Rozdział 24

695 33 1
                                    

Adam

Robiąc śniadanie w kuchni usłyszałem, że ktoś wchodzi do środka. Po chwili w kuchni znalazła się moja matka. Skąd ona znowu zdobyła klucze do mojego mieszkania?

-Dzień dobry synku, nie przywitasz się nawet?

-Tak, oczywiście. - Podszedłem i pocałowałem ją w policzek. - Co sprowadza Ciebie do mnie w ten piękny niedzielny poranek o... 8 rano? - Spojrzałem na zegarek na kuchence.-

- Czy już nie wolno odwiedzić mi mojego syna?

- Mamo...

- Kiedy miałeś zamiar mi powiedzieć, że się z kimś spotykasz?

Aha. Zaczyna się. Informacja, że kogoś mam dotarła do niej szybciej niż się spodziewałem.

-Więc kto to jest? Znam ją lub jej rodziców?

Nagle w kuchni zjawiła się Maddie. Nie spodziewała się, że mam gościa. Ubrana była jedynie w moją koszulę, która ledwo zakrywała jej pośladki. Muszę przyznać, że coraz bardziej podobał mi się jej widok w moich rzeczach.

- Adam zrobiłeś już te śniadanie? Jestem strasznie głod... Cholera! Znaczy dzień dobry.

Widok wyrazu twarzy mojej rodzicielki był bezcenny, a moja dziewczyna nie wiedziała czy ma uciekać czy zostać. Obie skierowały swój wzrok na mnie. Czas rozpocząć grę i poznać ze sobą obie panie.

- Synu kim jest ta młoda dama?

- Tak więc mamo przedstawiam Ci Madeline, moją dziewczynę.

- Bardzo miło mi Panią poznać, Pani Stone. - Mad wyciągnęła rękę, której jednak matka nie uścisnęła. Zmierzyła ją zamiast tego ponownie wzrokiem. Jest lepiej niż się spodziewałem.-

- Pójdę już, mam umówioną wizytę u kosmetyczki. Zadzwonię do Ciebie synku później.

- Odprowadzę Cię do drzwi.

- Do widzenia. Odezwała się Maddie lekko drżącym głosem.

Gdy wróciłem do kuchni stała w tym samym miejscu i patrzyła niewidzącym wzrokiem przed siebie.

- Chodź skarbie pora Cię nakarmić.

- Nie jestem głodna. Pójdę na górę się ubrać.

Zniknęła tak szybko, że nie miałem okazji nic odpowiedzieć. Po kilkunastu minutach pojawiła się ponownie ubrana z torbą w ręku. Gotowa do wyjścia? Naprawdę? Czy tak wpłynęła na nią wizyta mojej matki?

- Powinnam już wracać do domu. Muszę dokończyć jeszcze jeden projekt.

- Zostań. Porozmawiamy i ...

- Adam...

- Ehh ... Daj mi sekundę. Ubiorę się i Cię odwiozę.

- Nie ma takiej potrzeby. Zamówiłam taksówkę. Powinna być za chwilę.

- Skoro tak wolisz.

- Tak będzie lepiej.

Cała ta sytuacja, jej zachowanie, wyraz twarzy sprawiły, że tym momencie chciałem zrobić tylko jedno. Podszedłem do niej i pocałowałem ją tak jak jeszcze nigdy nikogo. Oddała mi się bez reszty.

-Pamiętaj, że liczymy się tylko my.

Pokiwała głową jakby próbowała to sobie uświadomić.

-Zadzwonię później. Pa.

-Pa.

Nie ma to jak miło rozpocząć dzień.

********

-Witaj mamo, znowu.

To nie na jej telefon czekałem tego dnia. Sprawy zaczęły przyjmować zły obrót, a nie o to mi przecież chodziło. Musiałem się tym jak najszybciej zająć. Potrzebowałem skupienia, nie pomógł mi nawet cały poranek spędzony na siłowni w moim mieszkaniu. Jak dotąd nie zawodny sposób.

- Cóż za sarkazm synku. Czy to wpływ Twojej nowej znajomej?

- W jakiej ważnej sprawie do mnie dzwonisz?

- Chciałam zaprosić Cię na kolację w środę. Oczywiście przyprowadź ze sobą swoją ... mhm... przyjdź z Madeline.

- Będziemy na pewno.

- 20?

- Oczywiście.

- Do zobaczenia synku.

- Do zobaczenia mamo.

****************************************

Zachęcam do zostawiania komentarzy.

Łzy Słońca. Zaćmienie cz. 1/ Olśnienie cz. 2/ Turbulencje cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz