Rozdział 96

681 17 4
                                    

Maddie

Nadszedł dzień wyjazdu. Dzień, który od samego początku stanowił wielką niewiadomą. Do ostatniej chwili nie wiedziałam czy w drogę powrotną wyruszę sama czy może będzie mi towarzyszył mi mój zaginiony mąż. Jednak nasza bajka miała szczęśliwe zakończenie. Nawet pogoda nam sprzyjała. Niebo było bezchmurne i zapowiadał się piękny dzień. Tak więc lot powrotny powinien przebiec bez żadnych komplikacji. Poczułam jak ciepłe powietrze owiało moją nagą skórę, gdy czekałam przed domem. Obok mnie leżały ułożone walizki. Zaraz po śniadaniu pożegnałam się z gospodarzami i podziękowałam za gościnę. Zostawiłam Adama z nimi samego i wyszłam na zewnątrz. Wiedziałam, że chciał się z nimi pożegnać na osobności. Przez ostatnie miesiące to oni byli dla niego najbliższymi osobami. Nie podobało mi się jedynie dziwne zachowanie Missy. Była ona nad wyraz spokojna. Przez cały ranek na jej twarzy błąkał się uśmieszek. Wyglądała jakby tylko ona znała jakoś tajemnicę. Czułam na sobie jej wzrok. I faktyczne gdy tylko spoglądałam w jej kierunku one wpatrywała się we mnie. Obawiałam się, że po moim wyjściu może urządzić scenę próbując tym samym zatrzymać przy sobie Adama. Moje lęki ulotniły się z chwilą, w której Adam dołączył do mnie na ganku. Był spokojny i nic go nie dręczyło.

- Gotowa?- Objął mnie od tyłu, a ja instynktownie przylgnęłam do ciepła jego ciała.-

-Mhhm.

- To dobrze bo to chyba nasz transport.- Podążyłam wzrokiem w kierunku, który wskazał głową. Faktycznie w oddali było widać zbliżający się czarny samochód. Po kilku minutach zatrzymał się przy nas wzbijając wokół siebie tuman kurzu. Ku naszemu zdziwieniu  jako pierwsze otworzyły się drzwi od strony pasażera i wysiadł przez nie nie kto inny jak Peter. Nie siląc się na żadne powitanie porwał od razu swojego młodszego brata w ramiona. Zauważyłam jak początkowo ciało Adama się napięło. Zaraz jednak rozluźnił się i także go przytulił. Był to prawdziwy braterski uścisk. Kiedy bracia Stone po dłuższej chwili odsunęli się od siebie obaj mieli łzy w oczach. Nie wiem czy Adam coś sobie przypomniał, ale wiedziałam że musiał coś poczuć.

- Wymężniałeś braciszku. - Peter poklepał Adama po plecach na co ten uśmiechnął się szerzej. Następnie odwrócił się w moim kierunku.- Maddie. Nasza słodka Maddie. Chodź do mnie.- Zostałam zmiażdżona w niedźwiedzim uścisku. Wtuliłam się w niego mocniej bo dopiero teraz  uświadomiłam sobie jak za nim tęskniłam. - Dziękuję.- Wyszeptał mi do ucha tak cicho, że tylko ja mogłam go usłyszeć.- Dziękuję, że nie straciłaś nadziei i odnalazłaś mojego brata.

- Zawsze będę o niego walczyć.- Wychrypiałam. Cała ta sytuacja sprawiła, że miałam ściśnięte gardło. Odsunęliśmy się z Peterem od siebie na tyle, że zdołałam ujrzeć nad jego ramieniem wbite w nas spojrzenie Adama. Starszy z braci chyba wyczuł, że coś jest na rzeczy bo również odwrócił się w jego stronę.

- No dobra wystarczy już tych czułości. Czeka nas daleka droga.- Próba rozładowania przez Petera zbierającego się napięcia okazała się skuteczna. Nim się obejrzałam kierowca już pakował nasze bagaże, a mężczyźni zniknęli w domu by Peter mógł poznać domowników.

Jak wcześniej przypuszczałam lot upłynął bezproblemowo. Zasnęłam zaraz po starcie na kolanach Adama, przysłuchując się rozmowie braci.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 17, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Łzy Słońca. Zaćmienie cz. 1/ Olśnienie cz. 2/ Turbulencje cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz