Rozdział 92

457 22 3
                                    

Adam

Wyjście do kuchni pod pozorem zrobienia na nowo śniadania było rzecz jasna tylko pretekstem. Musiałem jak najszybciej wydostać się z tamtego pokoju. Furia jaka mnie przepełniała była nie do opisania. Uczucie te zaczęło zżerać mnie od środka. Miałem ochotę krzyczeć i napić się czegoś mocniejszego mimo wczesnej pory. Pff... jakby to miało mi w czymkolwiek pomóc. Alkohol jest podobno lekiem na wszystko, ale czy wykręci mnie z tej chorej sytuacji? W porę się opamiętałem i zatrzymałem się w połowie drogi do sekretnej skrytki pod zlewem w kuchni, w której Horacio trzymał tequilę. Zamiast tego wziąłem się za ponowne zaparzanie kawy. Chciałem zatrzymać natłok myśli kłębiących się w mojej głowie. Dlatego też chciałem się czymś zająć. Nie odniosło to zbytniego rezultatu. Ale upicie się nie wchodziło w tej chwili w grę. Z takiego rozwiązania nie wynikłoby nic dobrego. Miałem świadomość, że mój wybuch w parze z procentami nie przyniósłby niczego dobrego. Maddie i tak ledwo się trzymała kiedy wyznawała mi prawdę. Jeśli mam być szczery to pragnąłem wziąć ją w ramiona i przytulić. Powiedzieć, że to wszystko nie ma już znaczenia... liczy się tylko tu i teraz. Jednakże mój wewnętrzny głos nie pozwalał mi tego zrobić. Może byłem zbyt dumny ... nie wiem. Dlatego też siedziałem bezczynnie i patrzyłem na jej cierpienie. Maddie. Moja słodka Maddie. Zaledwie parę godzin temu uważałem się za największego szczęściarza na ziemi ponieważ pozwoliła mi poznać swoje ciało... choć tak naprawdę nie było mi obce. Wiedziałem gdzie powinienem ją dotknąć aby sprawić jej przyjemność. Nie była to gra prób i błędów . Instynkt kierował każdym moim ruchiem. Wszystko było tak naturalne. Zwaliłem to początkowo na chemię, która była wyczuwalna między nami od samego początku. To jak reagowała nawet na najdelikatniejszy mój dotyk, to jak go pragnęła, jak do niego lgnęła. Pozwoliłaby mi zrobić ze sobą wszystko na co tylko miałbym ochotę. Nie mogę zaprzeczyć, iż przez chwilę zastanowiłem się nad tym czy tak poddawała się innym mężczyznom. Ponowne wyobrażenie sobie tego jak uprawia seks z kimś innym niż ja sprawiło tylko pogorszenie mojego obecnego stanu. Prawda jest taka, że zacząłem być wobec niej zaborczy już od chwili kiedy pierwszy raz ją ujrzałem. Teraz przynajmniej wiem dlaczego. Serca nie oszukasz mimo iż głowa może cię zawodzić. Madeline była, a właściwie jest moją żoną. Chodzi tu o coś więcej niż kawałek papieru potwierdzający nas związek. Uświadomiłem to sobie gdy zobaczyłem nasze wspólne zdjęcie. Darzyłem ją uczuciem, ale nie wiem czy było ono tak samo mocne jak jej. W końcu zdecydowała się na to całą farsę. Zrobiła to dla mnie. Bała się o moją pieprzoną głowę. Nie mam pojęcia czy ja bym był w stanie udawać, że jej nie znam, a poza tym ze spokojem przyjmować odgrywające się na moich oczach sceny. Kurwa! Przecież ja celowo na jej oczach całowałem  Missy. I po co? Żeby uważała mnie za kobieciarza? Co chciałem jej tym udowodnić? Że jej nie pragnę? Że nigdy jej nie tknę bo nie jest dość dobra dla mnie? Czuję wstręt do samego siebie. Powinna już dawno mnie zostawić. Taka kobieta jak ona łatwo znajdzie sobie faceta, który zadba o nią. Niestety kawał ze mnie skurwiela i nie dopuszczę żeby miał ją ktoś inny.

- Mogę kawy?- Z rozmyślań wyrwał mnie głos osoby za mną.-

- Hę? - Zerknąłem przez ramię, ale to wystarczyło aby ujrzeć Maddie stojąco w drzwiach. Ubrała się. Miała na sobie zwykłą koszulkę i szorty.-

- Mam nadzieję,że CI nie przeszkadzam. Mogę przyjść później jeśli chcesz. Wiem, że chcesz wszystko przemyśleć...-Wciągnęła mocno powietrze, które zaraz wypuściła. Odwróciłem się aby lepiej ją widzieć.- Pewnie chcesz być sam...- Jest wzrok był rozbiegany, patrzyła wszędzie tylko nie na mnie.- Ale ja... ja tak nie mogę... Rozumiesz?- Znów przybrałem postawę dupka i milczałem.- Nie mogę siedzieć w pokoju i czekać nie wiadomo na co. Adam.

- Wystarczy!- Skrzywiłem się na to jak groźnie zabrzmiałem ale dzięki temu teraz patrzyła wprost na mnie.- Nie chcę twoich przeprosin. Nie mam zamiaru oglądać jak zadręczasz się tym wszystkim. Żadne z nas nie jest w stanie cofnąć czasu. Nie wymażemy tego co się wydarzyło choćby nie wiem jakbyśmy się starali. Rozumiesz? - Podjąłem decyzje, która może nie być łatwa do zaakceptowania dla wszystkich.-

- Tak.

- To dobrze. A teraz pozwól, że dla odmiany ja coś powiem. -

- Okey.-Powiedziała to  tak nieśmiało i cicho wyglądając przy tym jak bezbronna sarenka, że już nie mogłem dłużej czekać.-

- Przepraszam.- Dosłownie w dwóch krokach znalazłem się przy niej i chwyciłem jej twarz w dłonie. Nie umalowała się. Oczy miała lekko podpuchnięte i zaczerwienione. Jednak i tak była piękna.- Przepraszam.- Powtórzyłem zupełnie obcym mi głosem.-

- Adam nie musisz...

- Cii... nic nie mów. Nie jestem pewien czy starczy mi dni aby wymazać to wszystko przez co musiałaś przeze mnie przejść, ale obiecuję, że pewnego dnia będzie to tylko złe wspomnienie.

- Adam...- Jej oczy były ogromne, a w kącikach czaiły się łzy. Nie pozwolę aby znów przeze mnie płakała. Pocałowałem ją, a ona oddała się cała otwierając usta i pozwalając naszym językom na wspólny taniec.-

Gdy się od siebie oderwaliśmy oboje ciężko dyszeliśmy.

- Kocham Cię.- Powiedziałem to co od jakiegoś już czasu czułem, ale dopiero teraz byłem w stanie ubrać to we właściwe słowa.

- Powtórz to. Proszę.- Była wzruszona, a jej stan zaczął także mi się udzielać. To, że faceci nie płaczą jest jednym wielkim mitem.-

- Kocham Cię Maddie.- Nasze czoła się stykały, a my oddaliśmy się chwili.-

- Tak bardzo Cię kocham.- Zaczęła mówić znów patrząc mi prosto w oczy.- Tęskniłam za Tobą przez cały ten czas. Byłeś dosłownie na wyciągnice ręki... a jednak wciąż za daleko.

-Przepraszam, Słońce tak bardzo cię przepraszam.

- Myślałam, że Cię straciłam.- Schowała twarz opierając się o moją klatkę.-

- Kochanie spójrz na mnie.- Zacząłem mówić kiedy byłem pewien, że mnie słucha.- Masz mnie całego. Obiecuję, że teraz już nic nas nie rozdzieli.-

- Skąd możesz być...

- Pewien?

- Tak.

- Bo Cię kocham. Jesteś częścią mnie i nic tego nie zmieni. Przez wypadek utraciłem nasze wspólne wspomnienia i może nigdy nie wróci mi pamięć, ale ... ale mamy przed sobą resztę naszego życia. Życia, które chcę przeżyć tylko z Tobą. Przyjmiesz mnie z powrotem?.-Uśmiechnąłem się swoim najlepszym uśmiechem.-

- Hmm... Muszę się zastanowić.- Żartownisia, ale przecież znów zaczęła się uśmiechać, a to był duży krok w przyszłość.- Masz może jakieś twarde argumenty, którymi byś mnie przekonał.- Wymownie spojrzała na moje krocze.-

- Ot tak maleńka dla Ciebie zdecydowania mam TWARDE argumenty.

Przez następną godzinę pokazywałem jej jak mocne one są.



Łzy Słońca. Zaćmienie cz. 1/ Olśnienie cz. 2/ Turbulencje cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz