.

-Hej - mówi, a Buck wzdryga się w ciemności. Nie zapalił światła, pewnie chcąc ich nie obudzić, więc oświetla go tylko telewizor, który puszcza powtórkę programu o tej porze, a głębokie niebieskie cienie sprawiają, że wygląda na wyższego, chudszego, przygarbionego.

-Hej - mówi, po czym rzuca się do gardła- Ja nie...

-Nie spałem - mówi Eddie, wyciągając ręce, by wskazać salon, telewizor i na wpół skończony kubek herbaty nasennej, na którą Buck przysięga, że rzeczywiście pomaga- Dzisiaj jesteś później. Dobra randka?

Eddie chciałby, żeby zapiski świadczyły o tym, że rzeczywiście jest w stanie być dobrym człowiekiem. To on zachęcił Bucka do wyjścia z domu, gdy ten przez kilka miesięcy był sam i powiedział, że chciałby spróbować czegoś niezobowiązującego. Zawsze pyta, jak poszły randki, zawsze poklepuje Bucka po ramieniu i mówi, że następnym razem będzie miał więcej szczęścia i zawsze udaje mu się powstrzymać żałosną prośbę, która utkwiła mu na końcu języka o wiele dłużej, niż jest mu wygodnie przyznać:

-Po prostu zostań. Bądź ze mną.

-Ech- mruknął Buck, zrzucając swoją ulubioną czarną kurtkę, która sprawia, że jego ramiona wyglądają na jeszcze szersze niż są i pozwalając jej leżeć na podłodze. Przechodzi przez pokój i rzuca się na drugi koniec kanapy.

-Wręcz przeciwnie.

Eddie nic nie mówi. Zamiast tego sięga po koszulę Bucka i ostrożnie z wyczuciem, odwraca kołnierzyk jego koszuli. Spodziewa się, że zobaczy malinkę albo odrobinę szminki pozostawionej gdzieś, gdzie Buck nie dotarł, ale jedyne, co znajduje, to skóra na gardle Bucka, pokryta zarostem, jeszcze bledsza niż zwykle w niebieskim świetle.

Przez co Eddie czuje się trochę jak wampir, myśląc o tym, ale jest prawie druga nad ranem, a on jest zmęczony i tak cholernie zakochany w swoim najlepszym przyjacielu i chce się pochylić i może zostawić małą malinkę w miejscu, gdzie Buck ma najsilniejszy puls.

-Tak, to- mówi Buck. Drży, prawdopodobnie odczuwając łaskotki w miejscu, o które przypadkowo otarł się Eddie i odchyla się trochę.

-To jest tak jakby... dlatego było odwrotnie.

Eddie zastyga w bezruchu. Jego ręka, wciąż w połowie drogi między nimi, opada na poduszki.

-Buck.

-Nie tak- Buck pociera kącik oka- Nie tak, wiem jak powiedzieć nie. Ona była po prostu natarczywa.

-A ty nie chciałeś, żeby była?

Buck patrzy na niego, a jego oczy są ciemnoniebieskie.

-Nie- mówi- Nie, nigdy nie...- wzdycha- To nie ma znaczenia. Pójdę już do łóżka.

buddie storiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz