Rozdział 2

1K 40 3
                                    

Gabinet był ogromny. Osoba wchodząca do środka już na wstępie wiedziała kto tam rządzi. Cały wystrój zachowany był w odcieniach czerni, bieli i szarości. Na środku stało czarne, błyszczące biurko. Natomiast jedną ze ścian zajmowały ekrany i sprzęt, którego przeznaczenia i funkcji nie potrafiłam odgadnąć. Jednakże nie byłam w stanie skupić się na detalach w takim stopniu jakim zrobiłabym to normalnie. Tym, a raczej kim kto przykuł całą moją uwagę była osoba skierowana przodem w kierunku szklanej ściany z widokiem na Nowy Jork. O tej porze dnia tętnił on życiem. Mężczyzna musiał usłyszeć kiedy weszłam, gdyż po chwili się odwrócił.

- Pani Katherine Roger jak mniemam.

- Nie. A więc to tyle jeżeli chodzi o moją błyskotliwość i zrobienie dobrego wrażenia. Przynajmniej moja odpowiedź była konkretna prawda?

-Nie? Mężczyzna uniósł obie brwi i przyglądał mi się w milczeniu. Nie trudno się domyślić co musiał sobie o mnie pomyśleć.

Po kilkunastu sekundach udało mi się otrząsnąć z szoku i rozwinąć moją odpowiedź. Tak z szoku. Spodziewałam się osoby koło czterdziestki czy pięćdziesiątki. Z brzuszkiem może nawet łysiejącej. Wiem może przesadzam, ale tak było. Natomiast widok, który zastałam sprawił, że świat zawirował. Zrozumiałam wszystkie mordercze spojrzenia innych kobiet, gdy dowiedziały się z kim mam spotkanie. Adam Stone, bo o nim mowa, miał czarne, lśniące włosy, które były w lekkim nieładzie jakby ich właściciel wielokrotnie przeczesywał je ręką. Odpięte dwa guziki i podwinięte rękawy białej koszuli ukazywały jego opalone i wysportowane ciało. Nonszalancji całemu wizerunkowi dodawał czarny, poluzowany krawat, który zwisał z jego szyi.

-Nie. Nazywam się Madeline Jenkins i przyszłam w zastępstwie Kate, to znaczy panny Rogers.

-Mhm. 

W myślach błagałam żeby powiedział coś więcej, ale nie. Stał tak, ręce założył na klatce piersiowej co tylko uwydatniło jego mięśnie i przyglądał mi się w milczeniu. Swym mrocznym spojrzeniem prześwietlał mnie na wylot. Miałam wrażenie, że jego bursztynowe oczy ciemnieją z sekundy na sekundę.

- Proszę usiąść. Powiedział po chwili i wskazał mi krzesło naprzeciw swojego biurka. Sam natomiast rozsiadł się na skórzanym fotelu po jego drugiej stronie.

-W takim razie, co Panią do mnie sprowadza? Odezwał się ponownie, a mi ulżyło.

- Panno. Jakby na to stwierdzenie drgnął mu kącik ust. Czyżby uśmiech? Maddie ogarnij się , bo zaczynasz mieć przywidzenia.

- A więc Panno Jenkins czym mogę służyć?

- W piątek odbędzie się rozdanie dyplomów i ...

- I?

-Chciałabym zapytać, czy nie wygłosiłby Pan na nim krótkiej przemowy?.

-Czemu miałbym to zrobić?

Pochylił się na biurku w moim kierunku, a obie dłonie złączył przed sobą. O Jezu! Znów to spojrzenie.

-Z tego co mi wiadomo Pan również ukończył New York University, funduje tam także stypendia oraz ...

-Oraz co roku wysyłam przedstawiciela z mojej firmy, aby wygłosił mowę w moim imieniu.

Szkoda, że Kate mi nic o tym nie wspomniała. Taki mały, nieistotny szczegół prawda?

-Skoro już tak sobie rozmawiamy zdradzę Pani mały sekret.

-Tak? Powiedziałam prawie bezgłośnie. 

-Nie mam czasu na takie  sprawy, a poza tym od czego ma się ludzi.

O Mój Boże! Powiedział mi tylko, że jest zapracowany, a ja muszę wyglądać jakby zdradził mi tajemnicę wszechświata. Już po mnie. I co mam teraz zrobić? Puk, Puk,Puk. Czy ktoś właśnie zapukał? To może być mój ratunek. Odwróciłam się i w drzwiach ujrzałam jego sekretarkę. Mogłam odetchnąć z ulgą.

- Panie Stone przyszedł pan Malone.

-Niech poczeka w sali konferencyjnej.

- Może ja już sobie pójdę. Odezwałam się nieśmiało.

-Zostań. Jesteśmy przecież w trakcie ważnych negocjacji.

Serio? On chyba widział całą sytuację inaczej niż ja.

-Ale Panie Stone... Dziewczyna próbowała wpłynąć na decyzje szefa.

-Tak?!

Czy on właśnie na nią warknął?

-Dobrze przekaże panu Malone żeby poczekał.

Biedna Heather, zniknęła za drzwiami biura szybciej niż się pojawiła. Ten człowiek naprawdę sieje postrach wśród swoich pracowników.  I tak znów zostaliśmy sami, a mnie ogarnęło przeczucie, że dla niego zabawa dopiero się rozpoczęła.

Łzy Słońca. Zaćmienie cz. 1/ Olśnienie cz. 2/ Turbulencje cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz