Rozdział 85

412 19 2
                                    

Maddie

Żadne z nas już się więcej nie odezwało. Czekałam aż wreszcie wrócimy na farmę i wreszcie będę mogła się schować w moim tymczasowym pokoju. Może gdy obudzę się rano okaże się, że to wszystko to był tylko koszmar i tak naprawdę nic co przez chwilą miało miejsce wcale nie zaszło.

- Adam, amigo. Miałeś wrócić za chwilę, a siedzisz tu już dobrych kilka minut. Dziewczyny pytają się o ciebie.- Obok Adama stał jeden z mężczyzn, z którymi siedział wcześniej przy stoliku.- Powiesz mi co tu tak długo robiłeś?- Adam odpowiedział mu jakimś mruknięciem, którego niestety nie zrozumiałam.- Och, teraz rozumiem...- Mężczyzna patrzył prosto na mnie. W jego oczach czaiło się coś mrocznego i raczej nie miało to związku z tym, iż był lekko pijany. Chciałam uciec jak najdalej od jego taksującego spojrzenia.

-Rivera...- Adam odezwał się, ale jego głos nie brzmiał przyjaźnie.-

- Możesz zabrać również ze sobą swoją znajomą... - Kontynuował nie zważając na ostrzeżenie skierowane w jego stronę.- Chyba, że się  już znudziłeś... Mogę uwolnić cię od kłopotu i się nią zająć.- Powiedziawszy to wysunął język i polizał swoją dolną wargę. Mimowolnie się skrzywiłam. Nic więcej nie widziałam. Adam poruszył się i teraz stał przede mną zasłaniając  mi tym samym cały widok swoimi plecami.-

- Przyjdziemy za chwilę.- Żadne słowa już więcej nie padły, a mężczyzna oddalił się w głąb baru. Między mężczyznami musiała odbyć się jakaś niema rozmowa.-

- Adam...

- Chodź.- Odwrócił się do mnie z wyciągnięto ręką, którą od razu chwyciłam. Zaprowadził mnie do stolika i przedstawił siedzącym tam osobom. -

Starałam zachowywać się swobodnie i we właściwych momentach włączać się do rozmowy. Niestety nie było to takie łatwe gdyż większość osób stanowili mężczyźni, a kobiety były bardziej zainteresowane zawartością ich spodni niż rozmową ze mną. Adam również udawał. Siedział tak blisko mnie więc od razu wyczułam jego podminowanie, które nie opuszczało go przez cały wieczór.-

- Zatańczymy?- Nie czekając na moją odpowiedź Adam złapał mnie za rękę i zaprowadził na środek parkietu. Oprócz nas tańczyły jeszcze trzy pary. Muzyka grała w tle ze starej szafy grającej. Wtuliłam się w Adama, a on przycisnął mnie mocniej. Dałam się ponieść słowom piosenki. Czułam że opowiada ona o nas.

Y este corazón que te robaste,
Cuando te marchaste.
Tu te marchaste, con mis besos.
Con mis besos y mi sueńos.

Y este corazón esta latiendo
Cada vez mas lento.
Y estoy sintiendo en mis adentros.
Cómo el fuego no se apagó.
No se apagó...

Mimo, iż zagrała ostatnia nuta my nie przestawaliśmy się kołysać aż zaczęła się następna.

- Przepraszam, że wyciągnąłem cię tak nagle - Adam westchnął, a ja poczułam jego ciepły oddech na moim policzku... ale nie mogłem tam dłużej siedzieć.

- W porządku.- Mimo, iż jego zachowanie było dla mnie niezrozumiałe postanowiłam zostawić wszystko tak jak było. Potarłam nosem o jego szyję zaciągając się przy tym jego zapachem. Mimo, iż nie otaczała go aura drogich i markowych perfum pachniał naprawdę dobrze.Był to zapach przypisany tylko do niego.-

- Masz ochotę na coś do picia? - Szczerze mówiąc pragnęłam tylko pozostać w jego ramionach. Jednak nie mogłam mu tego powiedzieć. Niestety nie nadszedł jeszcze ten moment, po ostatnich wydarzeniach nie mogłam być pewna czy nastąpi w najbliższej przyszłości. -

- Nie.

- A może pogramy w rzutki?- Nie odpuszczał. Chyba nasz taniec nie podobał mu się tak bardzo jak mi.-

- W rzutki?

- Tak, w rzutki.

- Nigdy w to nie grałam.

- Więc będę miał okazję cię czegoś nauczyć. - Uśmiechnął się, a ja przepadłam. Uwielbiałam gdy to robił, a w szczególności gdy było to szczere tak jak teraz. Udaliśmy się w róg obok baru gdzie na ścianie wisiała tarcza. Adam rozmawiał przez chwilę z barmanem po czym wrócił do mnie trzymając w reku rzutki.-

- Widzę, że udało ci się zdobyć dla nas broń na dzisiejszy wieczór.- Wskazałam ręką na jego dłoń.-

- W rzeczy samej. Wybierasz czarne czy różowe?

- Czarne.- Odpowiedziałam od razu zaskakując go tym.- Nigdy nie byłam stereotypową blondynką.- Wzruszyłam ramionami i skierowałam się bliżej tarczy. -

- Zdecydowanie nie jesteś jak inne kobiety.-Wymamrotał.-

- Mówiłeś coś?- Zapytałam udając, że go nie słyszałam

- Nie. Zupełnie nic. Zacznijmy już lepiej grać.

- Okey.

Adam streścił mi szybko zasady po czym zaczęliśmy grę.  Naprawdę dobrze się bawiłam, a sądząc po uśmiechu Adama on również. Pomimo, iż byłam w tej grze laikiem radziłam sobie całkiem nieźle. Tylko dwukrotnie moje rzutki wbiły się w ścianę, a jedna wbiła się ladę baru. Zasłużyłam sobie tym na gniewne spojrzenie Seda, które szybko przemieniło się w głośne parsknięcie i wybuch śmiechu.

- Dobra. Ostatnia runda i kończymy na dziś. Pora już wracać do domu. Jest już późno i wyglądasz na zmęczenie.- Ziewnęłam potwierdzając tym samym jego przypuszczenia.-

- Tym razem cię pokonam. Jestem tego pewna.- Adam wyglądał jakby nad czymś się zastanawiał.-

- Nie wątpię grasz już jak prawdziwy zawodowiec. Więc co powiesz na zakład. Przegrany będzie musiał zrobić wszystko co zażyczy sobie zwycięzca.- Podobał mi się ten pomysł. Chodziło mi już po głowie kilka możliwości co mogłabym zrobić z wygraną. Błysk w oczach Adama mówił również to samo.-

- Zgadzam się.- Wyciągnęłam do niego rękę. Czekając na jego ruch przygryzłam dolną wargę. -

- Świetnie.- Oczy Adama nie odrywały się od moich ust, gdy przypieczętowaliśmy zakład uściskiem dłoni.-

- Najpierw muszę skorzystać z łazienki. Daj mi pięć minut.- Nie mogłam grać o tak dużą stawkę z pełnym pęcherzem.-

- Nigdzie się sąd nie ruszę.- Skinęłam na zgodę i ruszyłam w stronę toalety.

****************

Zapraszam do dzielenia się swoją opinią. Każda sugestia jest cenna. :)

Zachęcam także do polecania tego opowiadania swoim znajomym.

Pozdrawiam.


Łzy Słońca. Zaćmienie cz. 1/ Olśnienie cz. 2/ Turbulencje cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz