119-Poranek.

275 26 22
                                    

ALASTOR:
Obudziłem się następnego dnia rano.
Była sobota, więc nie musiałem spieszyć się do pracy.
Moja miłość spała i obejmowała mnie mocno.
Uśmiechnąłem się, widząc go.
Patrzyłem chwilę na niego, ciesząc się tym że jest, aż pomyślałem że mogę przygotować śniadanie zanim się obudzi.
Miałby miłą niespodziankę.
Delikatnie chwyciłem jego rękę i spróbowałem unieść, by wyplątać się z tego uścisku.
Jakież było moje zdziwienie gdy chłopak przycisnął mnie do siebie mocniej.
-Dokąd mi uciekasz, skarbie..?-Wymruczał mi do ucha, przez co przeszły mnie dreszcze.
-Nie śpisz już?-Zdziwiłem się, spoglądając na niego.
-Nie.-Otworzył oczy i uśmiechnął się.
-Bardzo skutecznie udajesz zwłoki.
-Trochę się ich widziało.-Odparł.
Zaśmialiśmy się.
Angel przyglądał mi się.
-Uwielbiam ten Twój nosek, kochanie Ty moje.-Powiedział i lekko nacisnął czubek mojego nosa.
Zaśmiałem się.
-Czy ta fascynacja mną kiedyś Ci minie?
-Nigdy.
Uśmiechnąłem się.
Jeszcze chwilę mu się przyglądałem, aż w końcu się podniosłem.
-Już mnie opuszczasz?
Wstałem i zacząłem ubierać koszulę.
-I do tego się zakrywasz? Chcesz żebym był smutny?
Uśmiechnąłem się pod nosem.
-Mogłeś patrzeć całą noc.-Odparłem.-Zrobię coś na śniadanie.-Ruszyłem do lodówki.
-Em...-Zaczął, jednak nie dokończył.
Nie zwróciłem na to uwagi.
Zbliżyłem się do lodówki i otwarłem ją.
W zasadzie było w niej tylko światło i jakiś stary pomidor.

|RADIODUST| Krwawa miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz