120-Wspólne śniadanie.

240 31 16
                                    

ANGEL:
Al zobaczył pustą lodówkę i spojrzał na mnie.
-Nie miałem czasu pójść na zakupy.-Podrapałem się po głowie.
Co ja miałem mu powiedzieć? Miałbym pieniądze, gdybym wykonał zlecenie, które dotyczyło jego.
Od tego czasu nikt nie potrzebował moich usług więc klepałem biedę.
Praktycznie cała kasa szła na czynsz. Musiałem oszczędzać na wszystkim. Na jedzeniu również.
Ale to było oczywiste że on nie mógł wiedzieć.
Raz, wściekłby się że go okłamałem w kwestii mojej pracy, a dwa, mógłby się wystraszyć że ktoś życzy mu śmierci. I to tak cholernie bolesnej...
Wystarczy że ja nie przesypiam nocy ze strachu o niego i budzą mnie koszmary gdy tylko zmrużę oczy.
Niech chociaż on będzie spokojny.
Patrzyłem na niego, licząc że nie rozpozna kłamstwa.
-Och, rozumiem...
Odetchnąłem.
-Możemy pójść zjeść coś na miasto.
-Jeśli jesteś głodny, jasne.-Podniosłem się i również zacząłem ubierać koszulę.
Zebraliśmy się i ruszyliśmy do restauracji gdzie były podawane również śniadania.
Usiedliśmy, a seryjny morderca zobaczył gazetę leżącą na stole wiec sięgnął po nią i rozłożył ją w oczekiwaniu na kelnerkę.
-Piszą coś ciekawego?-Spytałem.
-To co zwykle, Darling.-Odpowiedział znad pisma.-Strajki, prohibicja i straszny, seryjny morderca, grasujący po Nowym Orleanie.
Uśmiechnęliśmy się do siebie, a po chwili przyszła kelnerka, by odebrać zamówienie.

|RADIODUST| Krwawa miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz