Rozdział 17

800 33 1
                                    


Maddie

Rano obudziłam się sama w łóżku. Budzik pokazywał 6:30 rano. Usiadłam na łóżku. Moje rzeczy leżały złożone na krześle pod oknem. Nie wiedziałam co powinnam zrobić. Zostać. Ubrać się. Poszukać Adama. Otworzyły się drzwi od łazienki. Adam był w środku. Wyszedł w ręczniku owiniętym wokół bioder.

- Mam nadzieję, że Cię nie obudziłem.

- Nie. Nie słyszałam Cię.

- Łazienka jest już wolna więc jak chcesz możesz się odświeżyć. Ja w tym czasie zrobię nam śniadanie. Ale najpierw...

Znów zniknął mi z pola widzenia. Wyłonił się zza drzwi, których wcześniej nie zauważyłam. Trzymał w ręku jakieś rzeczy.

- Proszę. To są moje najmniejsze rzeczy. Powinny być w miarę dobre.

Poddał mi jeden ze swoich podkoszulków i bokserki. No tak przecież wczorajszego wieczoru straciłam swoją bieliznę. Zarumieniłam się na samą wspomnienie.

- Dziękuje.

Pochylił się i pocałował mnie szybko, po czym zostawił mnie samą w sypialni. Pora doprowadzić się do porządku.

********

Po kilkudziesięciu minutach byłam gotowa. Postanowiłam poszukać mojego kochanka. Zastałam go na tarasie.

- Dobrze, że już jesteś. Właśnie wszystko skończyłem rozstawiać.

- Może jest coś co mogę jeszcze zrobić.

- Możesz iść ze mną do kuchni po kawę.

- Jasne. Prowadź.

Zjedzenie śniadania na świeżym powietrzu było naprawdę dobrym pomysłem. Nowy Jork budził się dopiero do życia. Mogliśmy spokojnie porozmawiać.

- O której musisz być w pracy?

- Właściwie to na dzisiejszy dzień dostałam wolne.

- Nic mi wcześniej o tym nie wspominałaś.

- Nie sądziłam, że to istotne.

- Wszystko co ma z Tobą związek jest dla mnie ważne.

Adam pogładził mnie czule po dłoni.

- Za to Ty pewnie niedługo musisz się stawić w biurze.

- Hmm... Poczekaj tu chwilę.

Wszedł do środka. Co on kombinuje? Po tym jak się przed chwilą zamyślił wnioskuje, że ma jakiś plan. Wrócił z telefonem w ręku. Do kogo będzie dzwonił?

- Heather,

- Sprawdź proszę mój dzisiejszy rozkład dnia.

- Dobrze poczekam.

- Rozumiem. Jest coś jeszcze.

Nie słyszałam odpowiedzi jego rozmówcy, a Adam był bardzo służbowy i oszczędny w swoich odpowiedziach.

- Nie da się tego przełożyć?

- Właściwie to nie. Zjawię się tam. Możesz im potwierdzić moją obecność i dodaj jeszcze, że nie będę sam.

- Jeszcze coś?!

- Cholera. Zapomniałem.

- Tak. Przyjadę do biura.

- Tak, tak. Tylko te dwie sprawy resztę przenieś na inny termin.

- Mam jeszcze do Ciebie prywatną prośbę.

Siedziałam i słuchałam wszystkiego w skupieniu.

- Zorganizuj mi damskie ubrania.

- Rozmiar? Hmm... Zaraz... 38.

- 85 C.

Czy on właśnie podaję sekretarce moje wymiary? O dziwo się nie pomylił. Kiwałam więc tylko głową na potwierdzenie.

- Tak. Zgadza się Heather.

- Tak.

- Przyślij z nimi kogoś do mojego mieszkania.

- Zasługujesz na podwyżkę.

- Do zobaczenia wieczorem w biurze.

Mój kochanek uśmiechał się teraz szelmowsko i patrzył na mnie.

- Wszystko załatwione.

- A dokładnie co? Jeśli mogę wiedzieć oczywiście.

- Do południa mam wolne. Potem pojedziesz ze mną na sesję. Niestety wieczorem muszę stawić się w biurze. Jesteśmy w trakcie ważnego przetargu, więc...

- Rozumiem. Co to za sesja?

- Zdjęciowa dla magazynu Men's Health.

- Łał.

- Taaa.. Przeprowadzili już ze mną wcześniej wywiad i potrzebują jeszcze kilku moich zdjęć. Postaram się szybko to załatwić.

- I chcesz żebym pojechała tam z tobą?

- Tak. Zły pomysł. Myślałem, że Ci się spodoba.

- Doskonały. Nigdy nie miałam okazji zobaczyć jak to wygląda od środka.

- Cieszy mnie to. Załatwiłem Ci też ubrania.

- Nie uszło to mojej uwadze. Masz dobre oko.

- Aha.

- Chyba często to robisz, bo jesteś w tym niezły.

- Zaraz Ci pokaże w czym jestem naprawdę dobry.

Nie wiem kiedy zjawił się obok mnie.

- Adam!

- Tak Słońce.

- Co Ty...

- Ułatwisz mi to czy będziesz się opierać?

- Chyba nie zamierzasz...

- A więc druga opcja. Jak wolisz.

Podniósł mnie i przełożył sobie przez ramię. Zwisałam bezwładnie.

- Adam! Postaw mnie!

Zdołałam zapiszczeć. W odpowiedzi dostałam klapsa w pośladek.

- Cisza.

- A...

- Sza. Powiedziałam przecież.

Oberwałam tym razem w drugi pośladek. Kierowaliśmy się do wnętrza mieszkania. Idziemy na górę? Sypialnia? W sumie mamy czas do południa. Zaczęło narastać we mnie napięcie i oczekiwanie. Po takiej nocy powinnam mieć dość na jakiś czas, a ja pragnęłam więcej. Dużo więcej.

Łzy Słońca. Zaćmienie cz. 1/ Olśnienie cz. 2/ Turbulencje cz. 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz