87. ,,Czy mówisz mi, że nosiłeś mnie w swoim sercu? ''

31 3 0
                                    

tłumaczenie z tumblra @/tabbytabbytabby

-Wiesz, podczas pobytu w Teksasie rozmawiałem z moim tatą- mówi Eddie, podając Buckowi piwo.

-Tak, że nie skończyło się to kłótnią? - pyta Buck.

-To też się zdarzyło. Ale to... to było coś innego- prycha Eddie.

-Dobre inne?

-Myślę, że tak- mówi Eddie- Dużo z siebie wyrzuciłem. Powiedziałem kilka rzeczy, których zawsze bałem się powiedzieć i to było dobre uczucie. Uwolniłem się. Jakby zniknął cień, który wisiał nade mną przez całe życie.

-Twój tata dobrze to przyjął?

-Tak, chyba tak- wzrusza ramionami Eddie- Nigdy nie będziemy mieli idealnego związku, ale on chce spróbować, a ja chcę mu na to pozwolić.

-To wspaniale, Eddie - mówi Buck.

Eddie wie, że on naprawdę to mówi. Jeśli jest ktoś, kto potrafi zrozumieć konfrontację z traumą na całe życie, to właśnie on.

-Cieszę się razem z tobą.

Eddie uśmiecha się i uderza ramieniem o ramię Bucka.

-Bez ciebie nie dałbym rady.

Buck marszczy brwi.

-O czym ty mówisz? Przecież mnie tam nawet nie było.

-Może nie fizycznie - mówi Eddie.

-Czy mówisz mi, że nosiłeś mnie w swoim sercu?- drażni się Buck. Eddie przewraca oczami.

-Staram się być poważny, Buck.

Drażniący uśmieszek znika z jego twarzy tak szybko, jak się pojawił i jego twarz staje się poważna.

-Dobrze. Mów dalej.

-Byłem w rozsypce - mówi Eddie- Czułem się, jakbym rozpadał się w szwach przez większość dni. Ale ty tu byłeś. Ani razu nie dałeś mi odczuć, że nie wolno mi czuć się tak, jak się czułem, że jestem słaby albo...

-Eddie, nie jesteś wcale słaby - mówi Buck- Jesteś najsilniejszą osobą, jaką znam.

-Tak, cóż, nie czułem się zbyt silny - mówi Eddie- Czułem się, jakby mnie wywrócono na lewą stronę. Ale kiedy kogoś potrzebowałem, byłeś tam. Nie musiałem nawet prosić, pewnie wtedy nie byłbym w stanie, ale i tak się pojawiałeś.

-Eddie, ja zawsze tu będę - powiedział mu Buck- Nigdy nie musisz prosić. Jestem za tobą, pamiętaj.

Eddie uśmiecha się i to coś małego, prywatnego.

-Tak, wiem. A ja jestem z tobą.

Buck przytakuje i bierze łyk swojego piwa. Patrzy teraz w dal, marszcząc brwi, jakby się nad czymś zastanawiał. Eddie po prostu go obserwuje , daje mu przestrzeń do przemyślenia tego, co dzieje się w jego głowie.

-Zabawne, że tak mówisz, bo mam do ciebie prośbę.

-Okej- mówi Eddie.

-Nawet nie wiesz, o co chcę prosić - zauważa Buck. Eddie wzrusza ramionami.

-To nie ma znaczenia.

-Potrzebuję miejsca, w którym mógłbym się zatrzymać - mówi Buck- Kiedy zerwałem z Taylor, pozwoliłem jej zabrać mieszkanie. Po prostu nie mogłem tam dłużej przebywać. Nie czułem się jak w domu.

Eddie przytakuje. Rozumie to uczucie. Sam spędził długi czas, próbując znaleźć swoje miejsce i wie, że Buck też je znalazł.

-Wiesz, że zawsze jesteś tu mile widziany, Buck.

Buck uśmiecha się.

-Dzięki, stary. Próbuję znaleźć sobie miejsce, żeby nie przeszkadzać ci w pracy...

Eddie zatrzymuje go, kładąc mu rękę na ramieniu.

-To jest także twój dom, Buck. Zostań tak długo, jak chcesz.

Buck patrzy na niego przez rzęsy, a Eddiemu oddech staje w gardle. Nie po raz pierwszy i z pewnością nie ostatni, czuje się zatrzymany na tym spojrzeniu.

-Ostrożnie- mówi łagodnie Buck- Mogę nigdy nie chcieć odejść.

-Więc nie odchodź - odpowiada Eddie, jakby to było takie proste. Może jednak jest.

-Eddie...

-Christopher uwielbia mieć cię tutaj, Buck- mówi Eddie, ale to coś więcej, to zawsze było coś więcej- Uwielbiam mieć cię tutaj. Chcę, żebyś został, jeśli tego właśnie chcesz.

To nie jest wszystko, co Eddie chciał powiedzieć. Nie jest nawet blisko. Ale teraz nie jest na to czas. Eddie o tym wie. Nie zamierza się z tym spieszyć. Nawet jeśli mógłby argumentować, że to nie jest pośpiech. Tańczyli wokół tej sprawy między sobą od lat. Ale Buck wciąż jest świeżo po związku, a Eddie... cóż, wciąż próbuje poskładać się na nowo. To nie jest odpowiedni czas. Jeszcze nie. Ale nadejdzie. Eddie o tym wie.

-Zostanę z tobą i Chrisem na zawsze, jeśli mi pozwolisz- mówi Buck.

Eddie pochyla się do przodu, jakby pociągnięty przez jakąś niewidzialną siłę, gdy zagłębia się w Bucka. Ramiona Bucka są otwarte i czekają. Otaczają go, mocno przytrzymując Eddiego.

-Na zawsze to dużo czasu- mówi Eddie.

-Wciąż za mało - szepcze Buck.

Eddie ściska Bucka mocniej i czuje, jak on odwzajemnia uścisk, ciche potwierdzenie, że są po tej samej stronie. Ponieważ Eddie rozumie, skąd Buck to ma. Wieczność brzmi jak nieskończony czas, ale kiedy przychodzi co do czego, nigdy nie będzie czuł, że to wystarczająco dużo czasu spędzonego z ludźmi, których kocha.

Dlatego trzyma się, wtula twarz w szyję Bucka i obiecuje sobie, że wykorzysta ten czas jak najlepiej i wie, że Buck zrobi to samo.

buddie storiesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz