Rozdział 26

715 31 0
                                    


Maddie

Dni mijały, a my spędzaliśmy coraz więcej czasu razem. Zaczęłam się w nim mocniej zakochiwać. W środowy poranek również przebywałam w jego mieszkaniu. Oboje postanowiliśmy popracować dziś w domu. Wieczorem mamy zjeść kolację z jego rodziną. Adam był na balkonie. Leżał na leżaku i pisał coś na laptopie. Ubrana w samą koszulkę nocną podeszłam do niego.

- Mogę Ci trochę poprzeszkadzać?

- Zapraszam.

Odłożył laptopa i poklepał się po kolanach. Usiadłam na nim okrakiem.

- Pracowałeś?

- Musiałem odpisać na kilka maili.

Ręce błądziły mu po moich udach.

- Adam... Zaczął całować mnie po szyi.

- Hmmm...

- Wiesz, że przebywanie z Tobą jest niebezpieczne.

- Niebezpieczne?

Odchylił się i zaczął wpatrywać się we mnie.

- Dokładnie. Sprawiasz, że jestem coraz większą... cmoknięcie...bardziej spragnioną...cmok...i niewyżytą seksoholiczką.

Pokręciłam wymownie biodrami. Przez materiał jego spodni od dresu poczuła, że osiągnęłam zamierzony efekt.

- Doprawdy. W takim razie musimy jakoś temu zaradzić. Nie mogę zostawić Cię w potrzebie, prawda?

- Święta prawda! - Pisnęłam zadowolona.-

Przyciągnął mnie bliżej. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej uzależniające. Nie chciałam dłużej czekać. Ściągnęłam mu t-shirt i odrzuciłam na bok. W ślad za nim poszła moja koszulka. Zostałam w samych majteczkach. Adam ściskał moje pośladki, a ja ustami badałam jego tors.

- Moje słońce faktycznie robi się coraz bardziej niegrzeczne.

- Adam! Przerwałam i klepnęłam go w ramię. Zaśmiał się tylko.

- Chodźmy na górę.

Adam uniósł się z leżaka razem ze mną. Objęłam go mocno rękoma za szyję, a nogi oplotłam wokół jego bioder. Całowaliśmy się całą drogę. Nasze nagie piersi przylegały do siebie. Nagle przerwał i zatrzymał się. Byliśmy dopiero w salonie.

- Czy każdy do cholery ma kluczę do tego mieszkania?!

Adam był bardzo zły. Postanowiłam odwrócić się delikatnie. Na środku salonu stał Will i przyglądał się nam z dziwnym wyrazem twarzy.

- Cześć Will.

- Hej Maddie.

- Czego chcesz? - Adam znów zawarczał.-

- Musimy porozmawiać. Sprawy służbowe. To pilne.

Adam westchnął.

- Poczekaj na mnie w gabinecie. Zaraz przyjdę.

- Jasne.

Will odszedł.

- Przepraszam słońce.

- Wybaczam, ale musisz mnie zanieść do sypialni abym mogła się ubrać, a później i tak mi to wynagrodzisz.

- I to nie jeden raz.

Pocałował mnie i udaliśmy się na górę.

Łzy Słońca. Zaćmienie cz. 1/ Olśnienie cz. 2/ Turbulencje cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz