Rozdział 34

735 28 0
                                    

Adam

Impreza zorganizowana była z rozmachem. Zaproszoną na nią masę ludzi. No cóż moja matka była z tego znana, a mojemu ojcu widocznie to nie przeszkadzało. Weszliśmy z Maddie do ogrodu. Czułem, że nasza obecność może wywołać małe poruszenie. W tłumie ujrzałem ojca. Rozmawiał z jakimś starszym mężczyzną i chyba trochę się przy tym nudził. Podeszliśmy się przywitać i złożyć życzenia.

- Cześć tato.

- Adam, Maddie. Jak dobrze was widzieć. – Odeszliśmy na bok.-

- Wszystkiego najlepszego.

- Dziękuje. Mam nadzieję, że nie zdradziłeś Maddie mojego wieku, co synku. – Cały ojciec.-

- Niech się Pan o to nie martwi. Milczał jak grób.

- Miałaś się do mnie zwracać po imieniu pamiętasz.

- Faktycznie, George.

- Tak lepiej. Byłbym zapomniał. Maddie. Jennifer prosiła abym Ci przekazał, że ma do ciebie jakoś prośbę. Chodzi chyba o jej nową kolekcję.

- Ok. To ja pójdę jej poszukać.- Zostałem sam z ojcem.-

- Miła dziewczyna.

- Wiem tato.

- Nie zepsuj tego.

- Nie zamierzam. Gdzie jest mama?

- Chyba w kuchni. Musi przecież wszystko kontrolować.

- Dobra. Pójdę się z nią przywitać.

- Uważaj nie jest w najlepszym nastroju.

- Dam sobie radę. Zobaczymy się później.

********

W kuchni odnalazłem moją rodzicielkę. Skończyła właśnie wydawać ostatnie rozporządzenia kelnerom.

- Witaj mamo.

- Adam. Jak dobrze, że już jesteś.

- Właściwie to jesteśmy.

- Jak to?

- Przyszedłem razem z Madeline.

- Powiedziałeś przecież, że z nią zerwiesz.

- Wiem, ale nie zrobię tego.

- Adam. Więc ten cały artykuł i zdjęcia to prawda.- Matka pokazała mi gazetę, w której był wywiad i zdjęcia z naszej wspólnej sesji zdjęciowej z Maddie.

- Ach to.

- Masz mi coś do powiedzenia.

- Nie i zakończmy już ten temat.

- Jak dla mnie to Twój kolejny kaprys. Zachcianka. Może teraz jest miło, ale co będzie jak ta zabawa Ci się znudzi.

- Mamo!

- Przepraszam Cię ale muszę wracać do gości.- Wyszła zostawiając mnie samego i nabuzowanego. Mam nadzieję, że nie będziemy więcej wracać do tej rozmowy.-

********

Wróciłem do ogrodu, gdzie odnalazłem Maddie w towarzystwie mojego brata i bratowej. Wkoło nich biegał Dylan.

- Wujek!

- Cześć szkrabie.- Podniosłem małego do góry i podrzuciłem kilka razy.-

- Ale jesteś ciężki.

- Mama mófi ze to miśnie.

- Mama zawsze ma rację.

- Czy znowu opowiadasz jakieś brednie mojemu synkowi- Skarciła mnie Jenny.-

- Nie tym razem, ale obiecuję, że się poprawię. – Postawiłem małego na ziemi i przywitałem się.-

- Czy ta dwójka za bardzo Cię nie zanudziła?- Zwróciłem się do Mad.-

- Nie. Zastanawialiśmy się właśnie gdzie zaginąłeś.

- Rozmawiałem z matką.

- Oh. – Nie wspomniałem nic więcej.-

Maddie doskonale dogadywała się zarówno z moim ojcem jak i bratem i bratową. Mama też się w końcu przekona, że nasz związek to dla mnie coś więcej.

Przez resztę przyjęcia nie rozdzielałem się z Maddie. Nie chciałem zostawiać jej samej w razie ataku matki. Na szczęście taki nie nastąpił. Obie panie przywitały się tylko formalnie. Pod koniec zabrałem Mad na spacer w głąb ogrodu.

- Maddie...

- Tak. – Bałem przyznać się do swoich uczuć. Co jeśli ona nie czuję tego samego, a to co powiedziała było tylko skutkiem snu.-

- Chcę być z Tobą. Zrobię wszystko, aby nam się udało. Jesteś dla mnie wszystkim.

- Adam...

- Cii. Daj mi dokończyć.

- Dobrze.

- Jesteś moim słońcem. Wniosłaś światło w moje szare i pozbawione sensu życie. – Byłem gotowy. Wyznam jej miłość.- K...

- Adam, Maddie... Tu jesteście. Nawet nie macie pojęcia ile czasu was szukałem. – To był mój brat Peter. Cały nastrój prysnął momentalnie.-

- Coś się stało?- Nie potrafiłem ukryć swojego rozgoryczenia.-

- Właściwie to nie. Chciałem się pożegnać.

- My chyba też będziemy się zbierać. – Zaproponowałem.-

- Z chęcią. Padam z nóg.

- Więc chodźmy.

W trójkę ruszyliśmy w kierunku domu. Po przyjęciu udaliśmy się prosto do mojego, a niedługo już naszego mieszkania. Życie zaczynało być dla mnie coraz piękniejsze.

Łzy Słońca. Zaćmienie cz. 1/ Olśnienie cz. 2/ Turbulencje cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz