Rozdział 46

637 27 1
                                    

Maddie

- Te sukienki są niesamowite! Skąd ty je wytrzasnęłaś? Powiedz mi prawdę.- Byłam szczerze zachwycona obiema sukienkami, które wczoraj do naszego mieszkania przyniosła Kate.-

- Już ci mówiłam. Kupiłam je w nowym sklepie na Brooklynie.

- Naprawdę trudno mi w to uwierzyć. One są po prostu nieziemskie. Nie wiem czy nie są zbyt wystrzałowe na wypad na drinka.- Wraz z Kate szykowałyśmy się na wieczorne wyjście w celu uczczenia moich urodzin. -

- Maddie. -Westchnęła.- Dziś są twoje urodziny. Możesz choć na ten jeden dzień wyłączyć w swojej pięknej główce tryb analizowania wszystkiego.

- Myślę, że da się to zrobić.- Uśmiechnęłam się promiennie do swojego odbicia w lustrze. Wyglądałyśmy razem z Kate wyjątkowo dobrze. Ona w swojej bladoróżowej, bandażowej sukience bez rękaw i ja w rozkloszowanej sukience w kolorze chabrowym. Ładnie podkreślała kolor moich oczu. Tym razem postawiłam na czerwone dodatki. – Chyba jesteśmy gotowe. Jak sądzisz?.

- Jeszcze jedno.-Rozdzieliła palcami zbyt mocno skręcony lok moich włosów.- Teraz już tak. Taksówka powinna zaraz podjechać.-

**

Chciałam dzisiejszy wieczór spędzić w lokalu w pobliżu naszego mieszkania, ale Kate namówiła mnie do odwiedzenia klubu, w którym jeszcze nie byłam. Podobno było to bardzo modne miejsce, uczęszczane także przez znane osoby. Aby się do niego dostać należało się nastać przez kilka godzin w kolejce. Przyjaciółka przekonała mnie jednak, że ma wejściówki i całe to czekanie nas ominie. Oby, nie widziało mi się wystawanie przed klubem, tym bardziej, że wieczory robiły się coraz chłodniejsze. Na miejscu moje całe podekscytowanie i ciekawość runęły z hukiem. W pobliżu nie było żywej duszy, nie wliczając oczywiście ochroniarza, który pilnował wejścia. Tak nawiasem mówiąc nie wyglądał on zbyt przyjaźnie. Kate widocznie się tym nie przejmowała, ponieważ zaraz po opuszczeniu taksówki ruszyła w jego kierunku. Podążyłam za nią zrezygnowana. Jak mówiła weszłyśmy bez większego problemu. Wszędzie panowała ciemność i grobowa cisza. Świeciły się jedynie tabliczki informacyjne.

- Czy aby jesteśmy w dobrym miejscu?- Spojrzała na mnie przymrożonymi oczami.-

- Oczywiście, że tak.

- Acha. Może dzisiaj mają nieczynne?

- Pff. Uważasz, że przyprowadziłabym cię do zamkniętego klubu?.

- No cóż...

- To było pytanie retoryczne, nie odpowiadaj na nie.

- Okey. - Dotarłyśmy do kolejnych drzwi.-

- Gotowa na imprezę swojego życia?- Miała zdecydowanie więcej entuzjazmu ode mnie.-

- Z tobą zawsze.

Otworzyła drzwi i ... znowu panowała wszędzie ciemność. Momentalnie rozbłysły wszystkie światła. Moim oczom okazała się dość liczna grupa ludzi ... moich znajomych. Krzyczeli na zmianę NIESPODZIANKA! STO LAT MADDIE!. Stałam i gapiłam się na to wszystko oniemiała, a na mojej twarzy pojawiał się coraz większy banan. Łał. To jest... To jest prawdziwa urodzinowa impreza niespodzianka. Odwróciłam się w kierunku Kate. Ona stała i przyglądała mi się. Doskonale wiedziała co teraz czuję. Podeszłam do niej i rozpłakałam się jak mała dziewczynka. Przytuliła mnie i gładziła moje plecy, kiedy ja wylewałam swoje łzy szczęścia.

- Dziękuje.- Udało mi się powiedzieć tylko tyle.-

- Wiesz, że chcę abyś była szczęśliwa. Jednak ta impreza to nie tylko moja zasługa.

- Co masz na myśli?- Odchyliłam się lekko i powędrowałam za jej wzrokiem. Adam? Czy on także był w to wszystko zamieszany. Uśmiech przyjaciółki potwierdził moją teorie.-

Wokół mnie zbierali się zgromadzeni goście.Składali mi życzenia i komplementowali mój strój. Adam przez cały ten czas stał oparty o filar i przyglądał się wszystkiemu. Nic nie mogło mu umknąć.



Łzy Słońca. Zaćmienie cz. 1/ Olśnienie cz. 2/ Turbulencje cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz