105-Torturowany.

282 32 34
                                    

ANGEL:
Obudziłem się.
Zdziwiło mnie że nie czułem przy sobie Alastora.
Otworzyłem oczy żeby zobaczyć gdzie jest.
Widok jaki zastałem, przeraził mnie.
Widziałem siedzącego w rogu Kreola.
Był związany i zakneblowany a nad nim stał jakiś facet, który miał zasłoniętą twarz. Widziałem tylko jego ciemnobrązowe tęczówki.
Co gorsza, ten typ trzymał nóż.
Natychmiast spojrzałem na broń leżącą obok mnie, ale nie mogłem się ruszyć, bo też byłem związany.
-Al!-Zawołałem.
Dlaczego nie mogę się ruszyć?!
-Nie wziąłeś zlecenia, więc sam je wykonam.-Powiedział nieznajomy.
Na moim czole skroplił się pot.
-ZOSTAW GO!-Krzyknąłem.
Mężczyzna nie posłuchał mnie.
Chwycił przedramię mojego chłopaka i podwinął rękaw koszuli nocnej, ukazując jego blizny.
Po tym wbił ostrze, jednak w taki sposób że praktycznie całe znalazło się tuż pod skórą.
Knebel miał zdusić krzyk Alastora, ale niezbyt dużo to dało.
-Nie!-Krzyczałem.
Na moich oczach ten typ zaczął skórować Okularnika, a ja nie mogłem nic zrobić.
Do moich oczu napłynęły łzy.
-Zostaw! Zostaw go! BŁAGAM!
Po cholernie długim czasie przestał.
Moje kochanie szlochało cicho. Był cały we krwi i rozstrzęsiony.
Na rękach nie miał już praktycznie skóry.
-Al wyciągnę Cię z tego! Obiecuję!-Wykrzyczałem przerażony i wściekły.
-Nie wydaje mi się.-Odpowiedział torturujący i wyciągnął nożyczki do cięcia drobiu.
Moje oczy rozszerzyły się, bo domyśliłem się co chce zrobić.
-NAWET NIE PRÓBUJ!
Nieznajomy nie odpowiedział, a spiker zacisnął powieki.
Gdy poczuł jak jeden z jego palców był pomiędzy ostrzami, mogłem usłyszeć że jego oddech przyspieszył.
-ZOS...-Zacząłem, ale nie dokończyłem, bo nastąpiło cięcie, a Radio Man wydał z siebie stłumiony ryk.
Wypuściłem z oczu więcej łez. 
Przepraszam Al... przepraszam...
On Cię torturuje a ja nic nie mogę zrobić...
-Zabiję Cię.-Wycedziłem patrząc na oprawcę.-Przysięgam że skończysz w piachu! I to tak urządzony że rodzona matka Cię nie pozna!
Typ wywrócił oczami, schylił się po palec Ciemnoskórego i włożył mi go do ust.
-Przymknij się, albo on straci więcej palców. A zostało mu ich jeszcze trochę.
Posłałem mu nienawistnie spojrzenie i wyplułem palec.
-Piagnerai come un cane sporco prima che io abbia finito con te, coglione (Będziesz skomleć niczym brudny pies zanim z Tobą skończę, chuju).
-Skoro tak mówisz.-Wzruszył ramionami i podniósł coś, co leżało obok łóżka.
To był młot.
Nieznajomy spojrzał to na mnie to na krwawiącego Spikera.
-NIE!-Krzyknąłem.-Zrób ze mną co chcesz, ale jego zostaw!
-Morda, Angel. Wiemy że gdybym zajął się Tobą, spodobałoby Ci się.
-Nie...-Wyszeptałem przerażony.
-Poza tym... To jego miało dotyczyć zlecenie. Nie Ciebie.-Powiedział i ruszył w stronę mężczyzny.
-NIE RÓB MU KRZYWDY!-Rozpłakałem się jak dziecko.-Zrobię wszystko!
Nie mogłem się nawet szarpać. Mogłem tylko ruszać głową. Nie byłem w stanie mu pomóc...
Kat zatrzymał się nad Kreolem i spojrzał na mnie.
Miałem wrażenie że uśmiechnął się lekko pod chustą.
-I to ja miałem skomleć jak brudny pies?
Po tym zamachnął się.
-NIE!
Uderzył go w głowę, a Al upadł.
Mimo to dalej uderzał. Podłoga była mokra od krwi i mózgu.
Ja płakałem i krzyczałem bo tylko na to mogłem sobie pozwolić.






Uwaga! Ten rozdział będzie bardzo brutalny i... A, bo to się daje na początku, nie? Ups. Moja wina.
Mam nadzieję że nakarmiłem tym rozdziałem wasze sadystyczne części duszy. Przynajmniej u niektórych...
Rozdział adekwatny mrokiem do mojego nastroju. Strzelcie 6 gwiazdek zanim pójdę spać to wrzucę kolejny chapter

|RADIODUST| Krwawa miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz