Rozdział 50

614 25 0
                                    

Maddie

Obudziły mnie hałasy dobiegające z salonu. Zegar pokazywał parę minut po siódmej. Zwlekłam się z łóżka. Na szczęście nie miałam kaca, chociaż czułam, że w moim organizmie wciąż krążą procenty. Po wyjściu z pokoju dotarły do mnie przekrzykiwania dziewczyn.  Biegały w te i z powrotem z naręczem ciuchów w rękach. Były wyszykowane. Miały zrobione włosy i makijaż. Ruszają na podbój lokalnych klubów. Może gdy bezszelestnie wycofam się z powrotem do pokoju to mnie nie zauważą. Hmmm... Udam, że jeszcze śpię i zostanę tego wieczora w łóżku... sama...ehhh.

- Maddie! - Zawołała Kate, gdy tylko zdążyłam się odwrócić. Cholera. - Mam nadzieję, że idziesz się szykować na wieczorny clubbing.

- Właściwie to nie.- Muszę być twarda i postawić na swoim.- Zostaję w apartamencie.- Uff... powiedziałam to.-

- Nie ma mowy. Przyłączyła się Jenn. Dwie na jedną, to nie wygląda dobrze.-

- Jestem zmęczona i boli mnie głowa.- Kłamanie niedługo chyba wejdzie mi w nawyk. Jestem w tym coraz lepsza.-

- Pff... Powiedz jeszcze, że zaczęła ci się menopauza.- Niedobrze. Zapomniałam o małym szczególe. Przed Kate ciężko jest mi cokolwiek ukryć.-

Nasze przepychanki słowne jeszcze jakieś piętnaście minut. Zapytacie jak to się skończyło... cóż...

Wybiła właśnie dwudziesta pierwsza, a ja stoję wraz z dziewczynami przed wejściem do jednego z klubów. To by było na tyle jeżeli chodzi o moją asertywność. Na moją obronę mogę powiedzieć jedynie, iż gadka Katy w połączeniu z miną Jenn a'la kot ze Shreka jest ciężka do pobicia. Wszystkie trzy mamy na sobie identyczne małe czarne bez ramiączek. Był to pomysł Jenny, aby kupić jednakowe sukienki w trakcie naszych wspólnych zakupów w nowojorskiej galerii. Dla ożywienia całej stylizacji zdecydowałam się na turkusowe dodatki.

***

Wewnątrz lokalu oczywiście jest oczywiście niemiłosiernie głośno i duszną. Dj puszcza typową klubową muzykę, a basy z głośników sprawiają, iż czuję drżenie każdego mięśnia w moim ciele. Jakimś cudem udaje nam się dotrzeć do baru i zamówić pierwszą kolejkę. Pragnę jak najszybciej się upić i wrócić do hotelu, dlatego też zamawiam czystą whisky. Bursztynowy płyn już po jednym łyku zaczyna palić mój przełyk. Kończąc czuję małe szumienie w głowie. Tak ma być. Zamawiam drugiego i wypijam go nim dziewczyny zdążą zaciągnąć mnie na parkiet. Tańczymy. Śmiejemy się. Otaczają nas napaleni faceci. W tłumie zauważam wysokiego , ciemnowłosego faceta. Zauważa, że mu się bezwstydnie przyglądam i rusza w moim kierunku. Serce mi zamiera na widok znajomej twarzy. Gorąco rozchodzi się po moim ciele, jakby oczekiwało tego co ma się wydarzyć. Po chwili mężczyzna stoi naprzeciw mnie, a motyle z mojego brzucha odfruwają z prędkością błyskawicy. Odurzony umysł wyobraził sobie coś czego nie ma. Muszę jednak przyznać, iż nieznajomy jest niczego sobie. Chcąc pozbyć się wyrzutów sumienia, że znów myślałam o Adamie pozwalam zaprosić się na drinka. Billy, bo tak ma na imię, naskakuje mi na każdym kroku. Chyba myśli, że ju się poszczęści tego wieczoru... a ja nie wyprowadzam go z błędu. Zaczęłam mniej tańczyć, a więcej pić. Jestem już nieźle wstawiona. Taksuje wzrokiem tłum w poszukiwaniu dziewczyn, ale natrafiam tylko na wpatrujące się we mnie zielone oczy Billa. Jego twarz jest coraz bliżej. Całuje mnie. Znowu to samo. Czy ja mam wypisane na czole: Całuj-nie pytaj? Choć sam pocałunek ogólnie nie jest zły, to gdy próbuje wsadzić mi język do gardła odsuwam się momentalnie i wybucham histerycznym śmiechem.Tak, tak. Śmieje się tak, że zagłuszam muzykę. Chłopak przyglądał mi się jeszcze przez moment, po czym odszedł bez słowa. On zniknął, a pojawiły się moje przyjaciółki. Wróciłyśmy do naszego hotelu. Chichotałam jeszcze wchodząc do pokoju. Zmyłam makijaż, wzięłam prysznic i jak na zawołanie zmienił mi się nastrój. Łzy płynęły mi po policzkach. Czułam się źle. Chlipałam tak przez dłuższy moment, aż zauważyłam coś interesującego na szafce przy łóżku. Mój telefon. Ilość wypitego alkoholu w ciągu całego dnia zrobiła swoje. Chwyciłam za komórkę i wybrałam numer z listy. Był sygnał jeden, drugi. Jednak po drugiej stronie nikt się nie zgłaszał. Dopadły mnie wątpliwości, jednakże rozwiał je senny głos mojego rozmówcy.

Łzy Słońca. Zaćmienie cz. 1/ Olśnienie cz. 2/ Turbulencje cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz