Rozdział 84

430 20 1
                                    

Maddie

Tajemniczym mężczyzną okazał się być Nico Chavez, miejscowy Król uśmiechu, jak sam siebie nazywał. Pracował w tutejszym gabinecie dentystycznym. Był przystojny na swój sposób. Wyróżniały go przede wszystkim jasne, krótko przystrzyżone po bokach włosy, które w zależności od kąta padania światła wydawały się być  momentami wręcz białe.  Odziedziczył to po krewnych ze strony matki będącej rodowitą Szwedką. Mimo mojej wcześniejszej niechęci do nowo przybyłego w trakcie rozmowy musiałam przyznać się sama przed sobą, iż się myliłam. Nico był może troszkę nieśmiały na początku, ale szybko się z tym uporał. Co rusz zasypywał mnie komplementami, które gładko wplatał w treść naszej rozmowy. Sprawiło to, że przez większość czasu siedziałam zarumieniona. Okazał się również doskonałym słuchaczem. Faktycznie interesowało go to co mam do powiedzenia.

- A więc przyjechałaś to naszej malowniczej krainy, aby odpocząć.- Podrapał się palcem wskazującym po policzku. Wyraźnie się nad czymś zastanawiając.-  Wiesz...- Skierował się w moją stronę tak, że dotykaliśmy się praktycznie kolanami. Jednakże nie czułam się z tym niezręcznie.- Po tym co zaraz powiem nie chciał bym wyjść na gbura czy jakiegoś nadętego dupka, przecież tu się wychowałem...

- Okeey. - Zaczerpnął powietrza, które ze świstem wypuścił.-

- Chcę tylko powiedzieć, że to miejsce to kompletne zadupie.- Powiedział to tak cicho, że ledwo udało mi się go usłyszeć.- Naprawdę nie rozumiem. Taka niesamowita kobieta jak ty powinna otaczać się wszystkim co najlepsze, a ty tym czasem przyjechałaś tu...- Sięgnęłam po szklankę i napiłam się bardzo powoli chcąc zyskać trochę czasu na wymyślenie przekonującej odpowiedzi. Nie mogłam oznajmić, że przeleciałam tysiące kilometrów aby odnaleźć mojego zaginionego męża, który jak na ironię siedział kilka metrów dalej i nas obserwował. Czułam jego palący wzrok nim odwróciłam się i napotkałam jego stalowe spojrzenie. -

- Może potrzebowałam odmiany. Miejsca gdzie mogłabym spokojnie pomyśleć.-

- Dobra. Powiedzmy, że ci wierzę... nie będę zadawał więcej pytań. Będziemy mogli potraktować ten temat jako zamknięty... ale...

- Ale? Czyżbyś chciał postawić mi jakiś warunek?- Szczerze mówiąc nie za bardzo podobał mi się ten pomysł.-

- W rzeczy samej. Zapraszam cię na kolację. Tylko ty i ja. Mam już nawet  pomysł gdzie mógłbym cię zabrać. Wszystko zależy więc jedynie od twojej odpowiedzi.- Uśmiechnął się do mnie. Nie był to jednak uśmiech pewnego siebie mężczyzny, bynajmniej przypominał mi raczej małego chłopca. -

- Mmmm...- Co niby miałam mu odpowiedzieć ?. Pierwszą moją myślą było to czemu ci wszyscy mężczyźni  nie pojawiali się w moim życiu kiedy byłam sama, a moje serce nie należało do Adama. Nico, Ryan. Z każdym z nich mogłabym być szczęśliwa... przedtem. Teraz każdego faceta porównywałam z nim i niestety nie była to równa walka. Jestem po prostu stracona dla innych mężczyzn. -

- Więc? - Ponaglał mnie co wzmogło tylko moje zdenerwowanie. Nie chciałam go ranić moją odmową, a jednocześnie nie mogłam iść z nim na randkę. Szczerze wydawał się być miłym facetem, ale od początku wiedziałam, iż po dzisiejszym wieczorze już się z nim nie spotkam. Więc tak naprawdę odpowiedź mogła być tylko jedna.-

- Nie.- Czyżbym myślała na głos?  Odpowiedziałam nim zdołałam nawet o tym pomyśleć? Przecież to nie możliwe. Zerknęłam na Nico, ale jego wzrok nie był skierowany na mnie. Gromił swym spojrzeniem kogoś stojącego za mną. Osobę której ręka znalazła się na oparciu mojego stołka, a jej prawa strona przylgnęła do moich pleców. Momentalnie poczułam ciepło i było to znajome uczucie. Te za którym tak bardzo tęskniłam. Adam. To on odpowiedział za mnie. Czyżby słyszał naszą rozmowę. Jeśli tak, to jak długo się jej przysłuchiwał? Zadarłam głowę do góry by móc dokładnie przyjrzeć się jego profilowi. Jego rysy były teraz bardziej ostre, a on jeśli to w ogóle możliwe stał się przez to bardziej męski. Jego szczęka była napięta. Za pewne gdybym się dobrze przysłuchała mogłabym usłyszeć jak zgrzyta zębami.

- Posłuchaj koleś...- Nico wstał tak, że teraz obaj mężczyźni byli na tym samym poziomie.- Właśnie przerwałeś mi rozmowę oto z tą przepiękną kobietą.- Blondyn wskazał na mnie, ale Adam nawet nie zaszczycił mnie przelotnym spojrzeniem. Ignorował mnie tak jak to miał w zwyczaju ostatnimi czasy. Dlatego też jego zachowanie było co najmniej zaskakujące. Czyżby nastąpił mały przełom. Miałam cichą nadzieję, że tak właśnie było. Postanowiłam się nie odzywać i pozwolić obu mężczyznom załatwić to po swojemu. Widocznie częścią ich natury jest zachowywanie się jak jaskiniowiec od czasu do czasu.-

- To ty posłuchaj... koleś.  Ona się z tobą nie umówi czy to jasne? Lepiej więc będzie dla ciebie jak się teraz oddalisz.- Powinnam być zła. Powinnam krzyczeć. Powinnam zrobić Adamowi awanturę o to, że podejmuję za mnie decyzje. Jednak zdecydowałam się jedynie na delikatny uśmiech i wzruszenie ramion.-

- Mads, serio? Znasz go?- Wskazał kiwnięciem podbródka na Adama. Cała sytuacja nie była dla mnie komfortowa.-

- Tak. Znam go. - Z tego wszystkiego nawet ich sobie nie przedstawiłam. - Nico to jest Adam. Mówiłam ci o nim wcześniej. Adam to...- Nie dokończyłam. Nico rzucił kilka banknotów na bar i odszedł bez pożegnania. Nie umknęło mi to, że kiedy przechodził obok Adama potrącił go barkiem. Zdecydowanie było to celowe. Skutkiem tego był jedynie cień uśmiechu na ustach mojego męża. Adam stał tak jeszcze przez moment po czym zajął miejsce Nica. Jednakże w przeciwieństwie do swojego poprzednika całą swoją uwagę skierował na barmana znajdującego się po drugiej stronie lady.-

- No dobrze.- Postanowiłam przełamać te milczenie jako pierwsza.- Więc jak ci mija wieczór?- Te neutralne pytanie powinno być dobre na początek. Cisza. Zero odzewu.- Hmmm... Widziałam, że spotkałeś kilku znajomych. Cisza. Jedynym dźwiękiem był stukot kieliszka postawionego przed Adamem. Jego zawartość zniknęła błyskawicznie.- Masz zamiar się do mnie w ogóle odezwać, czy będziemy tylko tak siedzieć? Cisza. Siedział nieporuszony. Widoczne przez materiał cienkiej koszulki mięśnie pokazywały jaki był spięty.- Adam, a z resztą wiesz co nieważne! Chcesz tak siedzieć i milczeć to rób to. Ale powiem ci jedno, to nie ja przed chwilą zachowałam się jak kompletny kretyn!- Odwróciłam się tak szybko, że praktycznie spadłam ze stołka. Byłam podminowana, a to, że nie byłam z nikim od kilkunastu tygodni z pewnością nie działało na moją korzyść.-

- Kiedy wreszcie wyjedziesz i zostawisz mnie w spokoju?- Dźwięk jego głosu od razu przykuł moją uwagę.--

- Słucham?- Adam cały czas siedział w tej samej pozycji. Nawet gdy mówił nie patrzył na mnie. Ściskał mocno jedynie szklankę, która obawiałam się że w każdej chwili może pęknąć raniąc go przy tym.-

- Nie udawaj, że nie usłyszałaś za pierwszym razem. Twoja obecność tutaj jest toksyczna. Dopiero co udało mi się poskładać jakoś moje życie, ale pojawiłaś się ty!. Wszystko runęło jak domek z kart.- Jego głos. Sarkazm. Jad. Nie poznawałam mężczyzny mojego życia. Jednak czy on nadal nim był?-

Ból. Otępienie. Uczucie pustki. To wszystko za sprawą kilku słów. Mówią, że nadzieja umiera ostatnia. Moja zmarła śmiercią tragiczną.




Łzy Słońca. Zaćmienie cz. 1/ Olśnienie cz. 2/ Turbulencje cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz