106-Koszmarny sen.

281 32 26
                                    

ANGEL:
-NIE!-Wrzasnąłem na całe gardło siadając i wyrywając ze snu śpiącego obok Kreola.
Rozejrzałem się w panice, a Al spojrzał na mnie zaspany, zapalając światło.
-Co... Co się stało?-Zapytał mnie, ale ja nie byłem w stanie odpowiedzieć.
Oddychałem cholernie szybko, a oczy zaszły mi łzami.
To... To przeklęte zlecenie...
Nie mogę znieść myśli że ktoś życzy Alastorowi tak źle. A ja wciąż nie wiem kto i dlaczego.
Oczywiste jest że myślę o tym na okrągło na jawie, ale z reguły gdy złapię kilka godzin snu w przerwach od pilnowania go, mam spokój.
A teraz...
Krew...
-Anthony?
Zacisnąłem powieki.
On tak cierpiał... A ja tylko na to patrzyłem...
Poczułem jak ktoś mnie przytula, więc podskoczyłem, otwierając oczy.
Spiker obejmował mnie, kołysząc mną delikatnie.
Wtuliłem się w niego i wypuściłem łzy.
Moment później usłyszałem ciche nucenie w obcym języku. To zapewne był francuski.
-Fais dodo, Colas mon p'tit frere,
Fais dodo, t'auras du lolo... Maman est en haut, qui fait des gateaux, papa est en bas, qui fait du nougat...-Nucił, a ja czułem że się rozluźniam.
Jego głos był tak kojący, a jego bliskość pozwoliła mi zrozumieć że to był tylko koszmarny sen.
Uśmiechnąłem się słabo i położyłem mu dłoń na policzku gdy skończył.
-Masz głos anioła, Śmieszku. Dzięki.
-Już Ci lepiej?-Spytał.
-Znacznie. Dziękuję, kochanie.
-Co Ci się śniło?
-Uwierz mi, nie chciałbyś wiedzieć...-Spuściłem wzrok.




No cóż, tu się zgodzę... 😅😅

|RADIODUST| Krwawa miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz