Rozdział 54

645 27 0
                                    

Maddie

Mówią, że to faceci zachowują się jak przysłowiowy pies ogrodnika. Jestem żywym przykładem, że jednak kobiety również. Sama nie dotknę, a tym bardziej nie pozwolę aby inna go miała. Moje zachowanie było tak komiczne, że aż przerażające. Dlatego też teraz siedzę na łóżku przyglądając się jak Adam rozpakowuję swoje rzeczy w moim, a właściwie teraz naszym pokoju. Mam doskonały widok, gdyż odwrócony jest do mnie plecami. Zawsze uwielbiałam te grę mięśni na jego ciele. Biały podkoszulek, który ma akurat na sobie daje mi bardzo dobry podgląd. Nieświadomie oddaje się moim erotycznym fantazjom. Nie dostrzegam nawet momentu gdy Adam odwraca się do mnie. Oczywiście od razu zauważa, że bezwstydnie mu się przyglądam. Lustruje go od góry do dołu. Zatrzymując co chwila wzrok. Ze świata fantazji wyrywa mnie dopiero jego głos.

- Uhm. Nie chciałbym ci przeszkadzać, ale co powiesz na to żebyśmy wyskoczyli coś zjeść. Możemy też zamówić coś do pokoju. Wiem, że ominął cię obiad. - Oczywiście nie mogło obyć się bez jego uśmieszku dającego mi jasno do zrozumienia, że on doskonale wie co kryło się w tym momencie w mojej głowie. Czyżby można było czytać ze mnie jak z otwartej księgi? Przy nim wszystko mogło być możliwe.-

- Nie jestem głodna.- Choć nic nie tknęłam od rana nie odczuwałam głodu, a przynajmniej nie takiego.-

- Czyli nie masz nic przeciwko abym wstąpił po Katy i z nią wyszedł na późny obiad?- Oczywiście, że nie podobał mi się ten pomysł, ale nie mogłam dać tego po sobie poznać. Ewidentnie próbował wzbudzić we mnie zazdrość. Pytanie tylko po co?-

- Nie.- Powiedziałam to tak powoli i wyraźnie jakbym chciała sobie wmówić, że faktycznie tak jest. Dodałam do tego także swój najbardziej olśniewający uśmiech. Podziałało.-

- Mhm.- Odpowiedział tylko tyle, po czym wypuścił powietrze jakby wstrzymywał je od dłuższego czasu.- W takim razie idę. Do zobaczenia później.-

- Jasne. - Napięcie między nami było wyczuwalne.Myślałam tylko o tym żeby jak najszybciej opuścił nasz pokój. Może wtedy będę w stanie zebrać się do kupy. Jeżeli tak ma wyglądać reszta mojego pobytu muszę się do tego jakoś przygotować. W przeciwnym razie znów mnie pochłonie. Wciąż mu do końca nie ufałam, mimo iż wszystko zostało już wyjaśnione. Jednak tym razem cena była zbyt wysoka. Drugi raz z pewnością stanowiłby mój koniec.-

Siedziałam wciąż na łóżku starając się nie śledzić jego drogi w kierunku drzwi. Gdy już je otworzył i sądziłam, że mam to już za sobą, odwrócił się.

- Maddie...- Mimowolnie spojrzałam w jego stronę. On również mi się przyglądał. Jego wzrok był inny niż zazwyczaj. Łączył w sobie dwie skrajne emocje... żądze i czułość.- Wiesz, że gra rozpoczęła się od nowa, prawda?

Na znak skinęłam tylko głową. Wiedziałam, aż za dobrze. Spodziewałam się również, że tym razem tak szybko nie odpuści. Spocznie dopiero gdy osiągnie swój cel. Jakaś część mnie chciała wierzyć w to, że byłaby nim nasza wspólna przyszłość. Jednak czy powinnam być taka naiwna?. W swoich rozważaniach popadałam w coraz większą głupotę. Ewidentnie było ze mną coś nie tak. Każda inna kobieta na moim miejscu byłaby w siódmym niebie. Adam wyszedł zamykając za sobą cicho drzwi. Pozostało mi tylko czekać co przyniosą kolejne dni. Mogłam jedynie przypuszczać, że zapamiętam je z pewnością na długo.



Łzy Słońca. Zaćmienie cz. 1/ Olśnienie cz. 2/ Turbulencje cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz