Rozdział 11

786 30 1
                                    


Maddie

Było już po szóstej wieczorem kiedy skończyłam robić sałatkę na kolację. Kate szykowała się w swoim pokoju.

- Hej. Mogę wejść.

- Jasne.

- Łał. Niezły szczęściarz z tego faceta.

Moja współlokatorka stała na środku swojego pokoju w czarnej koronkowej bieliźnie i zastanawiała się nad wyborem stroju.

- Myślisz, że przesadzam? A z resztą nie ważne. Doradź mi lepiej, która będzie lepsza czarna czy fioletowa?

- Mała czarna zawsze się sprawdza.

- Racja.

- Nie uważasz, że będę piątym kołem u wozu zostając w mieszkaniu?

- Nie, potrzebuje przyzwoitki.

Rozszerzyłam oczy ze zdumienia.

- I to nie dla niego tylko dla siebie. Muszę się trochę hamować.

- Jak chcesz. W każdym razie przyszłam Ci powiedzieć, że pieczeń masz w piekarniku, a reszta jest w lodówce. Zrobiłam też deser, choć nie wiem czy będziesz go potrzebować.

- Ha, ha, ha ... Bardzo śmieszne.

- Idę pod prysznic. Potem będę u siebie.

- Jesteś kochana, a gdybym nie zdążyła się uszykować otworzysz mu drzwi?

- Taak.

********

Dzwonek do drzwi.

- Maddie otworzysz?!

- Tak, już idę.

Bez makijażu, ubrana w krótkie szorty i zwykły T-shirt poszłam przywitać gościa. Włosy związałam w koka, który był w lekkim nieładzie. Nie przejmowałam się swoim wyglądem, w końcu to nie ja miałam zjeść romantyczną kolacje, a poza tym niedługo planowałam się położyć.

- Chwileczkę. Już otwieram.

O Mój Boże. Tylko nie on. Za drzwiami stał nie kto inny jak Adam Stone. Stałam jak zahipnotyzowana. On także nie spodziewał się mnie zobaczyć. Wpatrywaliśmy się w siebie. Chciałabym być w każdym innym miejscu na ziemi. Żałowałam, że będę musiała spędzić noc w tym mieszkaniu. Odchrząknął po chwili.

- Cześć. Mogę wejść?

- Tak. Proszę.

Zaprowadziłam go do salonu. Podał mi butelkę wina, którą włożyłam do wiaderka z lodem.

- Kate zaraz przyjdzie, a Ty w tym czasie możesz się rozgościć.

W powietrzu wyczuwalne było napięcie. Co ona tam robi? Czemu jeszcze jej nie mam? Jak długo mam z nim tu być?

- Ładne mieszkanie. Urządzałaś je?

- Nie, tylko swój pokój.

Mogłam tego nie mówić.

- Z chęcią go zobaczę.

Z opresji wybawiła mnie Kate, która pojawiła się w salonie.

- Przepraszam za spóźnienie. Adam mam nadzieję, że nie musiałeś na mnie długo czekać.

- Nie, Maddie pokazywała mi właśnie mieszkanie.

Podszedł do niej by się przywitać. Pora zakończyć te chorą sytuację.

- To ja już was zostawię. Życzę miłego wieczoru.

Kilka kroków i będę wreszcie sama. Zatrzymał mnie jednak jego głos.

- Może zjesz z nami?

Spojrzałam na Kate. Była tak samo zdezorientowana jak ja. Przecież to miał być jej wieczór.

- To chyba nie jest najlepszy pomysł.

- Dlaczego? Przecież się przyjaźnicie, a to jest koleżeńska kolacja.

Wspólna kolacja, to zdecydowanie za wiele.

- Dziękuje, ale mimo wszystko pójdę się do siebie.

Zamknęłam szybko drzwi pokoju i oparłam się o nie. Mam nadzieję, że to koniec na dziś. Położyłam się na łóżku, jednak nie gasiłam światła. Chyba nie uda mi się zasnąć tej nocy.

Łzy Słońca. Zaćmienie cz. 1/ Olśnienie cz. 2/ Turbulencje cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz