Rozdział 57 [Ostatni]

8.6K 698 211
                                    


Postanowiłem wykorzystać ostatni telefon do Tomlinsona. Jeśli ktoś ma ją powstrzymać, to tylko on.

Wstałem z ziemi i udałem się do swojego pokoju, wybierając numer alfy stada.

– Halo? – mruknął zaspany jak zawsze.

– Moja... Moja mama chce wyjechać, że mną teraz – powiedziałem cicho.

– Co kurwa? – słyszałem, jak się podrywa.

– Zrób coś – szepnąłem. – Nie chce wyjeżdżać... nie teraz.

– Ja... Ja nie mogę Niall... Wybacz, ale dopóki nie masz osiemnastu lat, nie masz prawa sprzeciwić się matce... – powiedział cicho. – We wrześniu wrócisz – westchnął.

– Powiedz Harry’emu, żeby przyjechał – westchnąłem, czując się kompletnie bezradny. – Chce się z nim pożegnać.

– Dobrze przyjedziemy... A Niall? Mówiłeś to Ziamowi?

– Mam tylko jeden telefon... – miałem ochotę płakać.

– Poza tym, gdyby tu przyjechali to moja matka, zniszczyłaby im życie. Powiedziałaby dyrekcji i kuratorium, byliby przegrani...

– Powiedzieć im prawda? – spytał.

– Tak, proszę... – szepnąłem.

– Niall, masz pół godziny! – krzyknęła moja matka.

– Muszę kończyć – westchnąłem, rozłączając się.

Pobiegłem do pokoju, wyjmując walizkę. Może tak będzie lepiej? Boże co ja gadam...

Nie będzie do cholery lepiej, zostanę sam i zostawię Zee i Liam'a.

Spakowałem najważniejsze rzeczy i z trudem zapiałem bagaż.

– Jeśli myślisz, że wzbudzisz we mnie litość, zapraszając Harry'ego i alfę stada to się grubo myślisz – szepnęła moja matka, wyglądając przez okno, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi.

– Nie mogę się pożegnać z przyjacielem – syknąłem.

– Nie tym tonem – warknęła na mnie.

Harry od razu mnie przytulił, wpadając w szloch.

– Obiecaj, że wrócisz – powiedział złamanym głosem. – Zanim jeszcze urodzę, obiecaj mi to.

– Będę tu we wrześniu – mruknąłem.

– To... To już po... – powiedział cicho.

– Przepraszam – szepnąłem, wycierając swoje łzy z policzka. – Nic więcej nie mogę zrobić, wiesz, jaka jest moja matka...

– Słyszę cię – fuknęła.

– Będę tęsknić – szepnął cicho.

– Ja bardziej – uśmiechnąłem się do niego, próbując jakoś się trzymać.

– Są tu – szepnął mi do ucha.

– Odgonić ich ona nie może ich zobaczyć – powiedziałem.

– Wilki – mruknął.

– Mamo... Mogę wyjść na chwilę? Harry ma coś dla mnie – powiedziałem.

– Dziesięć minut – mruknęła.

Pokiwałem głową, wybiegając z Harrym na zewnątrz za samochód.

Dwa wilki podbiegły do mnie od razu, kryjąc się w cieniu.

– Lee... Zee – szepnąłem, padając na kolana i tuląc się do nich.

Skomleli cichutko, wtulając pyski w mnie.

– Będę tęsknił – szepnąłem cicho.

Wtuliłem się w nich jeszcze bardziej, zanosząc się cichym szlochem.

– Muszę iść – szepnąłem cicho, odsuwając się od nich.

Patrzyli na mnie smutnymi oczami.

– Niall? – usłyszałem głos swojej matki.

– Idę – krzyknąłem, drapiąc ich za uszkami i idąc do mieszkania.

– Masz alibi – Harry wsunął mi zdjęcie w dłoń.

Pokiwałem głową, wchodząc z powrotem do mieszkania.

Westchnąłem cicho, zamykając drzwi i ruszając do pokoju.

– Masz pięć minut! – zawołała za mną.

Dokończyłem pakowanie się i zamknąłem walizkę zachodząc na dół.

– Pisz, dzwoń, chcę mieć z tobą kontakt – przytulił mnie Loczek.

Pokiwałem głową, wsiadając do auta, a w ciemnościach widziałem dwie pary oczu, które zaczynałem kochać.

Dwa wilki bardziej zaszyły się w krzakach, gdy moja matka wyszła z domu.

A powoli już ich kochałem.




Koniec części pierwszej.

ᴛʀɪᴀɴɢʟᴇ ɴᴏᴛ ᴏɴʟʏ ɪɴ ᴍᴀᴛʜ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz