Rozdział 91

421 24 4
                                    

Maddie

Otworzyłam drzwi od łazienki z delikatnym skrzypnięciem. Mimo, iż miałam przygotowanę ubranie postanowiłam pozostać owinięta samym ręcznikiem. Nie był on zbyt duży dlatego też musiałam go mocno trzymać przez co moje piersi wyglądały jak dwa pagórki, które oddzielała niewielka szczelina. Ustałam w progu. Miałam nadzieję napotkać jego wzrok pełen pożądania tak to było za ledwie kilka minut temu. Zamiast tego patrzył na mnie pustym wzrokiem, w którym malowała się pustka i ból. Podeszłam do niego powoli tak że dzieliły nas nie więcej niż dwa metry.

- Adam?- Cisza.-

- Kochanie wszystko w porządku?- Cisza.-

- Wydawało mi się, że z kimś rozmawiałeś. Słyszałam jakieś głosy. Czy to dlatego tak się teraz zachowujesz?- Mówienie do niego było jak walenie grochem o ścianę. Jak to możliwe, że wszystko znów zaczęło się sypać?

- Odpowiedz mi! - Nie wytrzymałam. Dopadło mnie małe załamanie.- Mów do mnie, proszę.- Opadłam z bezsilnością na kolana, a z oczu zaczęły płynąć mi łzy. Adam siedział nie wzruszony. Odkąd wyszłam nawet się nie poruszył. Musiałam jak najszybciej, mimo tego całego bólu, wziąć się w garść. Jednak nie było to takie łatwe. Dopiero po chwili otarłam wierzchem dłoni pozostałości po łzach i spróbowałam ponownie do niego  przemówić.

- Adamie...

- Masz męża, tak?!- Powiedział głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji.-

- Co?! Skąd Ty...?- Uprzedził swoją odpowiedzią moje pytanie.-

- Właśnie dzwoniła twoja przyjaciółka... Heather.- Heather. Zapomniałam kompletnie o wczorajszym telefonie do niej. Pewnie dlatego dzwoniła.- Nagrała Ci bardzo ciekawą wiadomość. Sprawdź sama.- Na drżących nogach podeszłam do stolika i wzięłam telefon. Adam nie spuszczał mnie z oczu. Jednak przez odsłuchaniem wiadomości chciałam z nim porozmawiać.

- Skarbie ja na prawdę mogę Ci wszystko wyjaśnić.

- Niby jak? Przy użyciu kolejnych kłamstw?

- Nie.- Pociągnęłam nosem i włączyłam play.

Kiedy głos Heather umilkł odłożyłam telefon z powrotem na szafkę i usiadłam na łóżku. Wyznając mu prawdę pragnęłam być blisko niego.

- Zaczynaj.- Polecił.

- Nie wiem od czego powinnam zacząć.-

- Może na początek powiesz mi kim Ty do cholery tak właściwie jesteś!?- Nie wiem czy zrobił to celową ale na skutek jego głosu cała się zatrzęsłam. Musiał to zauważyć gdyż zaraz mnie przeprosił.- Przepraszam, ale sama widzisz jak ta cała sytuacja jest popieprzona. Wiesz myślałem, że zwariowałem bo widziałem twoją twarz wiele razy we śnie... a teraz ...- Nie dokończył tylko ze frustracją zaczął się ciągnąć za włosy.-

- Dobrze, a więc nazywam się Madeline Stone, ale to już wiesz.- Otworzyłam szafkę i wyjęłam z niej książkę. Wewnątrz niej znajdowała się nasze wspólne zdjęcie zrobione w dniu naszego ślubu. Podałam mu je. Na jego widok głęboko zaczerpnął powietrza i uważnie badał każdy jego szczegół.- Adam.-

- Kontynuuj.

- Okey. Pobraliśmy się kilka miesięcy temu na Hawajach. To był nie planowany ślub. Tak właściwie wszystko wyszło dość spontanicznie.

- Ale znaliśmy się wcześniej?

- Tak.- Nie chciałam mu opowiadać mu o naszych początkach, a przynajmniej nie o tej całej jego intrydze dzięki której jak na ironię wszystko się zaczęło.-

Rozmawialiśmy tak przez dłuższy czas. Adam zadawał mi pytania a ja starałam się na nie odpowiedzieć najlepiej jak tylko potrafiłam. Pokazałam mu także zdjęcia przedstawiające ludzi z jego najbliższego otoczenia. Niestety nie stało się tak jak w wielu romantycznych filmach i jego pamięć nie wróciła w cudowny sposób.

- A obrączka? Nie widziałem żebyś cokolwiek miała na palcu. Ja swojej także nie mam.- Ponownie schyliłam się do szafki aby tym razem wyciągnąć z niej niewielkie atłasowe pudełeczko. W jego środku znajdowały się dwie obrączki i mój pierścionek zaręczynowy. Włożyłam swoją biżuterię na palce, a jego oddałam jemu.-

- Proszę.- Podałam mu pudełko.- Przyszła od jubilera kilka tygodni po twoim zaginięciu.- Adam wziął ją do ręki i zaczął oglądać ze wszystkich stron. Jednakże jej nie założył. Znów chciało mi się płakać, a moim ciałem wstrząsnął dreszcz.-

- Powinnaś się wysuszyć i coś założyć zanim się przeziębisz. Wstał z łóżka i od razu chwycił za tacę z nietkniętym jedzeniem.- Zaniosę to do kuchni i zaparzę świeżej kawy.- Z tymi słowami wyszedł i zostawił mnie samą.-


Łzy Słońca. Zaćmienie cz. 1/ Olśnienie cz. 2/ Turbulencje cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz