Rozdział 68

589 19 0
                                    

Maddie

Większość następnego dnia spędziłam sama z mamą. Piekła ciasto, a ja dotrzymywałam jej towarzystwa. Choć z tych nerwów byłam bliska wypowiedzenia jej wojny  o posiadanie miksera. Jednak gdyby udało mi się go dorwać z pewnością nie skończyłybyśmy z jednym ciastem. Mój ojciec porwał Adama zaraz po śniadaniu. Pragnął przedstawić swojego zięcia swoim kolegom. Co drugi weekend spotykali się u Mike'a, który mieszkał parę domów dalej, aby ,,naprawiać samochód.'' Tak to nazywali. W rzeczywistości jednak głównie grilowali i pili piwo. Dlatego zamiast spacerować z moim mężem po okolicy i pokazywać mu miejsca, w których dorastałam wyglądam zniecierpliwiona przez okno. Moje niezadowolenia pozostawiłam jednak tylko dla siebie. W końcu po powrocie do Nowego Jorku będę go mieć całego dla siebie. Poza tym zależało mi aby mój ojciec dogadał się z Adamem.

- Maddie... córeczko. Już piąty raz wyglądasz przez to okno.- Zwróciła się do mnie z troską w głosie.-

- Mhmm...- Odwróciłam się gdy podeszła do mnie.-

- Możesz przecież do niego zadzwonić...- Zaproponowała.-

- Wiem, ale nie o to chodzi. Co jeśli tata go nie zaakceptuje, pokłócą się, albo już sama nie wiem.- Mama poklepała mnie po dłoni i wróciła do wykonywania wcześniejszych czynności.-

- Oh gdyby tak było z pewnością byśmy już o tym wiedziały.

- Może masz rację...- Adam był moim pierwszym facetem, którego oficjalnie przedstawiłam rodzicom. Nie miałam więc w tych sprawach za dużo doświadczenia. To z chłopakami Taylor tata zazwyczaj przeprowadzał męskie rozmowy. -

- Właśnie. Więc teraz chodź tutaj i pomóż mi posprzątać cały ten bałagan, a ja wstawię ciasto do piekarnika.

- Zgoda.- I tak nie miałam nic innego do roboty.-

*******

Siedziałyśmy we trzy w salonie przed telewizorem popijając kawę i zajadając się świeżą upieczonym ciastem gdy do naszych uszu dobiegły hałasy dochodzące z zewnątrz. Była już prawie siedemnasta i na dworze zaczynało robić się już ponuro. Pierwszy w domu pojawił się mój ojciec. Na nasz widok delikatnie zbladł. Odchrząknął nim przemówił do nas.

- Witam drogie panie.- Mój tata rzadko pił, ale teraz zdecydowanie był lekko wstawiony.- Jeśli pozwolicie udam się od razu na górę.- Zerknęłam na mamę, która tylko kręciła głową. -

- Chwileczkę.- Zawołałam nim zdołał się oddalić. Musiał się cofnąć.-

- Gdzie zgubiłeś mojego męża?- Podeszłam do niego. Zmarszczył brwi jakby nie wiedział o kogo pytam.-

- Ahh...- Poszedł w kierunku drzwi wejściowych. Ja byłam tuż za nim depcząc mu po piętach. Kiedy je otworzył ujrzałam Adama wraz z dwójką znajomych mojego ojca. Jeden z nich klepał go po ramieniu i coś zawzięcie tłumaczył. Mój mąż tylko przytakiwał. - Synu!.- Zawołał tata. Synu? Naprawdę?. Chyba nie potrzebnie się martwiłam. Podniósł głowę i spojrzał w naszym kierunku. Uśmiechnął się szeroko.- Czy mogę już iść?

- Pewnie... idź.- Dokończyłam ale go już nie było. Za to obok mnie stał już Adam.-

- Cześć.- On też był lekko podpity.-

- Cześć. Jak się bawiłeś?- Zapytałam gdy zaczął mnie obejmować. Jego ręce od razu skierowały się na plecy dostając się pod moją bluzkę.-

- Całkiem dobrze, ale zaraz będę się bawić znacznie lepiej.- Mówił z ustami przyciśniętymi na mojej szyi.-

- Zdajesz sobie sprawę, że stoimy na ganku i robisz małe przedstawienie?.- Wzruszył tylko ramionami.- Wejdźmy do środka.- Odsunęłam się, a on o mały włos co się nie przewrócił.-

Łzy Słońca. Zaćmienie cz. 1/ Olśnienie cz. 2/ Turbulencje cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz