Rozdział 13

864 27 1
                                    


Maddie

Rano obudziłam się w doskonałym humorze. Wczorajszy wieczór zakończył się w dość niespodziewany sposób. Wiedziałam jednak, że muszę porozmawiać o nim z Kate i to jak najszybciej. Zastałam ją pijącą kawę w kuchni.

- Cześć.

- Dobry.

- Kawy?

- Chętnie.

- Jak udał się wieczór?

- Żartujesz Ty mnie się pytasz jak mi minął wieczór? Czy to ja spędziłam dobre 20 minut zamknięta w pokoju z tym przystojniakiem?

- Tylko rozmawialiśmy.

- Tak to się teraz nazywa.

Kate uśmiechnęła się głupkowato.

- Och, przestań. Opowiem Ci wszystko, ale najpierw Ty powiedz jak udała się kolacja.

- Hmmm... Jak on ją nazwał? Ach już wiem. Tak więc nasze spotkanie byłą typową ,,koleżeńską kolacją". Rozmawialiśmy o mojej pracy, którą mam zamiar podjąć, opowiadaliśmy różne anegdoty związane z naszą uczelnią. Wiesz, że uczyli nas ci sami wykładowcy?. Same takie przyziemne tematy.

- Tylko tyle?

- A co myślisz, że wypytywałam go o Ciebie?

- Nie zrobiłabyś tego?!

Przyjaciółka uśmiechnęła się szeroko.

- Kate! Odpowiadaj!

- Szkoda, że nie widziałaś swojej miny. Była bezcenna. Ale nie rozmawialiśmy o Tobie, choć muszę przyznać, że mnie korciło go o to zapytać, ponieważ wrócił bardzo zadowolony z twojego pokoju. Przyznaj co się tam wydarzyło.

- Nic takiego. Musieliśmy wyjaśnić sobie kilka spraw, a poza tym wychodzimy jutro razem.

Teraz to ja się uśmiechałam.

- Super! Idziecie do jakiegoś nowo otwartego klubu czy może do jakiejś ekstrawaganckiej restauracji dla bogaczy?

- Właściwie to on chciał, ale ja dokonałam innego wyboru.

- Mów, bo aż mnie skręca z ciekawości.

- Przestań już podskakiwać. Wymyśliłam, że pójdziemy do wesołego miasteczka.

- Żartujesz? Tak? Mogłaś wykorzystać jego możliwości dziewczyno!. Przecież gdybyś chciała zabrałby Cię nawet do Paryża na kolację pod Wieżą Eiffla.

- Ja chyba tak nie potrafię. To nie w moim stylu.

- Jak uważasz. Ja rozegrałabym to inaczej po prostu.

Porozmawiałyśmy jeszcze chwilkę po czym poszłam się szykować do biura.

********

Dzień w pracy minął mi nadzwyczaj szybko. Starałam skupić się na zaplanowanych zadaniach i nie myśleć o wieczorze. Dopiero po powrocie do domu zaczęłam się stresować.

W mieszkaniu byłam sama więc postanowiłam wziąć najpierw prysznic. Potem zajmę się wyborem stroju. Gdy skończyłam Kate już wróciła. Poproszę ją więc o pomoc z fryzurą i makijażem.

- Jeszcze jesteś nie gotowa?

- Ciągle mam sporo czasu.

- Chyba żeby wysuszyć włosy. Pokaż mi lepiej jakie ciuchy wybrałaś. Miejmy nadzieję, że nie jest to kolejny ubiór dla zakonnicy.

Pokazałam jej przygotowane rzeczy. Zdecydowałam się na czarną plisowaną spódniczkę, biały t-shirt w groszki, brązową, skórzaną kurtkę i brązowe botki.

-         Nooo, muszę przyznać że całkiem nieźle

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Nooo, muszę przyznać że całkiem nieźle. Zwalisz go z nóg.

- Zobaczymy.

Szybko się przebrałam, a Kate zrobiła mi delikatny makijaż. Włosy postanowiłam lekko pofalować.

Gotowa czekałam aż wybije godzina zero. Czy to aby na pewno dobry pomysł? Zadzwonił dzwonek do drzwi, nie było więc już odwrotu. Kate poszła otworzyć drzwi, a ja zostałam w salonie. Po chwili wróciła z Adamem. Wyglądał inaczej niż zwykle, mniej formalnie. Włożył ciemne jeansy, biały t-shirt, na który narzucił czarny bomber jacket. Byłam pod wrażeniem.

- Witaj. Pięknie wyglądasz.

- Dziękuje.

- Gotowa?

- Tak. Możemy już iść.

- Bawcie się dobrze dzieciaki.

Kate pomachała nam na do widzenia. W odpowiedzi posłałam jej buziaka, a Adam puścił jej oczko. Samochód zaparkował pod blokiem. Było to czarne Bugatti Chiron.

- Fajny samochód.

- Doszedłem do wniosku, że na dzisiejszy wieczór będzie odpowiedni.

- Z pewnością.

Otworzył mi drzwi, a sam obszedł auto aby usiąść za kierownicą. Wnętrze zrobiło na mnie nie mniejszy efekt. Wykonane ze skóry w połączeniu z najnowszą technologią robiło wrażenie. Dziwiłam się, czemu jeszcze nie jedziemy. Wtedy Adam nachylił się nade mną. Był bardzo blisko. Nasze usta prawie się stykały.

- Pasy.

- Hmmm... Co?

- Nie mogę ryzykować i to już na pierwszej randce.

Czyli to jest randka! Pierwsza i mam nadzieję, że nie ostatnia. Adam zapiął mi pasy i wrócił na swoje miejsce. Zaraz potem ruszyliśmy.

Łzy Słońca. Zaćmienie cz. 1/ Olśnienie cz. 2/ Turbulencje cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz