Rozdział 3

1K 40 6
                                    


Drzwi zamknęły się za nią z delikatnym szczęknięciem. Stone wstał zza biurka, obszedł je i oparł się o nie z drugiej strony tak, że nasze nogi prawie się stykały.

- Może na nowy początek zrezygnujmy z tych formalności i mówmy sobie po imieniu. Zgadzasz się Madeline?

- Ahh... Dobrze panie Stone... znaczy Adamie.

-Wróćmy do tego na czym skończyliśmy zanim nam przerwaną. Posiadasz może jeszcze jakieś argumenty, które mogłyby mnie przekonać?

Myśl, myśl, myśl.....i nic. Pustka. Czarna dziura.

- Spróbujmy inaczej. Załóżmy, że się zgadzam.

- Czyli pojawisz się na rozdaniu dyplomów, tak?.

- Tego nie powiedziałem.

- Oooł.

- Moja piękna Maddie, co sądzisz o transakcjach wiązanych?

Czy właśnie nazwał mnie piękną? Ale zaraz transakcja wiązana? Do czego on zmierza?

- Chyba nie bardzo rozumiem. Co to ma wspólnego ze sprawą, z którą tu przyszłam?

Swym spojrzeniem ponownie lustrował całe moje ciało. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że zaczynało mi się to coraz bardziej podobać. Gdy dotarł do ust uśmiechnął się na moment, po czym jego twarz znów przybrała kamienny wyraz.

- Przyjmijmy, że w piątek pojawię się na NYU. Poświęcę się i spędzę tam nawet kilka godzin ... ba zjawię się również na bankiecie tuż po uroczystości. Jakie będę miał z tego profity?

Jeśli on właśnie proponuje mi seks, bardzo się zdziwi. Zbiorę w sobie całą siłę i jedynym co dostanie w zamian będzie czerwony ślad na jego policzku.

- Jeżeli wydaje się Panu ...

- Jak wiele jesteś w stanie zrobić, aby osiągnąć swój cel ? Zdobyć to na czym Ci zależy ?

Czekał aż odpowiem. Lecz dla mnie to było za wiele. Miarka zaczynała się przelewać. Wstałam i gdy już miałam zamiar zrobić zamach on się odezwał.

- Wybierzesz się tam ze mną, jako moja osoba towarzysząca. To mój warunek.

- Co?

Tego to ja się na pewno nie spodziewałam. Stałam i wpatrywałam się w niego w osłupieniu. W co ja się wpakowałam. Chodź z drugiej strony nie będziemy tam przecież sami. Prawda? Pewnie posłużę mu jako wymówka żeby szybciej wyrwać się z tej imprezy.

- Nie musisz odpowiadać teraz.

Odkręcił się do mnie tyłem i chyba zaczął coś pisać.

- Proszę. Oto moja wizytówka ze wszystkimi kontaktami do biura. Niżej dopisałem swój prywatny numer telefonu. Odezwij się gdy podejmiesz decyzje.

-Ok.

Drobny gest, muśnięcie naszych palców, wyzwolił we mnie falę uczuć. Zbyt intensywnie na mnie działał. Musiałam się stamtąd wydostać jak najszybciej. Wszystko działało na moją niekorzyść.

- Postaram się to dobrze przemyśleć się.

- Na to właśnie liczę.

-Powinnam już pójść. Dziękuje za poświęcony mi czas.

-Pozwól, że Cię odprowadzę.

-Nie trzeba. Trafię do wyjścia. Jeszcze raz dziękuje. Adam.

-Madeline.

Odwróciłam się i wyszłam najszybciej jak to możliwe. Potrzebowałam powietrza. Zza drzwiami biura omal nie staranowałam jakiegoś biedaka. Na szczęście w porę zrobił unik. Starałam się nie myśleć i nie analizować. Na to przyjdzie czas później. W myślach, niczym mantrę ,powtarzałam sobie najbliższe zadania do wykonania: opuścić budynek, złapać taksówkę, dotrzeć do mieszkania i ... wino, dużo wino.

Łzy Słońca. Zaćmienie cz. 1/ Olśnienie cz. 2/ Turbulencje cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz