Tłumaczenie z tumblra @/diazchristopher
Kiedy dostają telefon z ośrodka jeździeckiego, pierwszą myślą Bucka jest niepokój, który szybko zostaje stłumiony przez przypomnienie, że Christopher nie ma tego dnia sesji terapeutycznej. Nie jest to nawet bardzo poważny telefon -koń się spłoszył i zranił instruktora, który wydaje się bardziej zakłopotany i zdenerwowany niż cokolwiek innego, upierając się, że to się nigdy nie zdarza i wciąż pytając o konia, nawet gdy Hen i Chim przyglądają mu się z pobłażliwym uśmiechem, podsumowując, że na wszelki wypadek powinien się przebadać w szpitalu.
Buck i Lucy przygotowują nosze do transportu, kiedy słyszy znajomy głos.
-Panie Buckley?
Buck odwraca się, marszcząc brwi, ale odpręża się, gdy widzi Rachel, blond- włosą instruktorkę, która pokazała Christopherowi, co potrafi, gdy przywieźli go tu pierwszego dnia. Podchodzi do nich, wyglądając na mile zaskoczoną.
-Nie wiedziałam, że jesteś strażakiem!- mówi, obdarzając Lucy krótkim uśmiechem, po czym zwraca swoją uwagę z powrotem na niego- Nie widziałam cię, odkąd Christopher został zapisany do szkoły, zwykle przyprowadza go jego drugi tata.
Serce Bucka prawie wpada mu do żołądka, a uśmiech zastyga na jego twarzy. Kątem oka wyczuwa, że Lucy przygląda mu się z zaciekawieniem. Nie chce na nią spojrzeć.
-Ah, tak-zaczyna od niezręcznego śmiechu, nie wiedząc, jak ją poprawić.
Rzecz w tym, że nie jest to dla niego nowość. Pomylono go z ojcem Chrisa, z drugim ojcem Chrisa więcej razy, niż jest w stanie zliczyć w tym momencie. W centrum handlowym z Mikołajem, w zoo, w szkole Chrisa.
Ale teraz czuje się inaczej. To bolesne uczucie, przypominające o wszystkim, czego nie może mieć, a czego mimo wszystko się trzyma, przypominające o ziejącej odległości między nim a Eddiem, która zaczęła się nieśmiało zmniejszać po załamaniu Eddiego, przypominające o tym, że może to mieć, mieć Chrisa, tylko jeśli Eddie... W każdym razie. To dużo.
Zanim Buck zdążył wydusić z siebie odpowiedź, Rachel kontynuuje.
-Chris jest takim niesamowitym dzieckiem - mówi z zachwytem, a ścisk w piersi Bucka trochę się uspokaja, bo, do diabła, tak właśnie jest- Taki spokojny i cierpliwy w stosunku do koni, a do tego zabawny i mądry! Wykonaliście z nim niesamowitą pracę.
Wy. W sensie Buck i Eddie. To znaczy, Buck i Eddie jako rodzice. Oboje.
- To jest w porządku- myśli Buck, trochę histerycznie- Jest dobrze, chociaż nie jestem jego rodzicem i nigdy nie będę, chyba że będę musiał patrzeć, jak umiera druga połowa mojego pieprzonego serca i udawać, że z nim nie odszedłem, tylko po to, żeby wychować Chrisa. Jakby cena, którą musiałbym zapłacić, żeby mieć Chrisa, nie pozostawiła po sobie rozbitego bałaganu. Jakbym nie mógł się zdecydować, czy nienawidzę Eddiego za ten testament czy tym bardziej go za nią kocham.
-Dziękuję - to właśnie wymyka się z ust, tak jak przed laty w chłodną noc wigilijną, w otoczeniu świateł, śmiechu i ciepła małej rodzinnej jednostki, jaką byli chłopcy Diaz. Jedyną rzeczą, która nie zmieniła się od tamtego czasu, jest to, że rozpaczliwie pragnie, aby byli jego.
Rachel uśmiecha się do niego w odpowiedzi, najwyraźniej nieświadoma zamieszania, w jakie wprawiły go jej słowa, a potem zdaje się zdawać sobie sprawę, że nadal są w pracy, przeprasza i wychodzi z wesołym pożegnaniem. Buck przypomina sobie, że mają jeszcze coś do zrobienia, po czym ustawia się w pozycji do ponownego przetransportowania noszy. Lucy oczyszcza gardło. Buck prawie zapomniał, że ona tam była.
-Nie wiedziałam, że masz dziecko - mówi swobodnie, jakby rozmawiali o pogodzie. Buck prawie się wzdryga.
-Nie mam - odpowiada krótko, modląc się, żeby dała sobie spokój. Oczywiście, jego życie nigdy nie jest takie proste, bo ona nie przestaje naciskać.
-Nie poprawiłeś jej.
Buck przypuszcza, że przynajmniej powinno mu ulżyć, że nie pyta o Eddiego w tym wszystkim. Że nie pyta go, dlaczego, do cholery, mnie pocałowałeś, skoro masz partnera, stary? Jakby to Eddie był jego partnerem, a nie Taylor, nawet jeśli niewiarygodnie źle się czuje, nazywając ją tak.
-To skomplikowane - mówi Buck, a Lucy śmieje się z lekkim niedowierzaniem.
-Jesteś pewien? Dla mnie to brzmi jak pytanie tak lub nie.
-Po prostu przestań, Donato- pstryka Buck i niemal natychmiast czuje się źle, ale ona tylko wzrusza ramionami, pozwalając, by słowa spłynęły po niej jak woda, w sposób, którego Buck może jej tylko pozazdrościć. Na szczęście Hen i Chim już skończyli, a cała ich uwaga skupia się na transporcie pacjenta.
Później Buck wróci do domu (nie do domu, to nie jest jego dom, bezskutecznie próbuje sobie przypomnieć) do Eddiego, który wygląda na mniej zmęczonego niż wczoraj i z uśmiechem pyta go o dzień i do Christophera, który udaje irytację, gdy Buck sprawdza, czy odrabia lekcje. Będzie stał z Eddiem przy kuchennym blacie i pomagał mu siekać warzywa, a także przyłączy się do Chrisa, który podczas obiadu będzie żartował z Eddiego i ignorował smsy od swojej dziewczyny na telefonie. Będzie patrzył, jak Eddie z serdecznym uśmiechem całuje Chrisa na dobranoc, a potem zostanie z Eddiem na korytarzu przed pokojem Chrisa, nie rozmawiając, tylko pogrążeni w ciszy, wpatrując się w siebie przez dłuższą chwilę w przyćmionym świetle. Eddie powie mu, żeby został na noc, a on się zgodzi i weźmie niewygodną, starą kanapę Eddiego zamiast jego dużego łóżka na poddaszu, wygodnego, ale zimnego, w którym siedzi Taylor.
Pomyśli o tym, że mają cudownego syna i że wykonali kawał dobrej roboty i pozwoli sobie przez chwilę udawać, że to prawda.
CZYTASZ
buddie stories
Romanceopowieści o dwóch strażakach, którzy próbują odnaleźć drogę do siebie i zwykle im się to udaje