Rozdział 63

583 20 0
                                    

Maddie

Powrót z Hawajów i zderzenie się z rzeczywistością było mniej straszne niż się spodziewałam. Już w trakcie lotu powrotnego do Nowego Jorku miałam ustalony plan działania. Zmusiłam Adama albo raczej przekonałam wykorzystując znane mi kobiece sztuczki do wykonania telefonu do jego rodziców. Może było to trochę szalone, ale i tak by to nas nie ominęło. Umówił się z nimi na kolację jutro wieczorem. Zapowiedział też, iż nie będzie sam. Nie zdradził jednak, że będę to ja. Mogą być trochę zaskoczeni, ale w gruncie rzeczy powinno ich to raczej ucieszyć. Z Georgem, ojcem Adama, od samego początku przypadliśmy sobie do gustu. Natomiast z jego matką, Juliann nie miałam najlepszych relacji. Bądźmy szczerzy wątpiłam czy kiedykolwiek będzie w stanie mnie zaakceptować. Jednak miło się zaskoczyłam i pomimo wcześniejszych zgrzytów teraz dogadywałyśmy się bardzo dobrze. Zdarzyło się także, że wyszłyśmy razem na kawę nawet wtedy gdy nie byłem już z Adamem. Wyraziła wtedy swoje wielkie ubolewanie z powodu naszego rozstania. A teraz stało się wielkie BAM i nie tylko się zeszliśmy, ale jesteśmy MAŁŻEŃSTWEM ! Nie jestem już Madeline Jenkins. Tylko Stone. Nawet nieźle to brzmi. Madeline Stone. Muszę poćwiczyć swój nowy podpis. Ciekawe czy długo będę się do tego przyzwyczajać? O i muszę skoczyć do urzędu i wymienić dokumenty... ale dobra tym zajmę się później teraz pora skupić się na moim mężu, który chytrze się uśmiecha. On coś kombinuje. Tylko nie wiem co.

- Teraz kolej na ciebie moja droga żono.- Nie pomagał mi fakt, że był kompletnie nagi. Czy wspominałam już, iż kocham osobę, która umieściła sypialnie w tym prywatnym samolocie? Wiedziała co robi... o tak.-

- Hmmm...

- Rozbierz się, albo jeśli wolisz ja ci pomogę...- Spojrzałam w dół, miałam na sobie jedynie białe koronkowe majteczki i stanik do kompletu.-

- A jeśli nie?- Powiedziałam kokieteryjnie.-

- Przekonasz się, ale najpierw...- Podał mi mój telefon. Zmarszczyłam brwi.-

- Po co mi to?

- Już mówiłem, teraz pora na ciebie.

- Hę. - O nie! -

- Zadzwoń do swoich rodziców.- Klęknął przede mną.-

- Możemy odłożyć to na potem...- Przytrzymałam się łóżka, na którym siedziałam gdy ściągał moją bieliznę.-

- Nie.

- Ale... - Nie miałam ochoty na rozmowę z rodzicami.-

- Chyba pora na mnie abym cię przekonał.-

- Hmm... - Ta opcja bardzo mi odpowiadała.- Zobaczymy czy zdołasz.

- Jestem bardzo kreatywny.- O matko. Pocałował najpierw moje jedno udo.- I cierpliwy.- Potem drugie.- I oczywiście wytrzymały.- Oboje spojrzeliśmy w dół na jego kutasa, który w tym momencie dumnie się prężył. Następnie pocałował mnie tuż pod pępkiem i zaczął schodzić coraz niżej i niżej.-

O tak przekonywał mnie bardzo długo i dogłębnie. Wykorzystał do tego zarówno swój język, jak i palce no i oczywiście kutasa. Rzecz jasna uległam. Jestem tylko kobietą. Wykonałam telefon, ale nikt nie odebrał za co byłam w duchu wdzięczna. Nawet nie byłam pewna, która u nich teraz jest godzina. Zyskałam jednak dodatkowy czas, aby przygotować się do tej rozmowy. W końcu i tak musiała  się odbyć.






Łzy Słońca. Zaćmienie cz. 1/ Olśnienie cz. 2/ Turbulencje cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz