Maddie
Czy kilka miesięcy temu przekraczając pierwszy raz próg tego biura pomyślałam, że w niedalekiej przyszłości będzie to moje nowe miejsce pracy. Odpowiedź rzecz jasna brzmi nie. Jednak w przeciągu tych kilku tygodni zżyłam się z tym miejscem i pracującymi tu ludźmi. Nie wiem jak dałabym sobie radę bez nich. Są zawsze w pobliżu gdy ich potrzebuje, a Heather jest nie zastąpiona. Nie dziwi mnie także jej wysokie wynagrodzenie jakie w umowie zapisał jej mój mąż. Kto by pomyślał, że odnajdę się w tym miejscu i będę w stanie kierować tak dużą firmą. Co prawda skończyłam kilka kursów oraz przeczytałam tuziny książek ale to była tylko teoria. A wiadomo, że nie zawsze ma ona wiele wspólnego z praktyką. Ale na szczęście póki co daję radę. Dzięki pracy w dwóch miejscach nie mam czasu na rozmyślanie i zastanawianie się nad tym co przyniesie nowy dzień. Tak dobrze przeczytaliście. Nie odeszłam z Art, Beauty and Design, a raczej nie pozwolono mi rzucić tej pracy. Mój szef zmienił mi formę umowy. Podobno jestem dla niego zbyt cennym pracownikiem. W każdym razie od jakiegoś czasu zajmuję się projektami, które mogą być rozłożone w czasie i nie są pilne. Praca projektantki daje mi wytchnienie, którego ostatnio tak bardzo potrzebuję. Najgorsze w tym wszystkim są weekendy. Niedzielne obiady są zarezerwowane dla rodziców Adama. Julienne była pod tym względem nieustępliwa. Nie będę zaprzeczać, iż spędzanie czasu z jego rodziną gdy nie ma go obok jest dla mnie trudne. Tym bardziej, że takie wizyty bardzo często kończą się płaczem którejś z nas. Pora skończyć już te rozmyślania i wrócić do pracy. Te listy leżące na moim biurku przecież nie przeczytają się same. Hmm... co my tu mamy...
Zaproszenie na otwarcie nowego hotelu... wyrzucamy, zaproszenie na koncert jakiegoś zespołu młodzieżowego... do kosza, zaproszenie na bal z okazji rozpoczęcia wiosny... łał faktycznie mamy już marzec. Nawet nie zauważyłam jak ten czas szybko zleciał... a więc te zaproszenie również wędruje do śmieci. Odkąd Adam zaginął nie mam ochoty uczestniczyć w tego typu wydarzeniach i jeśli tylko mogę wymiguję się z nich. Cholera. Jednak tym razem nie będę mogła tego zrobić. Przyglądam się zawiłym literom widniejącym na kopercie. Organizatorem jest bowiem fundacja, której działalność Adam dość mocno wspierał. Pomaga dzieciom z najuboższych. A więc chcąc nie chcąc będę musiała się tam udać.
- Pani Stone.- Usłyszałam głos mojej asystentki przez interkom na biurku.-
- Tak Heather.
- Dzwoni pan Farrel...- Weszłam jej w słowo.-
- Połącz mnie z nim natychmiast. - Mam nadzieję, że tym razem będzie miał jakieś istotne informacje o Adamie.-
- Już łącze.
- Pani Stone.
- Jakieś nowe wieści w sprawie mojego męża?
- Tak, dlatego dzwonię. W tej chwili jestem w drodze na lotnisko. Udało mi się zlokalizować mężczyznę, który pilotował awionetkę.- Z wrażenia wcisnęłam się mocniej w fotel.-
- Więc on żyję? Czyli to znaczy, że Adam także.- O mój boże. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach.-
- Nic nie jest pewne. Proszę się wstrzymać z rozpowiadaniem tych wiadomości.
- Oczywiście.
- Zadzwonię gdy uda mi się ustalić coś nowego.
- W takim razie będę czekać na telefon.
- Do usłyszenia.- Rozłączył się, a ja zostałam sama z zrzuconą na mnie bombą. Adam prawdopodobnie żyję i być może wkrótce go w końcu zobaczę.
CZYTASZ
Łzy Słońca. Zaćmienie cz. 1/ Olśnienie cz. 2/ Turbulencje cz. 3
RomanceOna - 25- letnia zwyczajna dziewczyna, wkrótce ma zostać jednym z architektów wnętrz w firmie Art, Beauty and Desing. Wszystko co ma osiągnęła swoją ciężką pracą. Marzy jej się wielka miłość. On - 28-letni bogaty, przystojny, biznesmen, twórca f...