Rozdział 70

491 19 0
                                    

Maddie

Od dwóch dni nie opuszczało mnie dziwne przeczucie. Czułam, że coś musiało się stać. Adam również nie odzywał się od dawna. Wysłał mi tylko krótką wiadomość, ale to było prawie dwa dni temu. Wszyscy jednak mnie uspokajali tłumacząc, iż z pewnością nic się nie stało. Z tego co powiedziała mi Heather ich samolot miał wylądować już jakieś dwie godziny temu. Adam w każdej chwili powinien pojawić się w domu. Jednakże dla czego się nie odzywał? Czy miało to coś wspólnego z jego niespodzianką? Wzięłam specjalnie wolny dzień w pracy, aby móc być w domu gdy wróci. Siedziałam  na kanapie w salonie i z nerwów o mało co nie zaczęłam obgryzać paznokci. W końcu rozległo się pukanie. Pewnie zapomniał klucza. Ruszyłam pędem aby otworzyć drzwi. Za nimi nie było jednak mojego męża tylko Will. Mój wyraz twarzy musiał  być nie za ciekawy ponieważ jego uśmiech również przyblakł.

- Hej Mad. Przywiozłem rzeczy twojego męża.- Przywitał się ze mną.-

- Och.- Odsunęłam się aby zrobić mu przejście. Postawił walizkę obok drzwi.-

- Przekaż mu, że po raz ostatni wyświadczam mu taką przysługę.- O czym o mówi? Stałam i przyglądałam się jak szarpię się z bagażem aż  wreszcie się wyprostował i spojrzał na mnie.- No  co? - Uniósł brwi.-

- Dlaczego sam mu tego nie powiesz?

- Bo od dwóch dni nie mogę się z nim skontaktować. Pewnie nie chcesz go wypuścić z waszego gniazdka miłości. Aż tak się stęskniłaś?

- O czym ty do cholery mówisz? Adam nie wrócił z tobą?- Zmarszczył brwi.-

- Nie. On... O cholera!- Mówił do mnie, ale go nie słyszałam. Czułam tylko jak osuwam się po drzwiach. Mój najgorszy koszmar właśnie zaczął się spełniać.-

***

Gdy się ocknęłam leżałam w łóżku w naszej sypialni. Nie wiem ile czasu spałam, ale strasznie bolała mnie głowa. Próbowałam przypomnieć sobie co się stało. W końcu wspomnienia zaczęły napływać jedną po drugim. Adam. Wyskoczyłam z łóżka nie przejmując się zbytnio moim strojem i potarganymi włosami. Z salonu dochodziły przytłumione głosy dlatego też udałam się w tamtym kierunku. Wszyscy obecni przerwali prowadzone między sobą dyskusję i spojrzeli w moją stronę. Zrobiłam kilka kroków. Pierwsza podbiegła do mnie Katy i od razu zamknęła w uścisku. Wyszeptała mi do ucha.

- Tak mi przykro.- Odsunęłam ją od siebie i ruszyłam w stronę mężczyzn, którzy  stali przy oknie. Po drodze zauważyłam Jenny, która gładziła pocieszającą plecy naszej teściowej. Uśmiechnęła się do mnie delikatnie. George, Peter i Will stali z opuszczonymi głowami. Żaden z nich nie chciał odezwać się pierwszy.-

- Will, czy możesz mi wyjaśnić co tu się dzieje.- Z tego co pamiętam wcześniej był tu sam. Więc to on musiał sprowadzić tu tych wszystkich ludzi.-

- Jak się czujesz? Pamiętasz, że zemdlałaś?

- To nie istotne. Odpowiedź na moje pytanie.- Zażądałam gniewnie.-

- Chodzi o Adama...

Z każdym jego słowem moje serce rozpadało się coraz bardziej . Adam zaginął. Nie było z nim kontaktu od dwóch dni. Ostatni widział go Will. Miał lecieć jakoś awionetką aby szybciej wrócić do domu, ale z tego co udało im się ustalić taki lot faktycznie miał miejsce, ale nigdy nie dotarł do celu.

- Powiadomiliśmy już policję i lokalne władzę. Zajmą się wszystkim. - Dopowiedział George, ale jego słowa ledwo do mnie docierały. Automatycznie kiwałam tylko głową. Mój mężczyzna. Mój mąż jest gdzieś za granicą i nie wiadomo nawet czy żyję. Stop! Nie powinnam nawet brać takiej możliwości pod uwagę. Wiem, że żyję. Jest silny. Na pewno walczy i wróci do mnie.

- Jutro lecimy do Monterrey wraz z Willem.- To mówił Peter. - Postaramy dowiedzieć się czegoś na miejscu.

- Okey. Chyba muszę się położyć.- Zaczynało kręcić mi się w głowie. Katy zaprowadziła mnie pod rękę do łóżka i podała jakieś tabletki. Musiały być dość silne gdyż momentalnie po nich zasnęłam.-

Łzy Słońca. Zaćmienie cz. 1/ Olśnienie cz. 2/ Turbulencje cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz