Rozdział 82

538 23 0
                                    

Maddie

Zdecydowałam się włożyć moją ulubioną sukienkę w stylu hiszpańskim. Była wykonana z zwiewnego materiału, a drobne kwiatki były bardzo kobiece. Sięgała mi do połowy uda. Na wierzch zarzuciłam cienki sweterek gdyż wieczory nie były jeszcze zbyt ciepłe. Szykowanie nie zajęło mi zbyt dużo czasu dlatego też bez większego pośpiechu udałam się do samochodu. Jak mogłam się spodziewać Adama nie było. Na samo myśl, że będę mogła spędzić w jego towarzystwie cały wieczór poczułam jak motyle w moim brzuchu poderwały się do lotu. Może nie zapowiadało się, iż to będzie moja wymarzona randka, to i tak na obecną chwilę nie mogłam liczyć na nic więcej. Dla mojego partnera, który w przeciwieństwie do mnie nie wykazał zbyt dużego entuzjazmu na te wyjście, będzie to tylko zwykły wypad do baru. A co jeśli tylko podwiezie mnie do lokalu, a potem zostawi samą? Czy wbrew wszystkiemu powinnam się go uczepić, mimo iż on za pewne nie będzie tego chciał. Zaczęły dopadać mnie coraz większe wątpliwości. Na szczęście przerwało je pojawienie się Adama, który nawet nie wiem stanął obok i otworzył mi drzwi od strony pasażera.

- Wsiadaj.- Powiedział  nie uraczywszy mnie choćby dłuższym spojrzeniem. Nie obeszło by go zapewne gdybym miała na sobie worek po kartoflach bądź byłabym kompletnie naga. Choć to drugie może przyciągnęłoby jego uwagę choć na minutę.-

- Jasne. Dzięki.- Odpowiedziałam i zajęłam swoje miejsce. Oparłam się wygodnie i przymknęłam oczy. Niespodziewanie poczułam obok siebie ciepło i znajomy zapach. Była to mieszanka perfum i czegoś jeszcze, co należało tylko do jednego mężczyzny... mojego męża. Otworzyłam oczy i mój wzrok od razu powędrował do jego ust, które na moją zgubę znajdowały się jedynie milimetry od moich. Gdybym delikatnie się poruszyła mogłabym go bez problemu pocałować. Adam musiał to zauważyć. Bąknął coś szybko i odsunął się gwałtownie jakby przebywanie zbyt blisko mnie mogło grozić złapaniem jakiejś choroby zakaźnej.

- Pasy.- No tak zapomniałam ich zapiąć.-

Cała droga jak można było się spodziewać minęła nam w ciszy, która mówiąc delikatnie była nie znośna. Kilka razy nawet próbowałam zacząć rozmowę, ale zakończyło się to moim niepowodzenie. Adam w odpowiedzi tylko podgłośnił radio, które było nastawione na jakoś miejscową stację. Dojazd na miejsce zajął nam jakieś półgodziny. Nie zorientowałabym się, że dotarliśmy na miejsce gdyby Adam mnie nie pogonił.

- Pora wychodzić Słońce. Chyba, że chcesz przesiedzieć w samochodzie cały wieczór.- Powiedział, a mnie zatkało.-

- Ymmm... Co?- Byłam w takim szoku, że ledwie potrafiłam skleić jakieś zdanie. Dlaczego tak się do mnie zwrócił? Niemożliwe żeby coś sobie przypomniał. Przecież nic na to nie wskazywało.- A tak, tak. Już idę.- Wydukałam. Widziałam po jego minie, że lekko się tym zirytował. Poczekał aż wysiądę po czym zamknął drzwi z głośnym trzaskiem.-

Miejscowy bar nie przypominał w niczym lokali, które znałam. Z zewnątrz prezentował się jak zwykły budynek mieszkalny. Nie miał żadnego neonu czy tabliczki nad wejściem, choć nawet gdyby się tam znajdował w tych ciemnościach i tak zapewne bym go nie dostrzegła. Okolicę oświetlała tylko jedna latarnia, a następny budynek znajdował się dobre kilkadziesiąt metrów dalej. Adam poprowadził mnie do środka trzymając rękę na moim krzyżu. Znajome ciepło od razu rozprzestrzeniło się po moim ciele, a motyle które chwilowo były uśpione ponownie zaczęły swój taniec.

Adam

Co jest ze mną do cholery nie tak ? W momencie przekroczenia progu baru moje wcześniejsze postanowienia szlag trafił. Jednak z drugiej strony zaczęło się to już w momencie podjechania pod bar. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Słońce? Po co się do niej tak zwróciłem? Czyżby całkiem odebrało mi rozum?  W samochodzie jakoś się trzymałem. Choć muszę przyznać nie było łatwo. Zapach jej perfum, coś delikatnego, kwiatowego, opanował całe wnętrze. Wszystko szło tak jak to sobie zaplanowałem. Nie wdawałem się w nią w żadne dyskusję mimo iż pragnąłem zadać jej wiele pytań. Obserwowałem ją kątem oka. Na moją zgubę musiała włożyć sukienkę, która przy najdrobniejszym ruchu podciągała się wyżej odsłaniając jej niesamowite nogi. Miałem ochotę położyć tam rękę i... Stop! Przypominanie sobie o tym co chciałem zrobić nie jest najlepszym pomysłem tym bardziej, że siedzę przy stole po środku mężczyzn, samych mężczyzn. Rozumiecie co mam na myśli.  Tak więc zamieszanie w moich spodniach mogłoby zostać opacznie zinterpretowane. Ten wieczór miał mi przynieść zasłużone odprężenie po całym tygodniu ciężkiej pracy. A zamiast tego jestem cały spięty. Naprawdę staram się słuchać znajomych przy stole i od czasu do czasu się odezwać. Jednak moja uwaga jest podzielona ze względu na Maddie, która siedzi przy barze i rozmawia z jakimś starszym gościem, który jak na moje oko jest nią nazbyt oczarowany. Nie powinienem był jej zostawiać samej zaraz po wejściu do baru. Teraz mam nauczkę bo nie mogę z niej spuścić oka wiedząc, że inni faceci obecni w lokalu ślinią się na jej widok. Jednak prędzej umrę niż pozwolę się jakiemuś do niej zbyt bardzo zbliżyć.




Łzy Słońca. Zaćmienie cz. 1/ Olśnienie cz. 2/ Turbulencje cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz