Maddie
Dni mijały, a my spędzaliśmy coraz więcej czasu razem. Zaczęłam się w nim mocniej zakochiwać. W środowy poranek również przebywałam w jego mieszkaniu. Oboje postanowiliśmy popracować dziś w domu. Wieczorem mamy zjeść kolację z jego rodziną. Adam był na balkonie. Leżał na leżaku i pisał coś na laptopie. Ubrana w samą koszulkę nocną podeszłam do niego.
- Mogę Ci trochę poprzeszkadzać?
- Zapraszam.
Odłożył laptopa i poklepał się po kolanach. Usiadłam na nim okrakiem.
- Pracowałeś?
- Musiałem odpisać na kilka maili.
Ręce błądziły mu po moich udach.
- Adam... Zaczął całować mnie po szyi.
- Hmmm...
- Wiesz, że przebywanie z Tobą jest niebezpieczne.
- Niebezpieczne?
Odchylił się i zaczął wpatrywać się we mnie.
- Dokładnie. Sprawiasz, że jestem coraz większą... cmoknięcie...bardziej spragnioną...cmok...i niewyżytą seksoholiczką.
Pokręciłam wymownie biodrami. Przez materiał jego spodni od dresu poczuła, że osiągnęłam zamierzony efekt.
- Doprawdy. W takim razie musimy jakoś temu zaradzić. Nie mogę zostawić Cię w potrzebie, prawda?
- Święta prawda! - Pisnęłam zadowolona.-
Przyciągnął mnie bliżej. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej uzależniające. Nie chciałam dłużej czekać. Ściągnęłam mu t-shirt i odrzuciłam na bok. W ślad za nim poszła moja koszulka. Zostałam w samych majteczkach. Adam ściskał moje pośladki, a ja ustami badałam jego tors.
- Moje słońce faktycznie robi się coraz bardziej niegrzeczne.
- Adam! Przerwałam i klepnęłam go w ramię. Zaśmiał się tylko.
- Chodźmy na górę.
Adam uniósł się z leżaka razem ze mną. Objęłam go mocno rękoma za szyję, a nogi oplotłam wokół jego bioder. Całowaliśmy się całą drogę. Nasze nagie piersi przylegały do siebie. Nagle przerwał i zatrzymał się. Byliśmy dopiero w salonie.
- Czy każdy do cholery ma kluczę do tego mieszkania?!
Adam był bardzo zły. Postanowiłam odwrócić się delikatnie. Na środku salonu stał Will i przyglądał się nam z dziwnym wyrazem twarzy.
- Cześć Will.
- Hej Maddie.
- Czego chcesz? - Adam znów zawarczał.-
- Musimy porozmawiać. Sprawy służbowe. To pilne.
Adam westchnął.
- Poczekaj na mnie w gabinecie. Zaraz przyjdę.
- Jasne.
Will odszedł.
- Przepraszam słońce.
- Wybaczam, ale musisz mnie zanieść do sypialni abym mogła się ubrać, a później i tak mi to wynagrodzisz.
- I to nie jeden raz.
Pocałował mnie i udaliśmy się na górę.
CZYTASZ
Łzy Słońca. Zaćmienie cz. 1/ Olśnienie cz. 2/ Turbulencje cz. 3
RomanceOna - 25- letnia zwyczajna dziewczyna, wkrótce ma zostać jednym z architektów wnętrz w firmie Art, Beauty and Desing. Wszystko co ma osiągnęła swoją ciężką pracą. Marzy jej się wielka miłość. On - 28-letni bogaty, przystojny, biznesmen, twórca f...