61. ,,Zawsze masz tu ze mną dom ''

48 2 0
                                    

Tłumaczenie z tumblra @/hmslusitania

Eddie stara się być tak cicho, jak tylko może, kiedy otwiera drzwi, na wypadek gdyby Buck był na kanapie. Powiedział mu, że głupio byłoby spać na kanapie, kiedy Eddie będzie w zupełnie innym stanie, ale Buck czasem odmawia zrobienia tego, co rozsądne.

Ale Bucka nie ma na kanapie. Jego torba na zmianę leży w schludnym stosie przy drzwiach, a na stoliku do kawy leży w połowie ukończona konstrukcja z klocków Lego, którą kolonizują zabawki Chrisa - dinozaury. Kurtki wiszące na wieszakach w przedpokoju również należą do Bucka, z jego niezliczonej kolekcji. W domu nie pali się światło, więc Eddie sprawdza zegarek. Jest później niż myślał; na drodze I-5 był wypadek i kierowca Ubera Eddiego nie był na tyle głupi, żeby nią jechać, ale rozlany ruch sprawił, że każda inna trasa między LAX a domem Eddiego była głupio zajęta, jak na to, że jest po północy.

Delikatnie otwiera drzwi Christophera i widzi, że ten kompletnie zemdlał i ślini się do poduszki. Eddie zamyka drzwi i idzie do swojego pokoju.

Buck nie jest spokojnym śpiochem. Eddie przekonał się o tym na własnej skórze, kiedy razem przechodzili kwarantannę, ale teraz, w pokoju Eddiego, jest to prawdą. Buck zdążył zawinąć siebie i kołdrę w jakiś nieeuklidesowy węzeł, a jeden ze sznurków jego bluzy z kapturem utknął mu w częściowo otwartych ustach. Jedna z jego stóp jest widoczna z węzła koca, skarpetka zwinięta do połowy pięty. Przeważnie z bardzo niewielkim marginesem znajduje się po lewej stronie łóżka, a ręce ma owinięte wokół drugiej poduszki. Poduszkę Eddiego.

Eddiemu serce ściska się w piersi i chce wyciągnąć sznurek od bluzy z ust Bucka i zawinąć skarpetkę z powrotem na jego stopę, a potem zaplątać się w węzeł Bucka i koca. I wtedy uświadamia sobie, że jest druga nad ranem, a on stoi głupio we własnej sypialni i gapi się na swojego...

-Eddie?- głos Bucka jest głębszy od snu i niewyraźny od zakłopotania.

-Hej- mówi Eddie i zdaje sobie sprawę, że powinien odłożyć torbę i założyć piżamę. Okrąża nogami łóżko i ... i to jest zdecydowanie więcej rzeczy Bucka, niż mógłby realistycznie potrzebować na trzydniową podróż Eddiego do El Paso.

-Czy ja się spóźniłem, kurwa, miałem cię odebrać, o mój Boże, musiałem przespać budzik.

Buck usiłuje wyjaśnić obecność Eddiego, a kiedy milknie, Eddie spogląda na niego, zatrzymując się w momencie rozpinania koszuli. Buck siedzi na wpół wyprostowany na łóżku z telefonem w ręku i intensywnie się w niego wpatruje. Jakby widział, że jest druga w nocy i wiedział, że Eddie miał przyjść dopiero o ósmej, a także wiedział, że Eddie stoi przed nim na wpół rozebrany.

-Wyjechałem wcześniej - wyjaśnia Eddie, zanim Buck zdążył o to zapytać. Odwraca się i zrzuca dżinsy, wyciągając z komody spodenki do spania.

-Zmieniłem lot.

-Powinieneś był zadzwonić, przyjechałbym po ciebie - mówi Buck. Eddie wzrusza ramionami i zdejmuje podkoszulek, sięgając po nowy z szuflady.

-O kurwa, to jest twoje łóżko, powinienem...

Eddie robi pauzę, a kiedy się odwraca, siedzi już wyprostowany i wpatruje się w dal.

-Co się dzieje?- pyta Eddie.

-Najdalej, jak mogę iść, to na twoją... kanapę - mówi Buck.

Eddie mentalnie zaciska dłoń na swojej instynktownej odpowiedzi (nie musisz nigdzie iść z jakiegokolwiek powodu, powinieneś po prostu zostać), bo Buck wygląda na zdezorientowanego, winnego i przewrotnie jakby miał się zaraz uśmiechnąć.

-Co się stało?- pyta Eddie.

-Powiedziałem, że powinna zatrzymać mieszkanie, bo to sprawiedliwe, skoro namówiłem ją, żeby oddała swoje - mówi Buck. Trochę się uśmiecha, a potem jakby zmusza się do otrzeźwienia. Serce Eddiego wykonuje dziwny, radosny piruet.

-Kiedy ... kiedy zerwałem z Taylor.

Wtedy trzeźwieje, marszcząc czoło.

-I wróciłem do roli bezużytecznego, wiecznie rozbijającego się na kanapie współlokatora.

-Nie będziesz się rozbijać na mojej kanapie - mówi stanowczo Eddie- I nie jesteś bezużyteczny.

-Nie, wiem, ja... Albert chyba załatwia nowe mieszkanie, mogę po prostu...

-Nie, chodzi mi o to, że...- Eddie ożywia się, a potem spostrzega dyndającą stopę Bucka i do połowy rozwiązaną skarpetę. Łapie Bucka za kostkę i nie zważając na to, że Buck się na niego gapi, cały umorusany, pomięty i zdezorientowany, podciąga mu skarpetkę. Kiedy puszcza stopę Bucka, ten przechyla głowę na bok w tym swoim zdezorientowanym, szczeniackim wyrazie twarzy, który Buck dostał od Maddie, a który Jee-Yun już zaczyna pokazywać.

-Chodziło mi o to, że nie musisz spać na mojej kanapie - mówi Eddie. Okrążył swoją stronę łóżka i podniósł poduszkę, którą Buck zrzucił z siebie w swoim zakłopotaniu.

-Ale musisz się przesunąć i rozplątać dla mnie część koca.

Buck zgodził się i Eddie położył się na wolnej połowie łóżka. Eddie nie zapalił światła, ale nie jest jeszcze naprawdę ciemno, dopóki Buck nie wyłączy telefonu. Przez jakiś czas leżą w ciszy, co nie znaczy, że jest im wygodnie, aż Buck podnosi gardło.

-Wcześnie wyjechałeś z Teksasu?- pyta Buck.

-Możemy o tym porozmawiać rano - mówi Eddie- Kiedy minie ponad sześć godzin od chwili, gdy po raz ostatni w życiu uciekłem z domu mojego dzieciństwa.

-Racja- mówi Buck- Przykro mi, że poszło źle.

-Właściwie to nie - mówi Eddie- Mój tata miał atak serca, ale wszystko będzie dobrze, a my zostawiliśmy to w takim miejscu, że jeśli będą chcieli jeszcze kiedyś zobaczyć Chrisa, będą musieli sami wyciągnąć rękę.

-A jeśli będą chcieli zobaczyć ciebie?- pyta łagodnie Buck.

-O tym na pewno porozmawiamy jutro - mówi Eddie- Możemy też wtedy porozmawiać o Taylor, ale ona nie jest mile widziana w mojej sypialni, nawet jeśli chodzi o rozmowę o niej.

Buck, ku jego uldze, śmieje się.

-Tak, to chyba nie będzie aż tak ważna rozmowa.

-Proces podejmowania decyzji, który doprowadził do zerwania ze złą czarownicą z Zachodu? Może nie - zgadza się Eddie- Ale to pierwsza partnerka, z którą żyjesz, a zakończenie tego nawet na własnych warunkach może cię spieprzyć w sposób, którego się nie spodziewasz.

Buck nuci w geście zgody, a przynajmniej uznania, a Eddie po chwili orientuje się, że nie mówi tego z własnego doświadczenia. Jednak wydaje mu się to właściwe, więc pozostawia to jako stwierdzenie.

-Przykro mi z powodu twojego mieszkania - mówi Eddie.

-W porządku - mówi Buck i brzmi, jakby znowu zasypiał- Na końcu i tak go nie lubiłem. Chyba jednak do bani jest być przez chwilę bezdomnym.

-Zawsze masz tu ze mną dom - mówi Eddie, zanim zdąży się powstrzymać- Z nami.

Buck nie odpowiada, a po chwili wypuszcza cichy wydech, który nie jest jeszcze chrapaniem. Eddie uśmiecha się i pozwala sobie zasnąć.

Kiedy budzi się rano, Buck zaplątał się z kocem w kolejny niewyobrażalny węzeł Eschera. Ale tym razem Eddie jest w nim uwiązany, zbyt nierozerwalny, żeby się ruszyć. A on nie ma innego miejsca, w którym wolałby się znaleźć.

buddie storiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz