Tłumaczenie z tumblra @/adventuresofprettyboyandthekid
Było ciemno, a pokój wypełniały ciche odgłosy snu jego kolegów z drużyny, wszystkich oprócz jednego.
Buck wyciągnął rękę w ciemność, sięgając do pryczy swojego najlepszego przyjaciela. Żadna ciepła dłoń nie znalazła się pośrodku, nie było też żadnego uspokajającego uścisku, a już na pewno nie szarpnięcia, które przyciągnęłoby Bucka bliżej. Eddiego już nie było, nie było go już od jakiegoś czasu. Buck odczuwał ból, którego nie mógł zaspokoić żaden inny człowiek. Jego ręka powędrowała na łóżko obok niego, opadając na bok, gdy złapał powietrze. Nie mógł sięgnąć po Eddiego, już nie.
Buck wypuścił z siebie coś pomiędzy szlochaniem a westchnieniem, wdzięczny, że nie przeszkadzało to jego kolegom z drużyny, których spokojny sen wciąż go otaczał. Jasne, mógłby obudzić każdego z nich, a oni byliby przy nim, porozmawialiby z nim lub przytulili go, ale nie byli tym, kogo pragnął, kogo potrzebował.
Odwróciwszy się twarzą do pustego łóżka i przysuwając się do ściany, Buck wypuścił kolejny drżący oddech, po czym sięgnął po telefon. Zdjęcie Jee i Chrisa przywitało go, coś w nim ugruntowując; tak cholernie uwielbiał te dzieciaki. Otwierając telefon, Buck instynktownie przesunął palcem po tekstach, najeżdżając na jedną rozmowę. Mógłby po prostu napisać do Eddiego, wiedziałby, że odpowie, ale to nie było to, czego chciał, czego potrzebował.
Zanim zdążył się od tego oderwać, jego palec uderzył w ikonę telefonu, a oddech uwiązł mu w gardle. Trzy dzwonki i żadnej odpowiedzi; z każdym z nich serce Bucka biło coraz szybciej.
-Buck, jesteś tam? Wszystko w porządku?
Eddie.
Było oczywiste, że Buck nie usłyszał tego, co powiedział jego najlepszy przyjaciel. Bicie serca utrudniało mu usłyszenie czegokolwiek innego, choć głos Eddiego zawsze przebijał się przez hałas.
-Eds?
-Tak, jestem tutaj. Co się stało?
Eddie zawsze potrafił wyczuć zachowanie Bucka, nawet przez telefon, a jego paranoja wzrosła wraz z nową pracą w dyspozytorni.
-Nic mi nie jest.
Po prostu tęsknię za tobą, to wszystko.
Ale skończyło się na tym, że powiedział:
-Chciałem tylko usłyszeć twój głos.
Upewnić się, że jesteś bezpieczny.
Eddie wydał z siebie cichy chichot, który rozgrzał Bucka do czerwoności.
-Nie słyszałeś mnie dziś wystarczająco dużo przez swój komunikator?
Jasne. Słyszał głos Eddiego często, ale to nie było to samo, co wtedy, gdy Eddie był tuż przy nim, pomagając mu w akcji ratunkowej, a nie mówiąc do niego. Poza tym nigdy nie miał dość słuchania głosu swojego najlepszego przyjaciela.
-Tak, cóż, ja tylko...
Nie chciał kłamać, choć nie był pewien, ile prawdy powinien powiedzieć; zdecydował się na coś pośrodku.
-Jest inaczej, kiedy cię nie ma.
----------
Eddie przesunął się na swoim krześle, odchylając je do tyłu. Rozejrzał się dookoła, wszyscy zdawali się znajdować swój własny rytm, zajmując się sobą przez tę powolną noc.
Pracował na wielu nocnych zmianach, nawet tych powolnych, ale coś w tym było, że w dyspozytorni czuł się inaczej. W wojsku nauczył się doceniać przestoje, wykorzystując je na sen lub telefon do rodziny. W 118 też mieli takie chwile, ale nigdy nie czuł się tak, jakby był naprawdę sam, nie z Buckiem u boku. Boże, czego by teraz nie dał, żeby usłyszeć głos swojego najlepszego przyjaciela, który wymyka mu się z ust.
Spojrzał w dół, gdy zadzwonił jego telefon, zauważając, że nie jest to ten, który miał przyczepiony do ucha. Przywitał go znajomy identyfikator dzwoniącego, a zdjęcie Bucka i Chrisa owiniętych wokół siebie nigdy nie przestawało wywoływać uśmiechu na jego twarzy. To było prawie tak, jakby Buck wiedział, że Eddie o nim myśli, bo obaj zawsze działali w zgodzie.
Przez ten krótki czas, jaki tu spędził, Eddie z niepokojem odbierał telefony, zwłaszcza gdy chodziło o Bucka; nie cierpiał, że nie może go w tej chwili fizycznie mieć przy sobie. Buck wydawał się odległy, choć jednocześnie był tuż obok niego.
-Jest inaczej, kiedy cię nie ma.
Tak, Eddie znał to uczucie.
-Nie możesz zasnąć?
Buck westchnął do telefonu, sprawiając, że Eddie zapragnął, aby był tam obok niego, na swojej pryczy, która kiedyś leżała naprzeciwko jego najlepszych przyjaciół.
Gdyby tam teraz był, Eddie wyciągnąłby rękę, żeby złapać ręce Bucka, splatając je ze sobą, jakby to była normalna rzecz ... cóż, dla nich była. A kiedy Eddie przechylał głowę na bok, Buck odwzajemniał się spojrzeniem, a jego błękitne oczy prześwitywały przez ciemność, prowadząc ich bliżej siebie.
-Czy wiesz, że Cheeze-Itz nie są kwadratowe?
I tak po prostu, Eddie poczuł spokój, a na jego twarzy pojawił się najmilszy uśmiech.
-Nie wiedziałem. Powiedz mi więc, jaki mają kształt?
-Cóż, wszyscy myślą, że są kwadratowe, ale w rzeczywistości mają wymiary 26 na 24 milimetry, więc technicznie rzecz biorąc są prostokątne.
Eddie słuchał, jak Buck mówił dalej, nie wiedząc, skąd wzięła się ta nagonka na Cheeze-Itz, choć gdyby miał zgadywać, Buck pewnie zjadł je wcześniej w ciągu dnia.
-Hej , Eds?
-Tak, Buck?
-Tęsknię za tobą.
Eddie musiał zrobić wszystko, żeby nie pęknąć w tym momencie, jego wnętrze krzyczało, żeby dać się ponieść uczuciom.
-Ja też tęsknię za tobą Ev.
Tak cholernie bardzo.
----------
Kilka godzin później Buck znalazł się we własnym łóżku, jego ciało wciąż walczyło ze snem, a łagodny głos Eddiego powtarzał się w jego głowie.
Leżał na boku z zamkniętymi oczami, odtwarzając ich rozmowę. Dopiero gdy głos w jego głowie znalazł się tuż obok niego, Buck otworzył oczy, a te ciepłe brązy wpatrywały się prosto w niego.
-Pomyślałem, że może jesteś zmęczony słyszeniem mojego głosu przez urządzenie.
I owszem, był.
CZYTASZ
buddie stories
Romanceopowieści o dwóch strażakach, którzy próbują odnaleźć drogę do siebie i zwykle im się to udaje